To dziwny koniec historii anonimowego donosu, który w marcu 2001 roku trafił do Ministerstwa Sprawiedliwości.
"Niejasne zgony młodych pacjentów" - zaalarmował resort nadawca. Wpisał nazwiska 157 osób. - Wszczęliśmy śledztwo - mówi szef Prokuratury Śródmieście, Wojciech Ogiński. Skąd anonim? Nieoficjalnie mówi się, że mógł być skutkiem personalnych konfliktów na wrocławskiej uczelni. Sprawę opisały media.
- Kiedy przeczytaliśmy o tajemniczych zgonach w tej klinice, wysłaliśmy do prokuratury doniesienie dotyczące śmierci mojego ojca - przypomina sobie Iwona Błaszak. - Poszedł na badanie. Liczył, że postawią go na nogi. A już nie wrócił. Podejrzewaliśmy, że zmarł przez lekarski błąd.
Kilka dni temu mama pani Iwony dostała decyzję o umorzeniu. - Wcześniej pogodziliśmy się już. Podejrzewaliśmy, że nic sensownego z tego nie będzie. Ale uzasadnienie, że nie udało się znaleźć biegłych, jest śmieszne - mówi.
Wrocławskie media od lat piszą o ciągnących się śledztwach, procesach karnych i cywilnych dotyczących lekarskich błędów. Przykładem może być np. sprawa Edyty Terki 33-letniej kobiety, która przechodziła operację tarczycy w szpitalu im. Rydygiera. W śpiączce jest do dziś. Zajmuje się nią matka. Sprawa zaczęła się w 2002 roku. Prokuratura oskarżyła dwóch lekarzy. Wyrok w sprawie jednego z nich zapadł w październiku 2008 roku. Sprawa drugiego skończyła się w ubiegłym roku. Proces cywilny mógł się zacząć po prawomocnym wyroku skazującym pierwszego z lekarzy. Dopiero w październiku ubiegłego roku sąd apelacyjny zasądził 720 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia.
Jak prokuratura tłumaczy się z umorzenia śledztwa w sprawie niejasnych zgonów pacjentów przeczytasz w środowym wydaniu "Gazety Wrocławskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?