Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Tajna operacja "Yeti" matką najważniejszych akcji CBA

Marcin Rybak
Z terenem przy ulicy Melioranckiej we Wrocławiu związane były dwie, a może nawet trzy tajne akcje Centralnego Biura AntykorupcyjnegoTeraen przy AOW
Z terenem przy ulicy Melioranckiej we Wrocławiu związane były dwie, a może nawet trzy tajne akcje Centralnego Biura AntykorupcyjnegoTeraen przy AOW ilustracja: Maciej Dudzik; źródło: ortofotomapa Wrocławia
Operacja "Yeti" zaczęła się w 2008 roku we Wrocławiu. Ta historia nadaje się na scenariusz sensacyjnego thrillera. Mamy tu gangstera, tajnych agentów, skorumpowanych funkcjonariuszy państwowych, a w tle nawet polityków z pierwszych stron gazet. I to ze szczebla rządowego.


(ilustracja: Maciej Dudzik; źródło: ortofotomapa Wrocławia)

Z terenem przy ulicy Melioranckiej we Wrocławiu związane były dwie, a może nawet trzy tajne akcje Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Agenci mieli sprawdzić, czy we Wrocławiu da się kupić za łapówkę decyzję urzędników magistratu.

Z naszych ustaleń wynika, że we wrześniu 2009 roku w pewnym mieszkaniu na peryferiach Wrocławia dwie osoby wzięły 100 tys. zł. Miała to być pierwsza rata dwumilionowej łapówki. Te 100 tys. zł miały być rzekomo przeznaczone dla urzędników magistratu. Owi urzędnicy - w zamian za łapówkę - mieli pomóc w przekształceniu gruntu z przemysłowego na mieszkaniowy.
Jedna z osób, które wzięły gotówkę, przysięga, że to nie żadna łapówka, lecz zwykły biznesowy kontrakt. Nawet faktura jest. Przekonuje dziennikarza, że jeśli kiedyś zostaną ujawnione uczciwe i niespreparowane nagrania i podsłuchy, to można będzie się o tym przekonać.

Inni moi rozmówcy twierdzą zgoła coś przeciwnego - upewnię się, że to jednak była łapówka, gdy posłucham tych nagrań i obejrzę filmy. Tak czy siak, do urzędników te pieniądze nigdy nie dotarły. W ogóle nie ma śladu, żeby w tej sprawie wystąpili jacyś skorumpowani urzędnicy. Znane są tylko owe dwie osoby, które usilnie przekonywały, że znają urzędników, którzy pomogą grunt przekształcić na taki, na którym można budować mieszkania.

Co istotne, dotychczas nikt nikomu nie postawił w tej sprawie żadnych zarzutów. Do niedawna bardzo tajne śledztwo toczy się czwarty rok. Wcześniej prowadzono je w Krakowie, zaś od kilku miesięcy w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku. Ktoś skłonny do snucia teorii spiskowych mógłby nazwać całą sprawę "matką wszystkich afer". Przy tej okazji zaczęła się chociażby głośna na cały kraj afera hazardowa, która zatrzęsła rządem Platformy Obywatelskiej.

Czytaj też: Podatnicy zapłacą pół miliona za zabawę CBA

To w tej sprawie agenci natrafili na ślady, które potem doprowadziły do słynnych nagrań, które złamały karierę m.in. Zbigniewa Chlebowskiego, polityka PO z Dolnego Śląska. Na tajnych korytarzach, tajnych gmachów, w siedzibie tajnych służb cała akcja z gruntem przy Melioranckiej nazywana jest operacją "Yeti".

Na razie nie jest do końca jasne, czy doszło do korupcji, czy też kryptonim akcji okaże się proroczy. I z tą korupcją będzie jak z tytułowym stworem z Himalajów, na którego istnienie też nie znaleziono dotychczas dowodów.

