Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Tak wygląda dzień z życia naszej fontanny

Jacek Antczak
Fot. Janusz Wójtowicz
Godz: 6.20, temperatura: 21°C, wilgotność: 83 proc. - Co robimy pod wrocławską fontanną o tej porze? - Przemek Ruta i Gosia Ignorowicz z Piotrkowa Trybunalskiego dziwią się, jakby to, że para przyszłych studentów znalazła się w środku Rynku o świcie, było najnormalniejszą rzeczą na świecie. - Przyjechaliśmy, przespaliśmy się w samochodzie na parkingu pod Lidlem, a teraz zakładamy się, które okna w kamieniczkach naprzeciwko fontanny są namalowane.

Fontanna stała się, zgodnie z hasłem promocyjnym Wrocławia, miejscem spotkań... turystów, zakochanych i dzieci, które - jak Kacper Matyszczyk - uznały ją po prostu za basen
Proszą zaspanego przechodnia o zdjęcie i z komórki wrzucają je na Facebooka. Fotki zrobione o 6.30 już minutę później mogą oglądać ich znajomi z całego świata. - Ale fontanny na nich nie ma, za bardzo oklepana - tłumaczą, jakby "Zdrój" (od nazwiska Zdrojewski, który uparł się, żeby tu stanęła) lał wodę na placu Gołębim od czasów piastowskich.

A propos "wody". Akurat Henryk Wodkiewicz ("Nie pisać mnie przez "ó", bo właśnie wróciłem z USA po 25 latach") wykorzystuje fontannę do porannej toalety.- Myję się tu, jak w łazience, bo sypialni z niej zrobić nie mogę, policja goni - Henryk (a może "Henry"), w sztruksowych rybaczkach, rzuca jeszcze, że po powrocie ktoś nie chce go wpuścić do własnego domu i leci na śniadanie. Jego kuchnia to chyba jadłodajnia bezdomnych.

Robi się coraz bardziej gorąco, ale z nieba jeszcze nie bucha żar. Za to z Żar przybyły dwie 18-latki, które ustawiają się na murku fontanny. Dla nich nie jest fotograficznie oklepana. - Będę tu studiować weterynarię, ale moja pasja to także fotografia i przywiozłam tu Aurelię jako modelkę - tłumaczy Lukrecja Czerwonajcio, zostawiając na chwilę Aurelię nieźle pozującą na fontannie. - Poranne światło jest najlepsze. Teraz idziemy jeszcze na dach Renomy - Lukrecja pstryknęła nikonem kilkanaście fotek, ale zapowiada, że wróci wieczorem - kiedy zielone tafle podświetlą kolorowe halogeny.

Fontanna na Rynku jest dla Wrocławia, niczym zakopiański miś. Gdyby za fotografowanie się na jej tle pobierano opłaty, codziennie do kasy miasta wpadłyby dziesiątki tysięcy złotych. Nikt jej nie odpuszcza. Ani poważni Koreańczycy - biznesmeni w garniturach, ani grupa rozbawionych Irlandczków, ani rodziny na spacerach, ani niemieccy emeryci. Wciąż wchodzę komuś w kadr. Czasem kilku "fotografom" naraz.

Godz. 10.30, 27°C, wilgotność 62 proc.

- Co można znaleźć w fontannie? Wszystko. Szczególnie w weekendy - Adam Łoziński ze szczotką i miotełką krząta się wokół fontanny między godz. 6 a 13. Sprząta pl. Gołębi od dwóch lat.
Pracownik "transformersów" żali się, że najgorzej jest o świcie. Czasem wtedy fontanna się wpienia i bąbelkuje, bo wielu wesołych młodych ludzi wracając w środku nocy z clubingu, do niej włazi. Niektórzy mają przy sobie szampany, a inni nawet... szampony.

Koło południa upał robi się nie do wytrzymania. Na murku okalającym "Zdroja" przysiada coraz więcej osób. Dwie studentki Uniwersytetów (Wrocławskiego i Przyrodniczego) nie wytrzymują. Zostawiają buty i wkładają nogi do wody. - Inaczej się nie da. Po za tym, czytałyśmy w gazecie, że na czas upałów straż miejska będzie pobłażliwa i przymknie oko na dziewczyny, które wchodzą do wody - śmieją się Diana (przyszły technolog żywności człowieka) z Dagmarą (prawnik). Sąsiedzi z innych części fontanny idą w ich ślady. Przez kilka godzin tuż przy niepozornych tabliczkach z napisem "Zabrania się wchodzenia do fontanny ZDIK" stoi szereg sandałów, trampek i szpilek.
Godz. 15.15, 33°C, wilgotność 50 proc.

Pomiędzy dorosłymi (średnia pobytu na fontannowym murku to. ok 15-20 minut) pluskają się dzieci. Trzylatek w mokrym koszykarskim podkoszulku biega między kamiennymi głazami. Nie chce wychodzić, mimo że tata, z jego 12-miesięczną siostrą Zoe w nosidełku na plecach, zachęca, by Aziz już powiedział: "pa, pa, fontanna".

- Urządzamy sobie dzień zwiedzania fontann. Z tej na Oławskiej też nie chciał wyjść - śmieje się Anis Stitou, marokański wokalista, od kilku lat wrocławianin. Zapewnia, że chłopiec nie pokaleczy się o ostre zielone tafle. - Miał już swoje fontannowe wzloty i upadki. W ogóle Wrocław robi się coraz fajniejszy dla dzieci, nikt ich nie przegania - Anis z imponującą dreadową fryzurą świetnie zna miasto. Zanim został muzykiem, pracował jako taksówkarz.

Pod fontanną zaczepia turystów wolontariuszka Greenpeace. Tłumacząc, że protesty przeciw żywności zmodyfikowanej są skuteczne. Rozmówcy kiwają głowami z aprobatą, choć akurat w tym upale nikt nie myśli o jedzeniu. Co najwyżej o mineralnej i lodach.

Około godz. 16 Piotr Bartos ustawia statyw i wycelowuje w fontannę profesjonalną kamerę. Niebawem będzie miała swoje 5 minut w filmie. To znaczy 2 sekundy. - "Zdrój" wystąpi w reklamówce portalu Wroclove2012, poświęconego Euro. Będzie jedną z "przebitek" z najfajniejszych miejsc w mieście - opowiada 26-letni operator, autor dokumentów i klipów videoartowych. Piotrowi na parosekundowe ujęcie wystarczyło 20 minut filmowania. Kiedy kieruje się na Wyspę Słodową czy kolejne "najfajniejsze miejsce", pod fontannę podjeżdża ratusz. A właściwie Mamut. To trzy w jednym - bus z piekarni Mamut przemalowany i wystylizowany na ratusz. Taka jeżdżąca scenografia-reklamówka-kiosk z pączkami, która bierze udział w bajkach Teatru Lalek i imprezach promujących Wrocław. Dzisiaj telewizja regionalna emituje z Rynku program "Wrocław się". - Postoję do 18 przy fontannie, a potem jadę umyć mój ratusz i jutro znów tu przyjadę - tłumaczy Jacek Hoc, kierownik, kierowca i menedżer pojazdu, który stoi pod "Zdrojem" co czwartek .

Murek okalający "Zdrój" jest niczym równoważnia. W fontannie można coś przekąsić, napić się i schłodzić

Godz. 21.45, 26°C, wilgotność 38 proc.

Radek przez pół godziny gada przez telefon i nie widzi, że pod fontanną namiętnie całuje się dwie pary. A powinien.

Student Politechniki z pewnością zarobiłby na nich pierwszą dychę.

- Pod fontanną jest niezłe miejsce, ale lepsze są węższe. Tak, żeby mnie było trudniej wyminąć - tłumaczy 23-latek, który sprzedaje zakochanym róże już od 8 lat. - Kiedyś to było wakacyjne dorabianie, a teraz całoroczny sposób na życie. Dzisiaj wziąłem tylko dwadzieścia i wyszedłem wieczorem, do północy dam radę znaleźć w Rynku tylu zakochanych - mówi Radek, który ze względu na upał ostatnio startuje spod fontanny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska