Wrocławianka Anita Marciczkiewicz na spacerze z psem na Żernikach znalazła dwa zastrzelone lisy. Leżały w odległości trzech metrów od siebie. Opowiada, że wcześniej widziała na śniegu plamę krwi obok której leżała łuska. - Brat sprawdził w internecie jaki to rodzaj amunicji i okazało się że to specjalny nabój do polowań na sarny, jelenie i dziki - pisze w liście do naszej redakcji wrocławianka.
Kobieta dodaje, że po okolicy często w nocy jeździ samochód. - To chyba dość dziwne i niebezpieczne, bo to miejsce gdzie ludzie czesto wychodzą z psami na spacer... - pisze pani Anita, która zaalarmowała Wojewódzką Państwową Strażą Łowiecką we Wrocławiu.
Jej komendant Dariusz Olejniczak potwierdza, że takie zgłoszenie otrzymał. - Wysłaliśmy na miejsce strażnika. Szukał tego miejsca na polach, ale nie znalazł. Żerniki są duże, poprosiliśmy tę panią o bardziej szczegółowe informacje - tłumaczy Olejniczak i wskazuje, że oprócz sprawdzenia miejsca, jego pracownicy zaczęli już sprawdzać myśliwych. Oni w każdym obwodzie łowieckim muszą zgłosić wyjścia w teren z bronią. Z podaniem godziny wyjścia i powrotu.
Na razie nie wiadomo, kto mógł strzelać do lisów na Żernikach. Szef Straży Łowieckiej dodaje jednak, że ustalenie sprawcy i złapanie go na gorącym uczynku będzie bardzo trudne. Zwłaszcza że na cały Dolnym Śląsku strażników jest tylko trzech.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?