A było to tak. Grunt przy Melioranckiej - 8,5 hektara - należał do Wiesława B., który kilka tygodni temu trafił do aresztu pod zarzutem udziału w handlu narkotykami na wielką skalę. W 2007 roku Wiesław B. znalazł kupca na Meliorancką. Miał dostać 100 mln zł, ale pod warunkiem że będzie tam można wybudować mieszkania. Na teren przeznaczony na inwestycje przemysłowe chętnych nie było.

Właściciel zaczął szukać kogoś, kto pomoże przekształcić grunt. W tym momencie pojawili się w sprawie dwaj wrocławscy architekci gotowi pośredniczyć w korumpowaniu urzędników (nie należy ich mylić z bohaterami prowokacji opisanymi na początku tekstu).

W grudniu 2007 roku architekci wzięli 200 tys. zł. Zaraz potem zatrzymali ich agenci CBA. Proces architektów toczy się do dziś. Główny problem, przed jakim stanie zapewne sąd, dotyczyć będzie tego, czy w 2007 roku CBA miało podstawy, by rozpocząć akcję przeciwko architektom.

Po wpadce architektów Wiesław B. nadal szukał sposobu na przekształcenie terenu na mieszkaniowy. Spotkał kogoś, kto mu to obiecał. I tak zaczęła się operacja "Yeti".

Nikt nie wiedział, że ta historia wywoła serię dymisji w rządzie Donalda Tuska. Póki co pojawił się mężczyzna z dobrze prosperującym biznesem. Mieszkaniec Wrocławia, prawnik, w slangu służb zwany "Figurantem", uruchomił lawinę. A dokładniej - jego opowieści o tym, kogo zna i co może załatwić za kasę. Taką - jak powiedział jednemu z rozmówców- żeby miał się czym pochwalić przed znajomymi urzędnikami. I pewnie by się zapadł pod ziemię ze wstydu, gdyby wiedział, że o kasie mówi agentowi CBA, odgrywającemu rolę litewskiego biznesmena o imieniu Norbert.
Maj 2013 roku. Gabinet Figuranta. - Zaszczuć mnie chcą - mówi. - Kreują historię o łapówkach, o powoływaniu się na wpływy. To bezprawie. Lata uczciwie prowadziłem biznes i co, teraz łapówki zacząłem brać? Podsłuchują, obstawiają agentami, chcą wykończyć! I to jest państwo prawa? Ale prawda wyjdzie na jaw. Jestem spokojny. Bo wiem, że nic złego nie zrobiłem. Kiedyś wyjdzie na jaw to wszystko co oni robili. To czego CBA nie chciałoby ujawniać.

- Wziął pan.
- Ale miałem kontrakt. Miałem doprowadzić do wydania decyzji przez magistrat. Taki mam biznes. Jest faktura. Są dokumenty, projekty, plany, mapy. I jeszcze więcej powinienem dostać. Moja firma poniosła znaczne koszta na ten projekt.

Od 2009 roku toczy się śledztwo, które ma wyjaśnić, czy w tej historii to Figurant ma rację, czy CBA i tajne materiały, rzekomo obciążające Figuranta jednoznacznie. - Mam dowody, że to bzdury. Ale nikt mnie nie chce o nic pytać - złości się Figurant.
- To bardzo rzetelnie prowadzona operacja specjalna. Wszystko było jak należy. Dowody są jednoznaczne. Nawet najbardziej czepialscy prokuratorzy nie myśleli o umarzaniu śledztwa. To CBA ma rację - przekonuje Człowiek, który wie o tej sprawie bardzo dużo.

Ale - skoro tak - to dlaczego śledztwo ciągnie się już czwarty rok? Cóż, mój rozmówca nie jest prokuratorem prowadzącym to śledztwo. Żeby zrozumieć operację "Yeti", musimy poznać Wieśka B. To gangster. Podobno podupadający na zdrowiu. Przeszło miesiąc temu został aresztowany pod zarzutem udziału w handlu narkotykami na potężną skalę. Wcześniej stawał przed sądem m.in. za udział w przemycie papierosów. Wiesiek był właścicielem wielu nieruchomości. Jedna to 8,5-hektarowa działka przy ul. Melioranckiej we Wrocławiu, tuż obok autostradowej obwodnicy Wrocławia. W miejskich planach to teren przeznaczony na aktywność przemysłową. A Wiesiek miał kupców z Hiszpanii gotowych wyłożyć 100 milionów, jeśli będą mogli wybudować tam mieszkania. Urzędnicy nie chcieli o tym nawet słyszeć.

Mniej więcej w połowie 2007 roku Wiesiek poprosił znajomego, by pomógł mu sprawę załatwić. Obiecał 3 mln zł prowizji. Znajomy chodził, pytał, aż poznał dwóch wrocławskich architektów. Po niedługim czasie pośrednik pojawił się we wrocławskiej delegaturze Centralnego Biura Antykorupcyjnego z doniesieniem, że architekci chcą łapówkę. Zarządzono akcję specjalną.

Pierwszą w burzliwych dziejach gruntu przy Melioranckiej. Po kilku miesiącach spotkań, rozmów i negocjacji architekci wzięli 200 tys. zł. Miała to być pierwsza rata łapówki. Zaraz potem zostali zatrzymani przez CBA. Ich proces toczy się do dziś. Podstawowa kwestia, którą sąd bada, nie dotyczy faktów. Te są bezsporne. Istotne będzie to, co - m.in. - legło u podstaw uniewinnienia Beaty Sawickiej, a więc odpowiedź na pytanie, czy CBA miało prawo wszczynać akcję wobec architektów. Bo akcję wszczynać można, gdy służba ma "wiarygodne informacje" o przestępstwie. Nie wolno kusić. A obrona przekonuje, że architekci byli kuszeni.

Tymczasem zaczął się rok 2008. Wiesiek B. - po sprawie architektów - został z kłopotem. Jest grunt i kupiec za 100 mln. I niewielkie szanse na decyzje magistratu. Tak pojawił się Figurant. Panowie zostali sobie przedstawieni przez znajomego. Figuranta poproszono pomoc. Ma firmę, która podobnymi rzeczami może się zajmować.

Niedługo później CBA dostało sygnał: Wiesiek gada z jakimś facetem, który powołuje się na dojścia do magistratu. I mówi, że załatwi sprawę Melioranckiej, tylko trzeba dać łapówkę. Figurantowi założono podsłuch. Po kilku miesiącach szef CBA zarządził akcję "Yeti" - bo służba zdobyła wiarygodną informację o przestępstwie i nie da się jej inaczej sprawdzić.

Był rok 2008. We Wrocławiu pojawił się Norbert, pośrednik w handlu nieruchomościami z Litwy. Wiesiek przedstawił go Figurantowi. - Akcent miał jak trzeba - uśmiecha się osoba, która poznała Norberta. Figurant: Był jakiś biznesmen. Nie pamiętam, czy z Litwy. Choć teraz, tak jak o tym myślę, to chyba agent był. Elegancki. Mówił, że reprezentuje kogoś, kto chce to kupić.

Zdaniem Figuranta agent "wodził na pokuszenie". - Pytał, czy mam przełożenia i układy. Ja mówiłem, że legalnie można to załatwić. I prokuratura czwarty rok zajmuje się sprawą człowieka, który chciał wszystko załatwić legalnie? - Bo Figurant wyciągnął rękę po pieniądze. Służba odpowiedziała na tę potrzebę - przekonuje osoba, która sprawę. No, ale jak są tak mocne dowody, to czemu śledztwo tyle trwa?

Norbert i Figurant podpisali umowę. Wtedy - przy okazji negocjowania wynagrodzenia - Figurant miał powiedzieć, że to musi być suma, którą może się w urzędzie pochwalić. Wpisali 3 mln zł - słyszymy z dwóch źródeł. A Figurant przekonuje, że umowa była. Zwykły biznes. Ale nie na trzy miliony. No i...? Ano nic. Figurant poprosił znajomą, która zna ludzi w magistracie, by zapytała o przekształcenie gruntu. Usłyszała, że jest afera, śledztwo i nie ma szans. Niczego to nie zmieniło w akcji "Yeti".
Agent biznesmen został wycofany. Figurant mówi, że podsunęli mu nowego agenta - współpracującego z CBA przedsiębiorcę. Figurant mówi, że mniej profesjonalnie kusił.

Wersja CBA: to Figurant zaproponował, by grunt zmienił właściciela, bo Wiesiek nie jest dobrze widziany w magistracie. I to on zaproponował, by został nim pan Józef, znajomy Wieśka. A pan Józef zgodził się pomóc w akcji "Yeti". I - przekonują osoby, które wierzą CBA - nie kusił, nie prowokował. - Agenci mu to powtarzali: "Panie Józefie, ma pan być bierny" - opowiadają.

Zaczął się rok 2009. Grunt zmienił właściciela. Pan Józef w marcu podpisał umowę o pomoc w przekształceniu gruntu. Zaczęły się spotkania. Do negocjacji wciągnięto wspólniczkę Figuranta. CBA: Figurant powoływał się na znajomości. Figurant: Józef mówił o łapówce. Miałem dość. Nic nie robiłem. Jak mają te podsłuchy i przedstawią je uczciwie, to tak właśnie będzie.

Sierpień 2009 roku. Pokój hotelowy w Warszawie. W środku Figurant, jego wspólniczka i Józef. Wchodzi mężczyzna z walizką. Józef otwiera ją. W środku... gotówka. - Tu jest 2 mln. Przeliczcie - rzuca. Trwają rozmowy, że kasa trafi do bankowej skrytki. Każda ze stron będzie miała klucz. Jedna bez drugiej skrytki nie otworzy. A spotkają się przyskrytce, gdy Figurant przyniesie papier z miasta. Skrytka nie powstała. Powstała za to potrzeba wzięcia 100 tys. zł. Niby korupcyjna zaliczka dla urzędników.

Wrzesień 2009. Mieszkanie na peryferiach Wrocławia. Pan Józef płaci. Figurant i jego wspólniczka biorą tę gotówkę. CBA: łapówka. Figurant: wynagrodzenie za pomoc w przekształceniu. Nawet faktura jest. Zaraz po powrocie do firmy wystawiłem ją.

Ale dlaczego nie wziął pieniędzy przelewem? Figurant: Józef nie chciał. Nic bym nie dostał. A koszty ponieśliśmy spore.
- To czemu nie przywiózł pan faktury na spotkanie?
- Bo nie wiedziałem, ile mi zapłaci. Zalegał więcej.

Wersja CBA: Figurant chciał łapówkę i ją dostał. Operacja "Yeti" skończyła się. Sprawa trafiła do prokuratury. W czasie akcji podsłuchiwano różne osoby, zarządzano kolejne tajne akcje. Tak zaczęła się m.in. "Operacja Black Jack" - afera hazardowa. Prasa ujawniła rozmowy telefoniczne, w których politycy obiecywali blokowanie prac nad ustawą niekorzystną dla branży hazardowej. Śledztwo umorzono. Przy okazji akcji "Yeti" zaczęła się też operacja "Vesper" - miała sprawdzić, czy w Sądzie Najwyższym można kupić wyrok w sprawie cywilnej i jak wysoko umocowane są osoby, które takie "usługi" oferują ( oto cała znana historia operacji Vesper). Ustalenia są szokujące, choć znów pojawia się problem, czy dowody zebrano legalnie. Podsłuchane rozmowy ujawniły podejrzenia korupcyjnych układów w Prokuraturze Rejonowej Krzyki Zachód. I co? I nic. Śledztwo trwa. Czwarty rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Tajna operacja "Yeti" matką najważniejszych akcji CBA - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska