Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Tak kantują nasi taksówkarze

Marcin Moneta, Weronika Skupin
Prof. Grzegorz Strauchold przekonał się, że taksówkarze nie grzeszą uczciwością
Prof. Grzegorz Strauchold przekonał się, że taksówkarze nie grzeszą uczciwością
Jak zachowują się taksówkarze czekający na klientów przy Dworcu Głównym? Po wielu skargach od pasażerów postanowiliśmy sprawdzić to sami. Nasza dziennikarka wzięła "taryfę" podając się za osobę, która jest pierwszy raz we Wrocławiu. Zamówiła kurs na róg ul. Pomorskiej i Dubois...

Po przyjeździe do celu zażądała od kierowcy paragonu. Odpowiedział, że nie może jej go wydać, "bo bloczek mu się skończył". Obiecał, że paragon dowiezie. Tak rzeczywiście zrobił, ale zamiast paragonu dostarczył jej rachunek wypisany ręcznie na blankiecie. Na dokumencie nie ma żadnych informacji o stawce za kilometr jazdy ani liczby przejechanych kilometrów. - Taki rachunek nic nie znaczy bez paragonu. Można na nim napisać dowolną, wyssaną z palca kwotę. Kierowca powinien włączyć kasę fiskalną i mieć paragon po przejechanym kursie - tłumaczy Andrzej Sobuńko z taksówkowej Solidarności.

Zadzwoniliśmy do taksówkarza z pytaniem, czy wyda nam paragon. Odpowiedział, że to niemożliwe i stwierdził, że zapomniał włączyć kasę fiskalną. Dodał, iż może dostarczyć paragon później - kwota będzie ta sama, ale inna godzina przejazdu.
Dziennikarka za kurs zapłaciła 22 zł. Prawidłowo? - Ten kierowca zawyżył opłatę o ok. 8 zł. Niby niewiele, ale jak każdego tak podlicza, to za cały dzień uzbiera dodatkowy zysk na oszustwie - uważa Andrzej Sobuńko.

Prof. Grzegorz Strauchold z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego 26 maja wracał z delegacji w Warszawie. Wziął taryfę przy Dworcu Głównym PKP, pojechał na plac Nankiera. - Na postoju kierowca z góry poinformował mnie, że kurs będzie kosztował 25 zł. Nie włączył taksometru, ani nie dał paragonu. Wsiadłem do tej taryfy i pojechałem, bo zależało mi na czasie. Wiedziałem, że taksówkarz policzył sobie za kurs ze sporą górką i nie był uczciwy - opowiada naukowiec. To kolejny przykład nieuczciwości taksówkarzy spod wrocławskiego dworca.

Niedawno napisaliśmy o sprawie Felixa Ackermanna, niemieckiego naukowca, który padł ofiarą nieuczciwości kierowcy taryfy. Za nieco ponad 3 km jazdy spod dworca na ul. Pomorską w dzień powszedni zapłacił 25 zł. Po otrzymaniu paragonu zauważył, że kierowca naliczył mu opłatę w trzech różnych taryfach - m.in. za jazdę nocną i poza granicami miasta. Uczciwa cena, zgodna z taryfą dzienną (3 zł za 1 km) powinna wynieść ok. 15 zł, czyli o 10 zł mniej.

Co może zrobić w takiej sytuacji oszukany klient? Teoretycznie może iść ze sprawą do sądu, ale kto będzie się sądził o 8 zł?
Można poskarżyć się miejskim urzędnikom, którzy decydują o przyznaniu licencji taksówkarzom. Wrocławski magistrat tłumaczy jednak, że decyzję o ewentualnych karach dla nieuczciwych kierowców może podjąć dopiero wtedy, gdy oszustwo zostanie zgłoszone na policji i przez nią potwierdzone.

Groźba powiadomienia policji zadziałała w przypadku, który opisaliśmy tydzień temu. Niemiecki naukowiec, Felix Ackermann, wysłał list do taksówkarza. Taksówkarz odpisał. Przeprosił i zobowiązał się zwrócić nieuczciwie naliczoną kwotę.
My na policję nie pójdziemy, bo nie chodzi nam o pojedynczy przypadek. Sądzimy bowiem, że potrzebne jest rozwiązanie systemowe. I urzędnicy powinni o nim pomyśleć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska