Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Umarł Getas. Niech żyje Get (ROZMOWA)

Marta Wróbel
Z Januszem Stankiewiczem, bratem grafika Eugeniusza Geta Stankiewicza, którego wystawę prac można oglądać we wrocławskim Rynku, rozmawia Marta Wróbel.

Dlaczego dopiero w rok po śmierci Geta Stankiewicza odbywa się pierwsza pośmiertna wystawa jego prac?
Kamienica Jaś, w której mieści się Domek Miedziorytnika, pochodzi z XV wieku. Rzeczywiście, od tamtego czasu minęło już sześć wieków, ale lepiej późno niż wcale, jak powiedział klasyk. A poważnie, po prostu teraz przyszedł na to dobry czas.

Rzeczywiście, wczoraj artysta skończyłby siedemdziesiąt lat, a 24 czerwca głosami radnych zostanie najpewniej Honorowym Obywatelem Wrocławia. Czterdzieści linorytów Geta Stankiewicza, których odbitki Pan wykonał, ma jednak mało dla siebie miejsca w niewielkiej przestrzeni Domku Miedziorytnika.
W miejscu, gdzie teraz jest galeria, była kiedyś szatnia. To miejsce do rozmów, kameralnych spotkań. A sama wystawa jest próbą pokazania, odkrycia rzeczy, które zdarzyły się pięćdziesiąt kilka lat temu. Domek właściwie nie jest przystosowany do działalności galeryjno-wystawowej. Kiedy Tadeusz Różewicz przyszedł tu na rozmowę z bratem, a ja byłem trzecią osobą, to już był tłum. Staramy się jednak wyjść oczekiwaniom ludzi naprzeciw, wiem, że "Gazeta Wrocławska" też dopomina się o otwarcie Domku.

Większość prac z ekspozycji znalazł Pan w... pudle na buty.
Jako pracownik Instytutu Gładyszewa (założona w Do-mku przez Geta Stankiewicza nieformalna instytucja o charakterze raczej żartobliwym, nazwana na cześć radzieckiego wynalazcy wysokoprocentowego alkoholu - przyp. M.W.), otrzymałem polecenie zbadania zawartości znajdującego się tam szarego pudełka po butach, odkrytego we Wschowie w 1995 r., przeniesionego do Wrocławia, zapomnianego i znów odkrytego. Rozpocząłem oględziny od jego oczyszczenia, a kiedy spod kurzu wyjrzał napis: "moje, Janusz S.", natychmiast poczułem zapach farby drukarskiej i benzyny. Zachowane w doskonałym stanie kawałki linoleum prawdopodobnie pochodziły z Holandii, to znaczy: ze Szpitala Powiatowego we Wschowie, który w roku 1958, z okazji stulecia istnienia wyremontowano, między innymi z pomocą holenderskich darczyńców. Na tym linoleum mój brat wykonał pierwsze swoje linoryty.

Kiedy wrocławianie będą mogli zobaczyć wystawę "Linoryt. Umarł Getas. Miedzioryt. Niech żyje Get"?
W niedzielę będziemy mieć tu dyżury między godz. 11-17, przynajmniej przez najbliższe cztery tygodnie. Można przyjść tu całą rodziną, jest katalog, który każdy może przeczytać. Jednak w zamyśle mojego brata było to, żeby Domek oglądać głównie z zewnątrz.

Co Pan sądzi o tym, że Wrocław chce promować osobą Geta i Domkiem Miedziorytnika, gdzie przez lata tworzył, Europejską Stolicę Kultury, którą będziemy w 2016 roku?
Get zaistniał już jako artysta w Europie, ale mogę się tylko z tego faktu cieszyć i z nim zgodzić.

Wystawę "Linoryt. Umarł Getas. Miedzioryt. Niech żyje Get" we wrocławskim Rynku (kamienica Jaś, Domek Miedziorytnika) można oglądać w niedzielę w godz. 11-17.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska