Automat od razu po pojawieniu się w szkole stał się tematem numer jeden, a na przerwach ustawiały się do niego kolejki. – Mój syn Ignacy - chodzący do drugiej klasy - mówił, że to sensacja – śmieje się Dariusz Bujak.
W maszynie można kupić gorącą czekoladę z cukrem lub bez, można wybrać nawet białą czekoladę. Napoje są płatne, kosztują 1,5 zł każdy.
– Zdecydowałam się podpisać umowę z firmą, która postawiła tu automat, żeby dzieci miały frajdę i mogły kupić sobie coś dobrego i ciepłego do picia, gdy na dworze jest zimno. Automat postoi tylko do końca marca, bo i tak wiosną i latem nikt nie będzie chciał pić ciepłych napojów – mówi dyrektor Edyta Mataczyno.
Pomysł jednak oprotestowała część rodziców. – Jestem za tym, żeby automat usunięto. Wolałabym, żeby sprzedawano w nim choćby herbatę, a nie czekoladę. Nie wiadomo co w tym jest, mleko pewnie jest z proszku – mówi Sylwia Kamińska, mama Mai z klasy 3c. Jej córce czekolada bardzo smakuje, ale Pani Sylwia tego nie pochwala. – Daję jej czasami te 1,5 zł, ale nie jestem zadowolona, że córka to pije. Poza tym to wyłudzanie pieniędzy, trudno dziecku odmówić – uważa Sylwia Kamińska.
Bardzo podobnie uważa Dariusz Bujak. – Nie dość, że to niezdrowe, to jeszcze drogie. Syn codziennie przychodził i prosił o drobne na czekoladę. Ale znaleźliśmy na to sposób. Dajemy Ignacemu do szkoły kubek termiczny z gorącą czekoladą sprawdzonej firmy na prawdziwym mleku. Synowi też się to spodobało, a kto wie, może inni rodzice pójdą naszym śladem – zastanawia się Dariusz Bujak.
Inaczej myśli Emilia Nowaczek. – Automat sprzedaje kakao firmy Puchatek, znam tę markę i moim zdaniem nie ma się czego obawiać. Córka kupuje w maszynie czekoladę na rozgrzanie: rano po przyjściu do szkoły lub gdy z niej wychodzi – mówi Emilia Nowaczek. – Czekolada jest pyszna! - uważa córka Pani Emilii, Patrycja.
Elżbieta Radzel, babcia Maksymiliana, który chodzi do 4 klasy SP 27 daje wnukowi drobne na gorącą czekoladę. – Lepsze to niż Pepsi - mówi.
CZYTAJ DALEJ: Jestem pewna, że dzieci jedzą zdrowiej w szkole niż w domu, a rodzice mają pretensje o automat – smuci się dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 27
Jeden z rodziców zaprotestował nawet przeciw automatowi z czekoladą w sekretariacie dyrektora. Zażalenie złożył sekretarce. – Żaden rodzic nie rozmawiał ze mną osobiście w sprawie automatu. A gdyby przyszedł, usłyszałby, że postoi on tu tylko do końca marca i sprawia dzieciom ogromną radość. Rodzic z mojego gabinetu wyszedłby spokojny, bo u mnie w szkole krzywda się dzieciom nie dzieje – mówi Edyta Mataczyno.
Zapewnia, że dba o to, by uczniowie odżywiali się zdrowo. W szkole jest kuchnia i stołówka, nie ma za to sklepiku. – Trzy lata temu zlikwidowałam w szkole sklepik, bo widziałam co dzieci w nim kupowały - same śmieciowe jedzenie. Ale czekolada z automatu to nie jest szkodliwy napój, to jak kakao. Dzieciom czasem należy się coś ciepłego, a poza tym widzę, jak im to smakuje – przekonuje dyrektorka.
Szkolna kuchnia robi ogromne wrażenie. – Wszystko gotowane jest na miejscu ze świeżych produktów. Osobno magazynowane są warzywa, osobno owoce, nabiał i inne produkty. Jest też piec konwekcyjno-parowy, w którym przygotowuje się warzywa czy mięsa, piecze ciasta czy pizzę. Szkoła pieniądze na jego postawienie dostała od miasta. Kuchnia wydaje 220 posiłków dziennie dla dzieci ze szkoły podstawowej i kolejne 150 dla przedszkolaków i zerówkowiczów. Dzieci z zerówki jedzą obiady przy stolikach w klasach – wylicza Joanna Marzec, szkolna intendentka.
Dyrektor Edyta Mataczyno cieszy się, że sanepid zawsze chwali kuchnię i stołówkę po kontroli. – Nigdy nie mieli zastrzeżeń. Jestem pewna, że dzieci jedzą zdrowiej w szkole niż w domu, a rodzice mają pretensje o automat – smuci się dyrektorka.
Jak dodaje, dzieci prosiły ją o postawienie automatu z kanapkami. – Nie wiem, co w takim razie zrobię. Rodzice będą chyba wypełniać ankiety, czy życzą sobie automatu, czy nie. Inaczej mogą zarzucić szkole, że kanapki są niezdrowe – podsumowuje dyrektor.
Tymczasem słyszy się o projekcie nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Jak podaje PAP, zdaniem posłów, konieczne jest wprowadzenie zakazu sprzedaży lub podawania w placówkach przedszkolnych, szkolnych oraz opiekuńczo-wychowawczych środków spożywczych, zawierających takie ilości nasyconych kwasów tłuszczowych, soli i cukru, które spożywane w nadmiarze mogą być przyczyną wielu przewlekłych chorób. Zakazem sprzedawania i podawania mają być objęte np. niektóre ciastka, produkty mleczne i zbożowe, dżemy i marmolady, a także napoje gazowane i niegazowane oraz energetyzujce, przekąski, produkty typu fast food i instant.
Rząd zwraca uwagę, że ustawodawcy nie powołują się na konkretne badania o szkodliwym wpływie spożywania określonych rodzajów produktów na stan zdrowia, brakuje też wskazania dlaczego takie, a nie inne parametry obecności określonych składników w danej żywności zdecydowały, że będzie ona podlegała projektowanym ograniczeniom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?