- Jechaliśmy do rodziny i pakowaliśmy bagaże do samochodu na parkingu przed blokiem. Mąż stał przy bagażniku, a ja odeszłam na chwilę od auta. Nagle podbiegło do mnie sześć psów. Pięć niedużych i jeden sięgający do kolan kundel, ale jakby skrzyżowany z amstafem. Próbowałam je odgonić, ale się nie dało. Zaczęły mnie kąsać. Nagle ten największy złapał mnie za łydkę tak mocno, że się przewróciłam - opowiada Agnieszka Wrzesińska.
Psy odgonił dopiero mąż Pani Agnieszki. Widząc krwawiącą ranę wezwał pogotowie ratunkowe.
- Zawieźli mnie do szpitala im. Marciniaka. Okazało się, że rany są bardzo głębokie i lekarze założyli mi 11 szwów na prawej nodze. Nie mogę chodzić co najmniej przez dwa tygodnie - mówi pani Agnieszka.
Do zdarzenia doszło we wtorkowe popołudnie. Poszkodowana i jej mąż domyślają się, do kogo należą agresywne psy.
- To psy jednej z mieszkanek naszej ulicy. Kiedyś miała ich aż szesnaście. Dziesięć zabrano do schroniska. Te sześć jednak zostało i nas terroryzują. Gdy poszedłem do tej kobiety z policją, nie potrafiła nawet odpowiedzieć, czy mają ważne szczepienia - mówi Paweł Wrzesiński, mąż pani Agnieszki.
Według małżeństwa psy od dawna błąkają się po osiedlu, ale to był pierwszy atak tych agresywnych zwierząt na człowieka.
CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
- One już od kilku lat pojawiają się pod naszymi blokami, także w nocy. Czasem potrafiły zaatakować inne psy podczas spacerów. Dotąd nie rzucały się jednak na ludzi. Boimy się zwłaszcza o dzieci. Mamy pięcioletnią córkę, a nieraz zdarzało się, że psy wbiegały na plac zabaw. Teraz po pogryzieniu nie wiemy, jak daleko jeszcze mogą się posunąć - martwi się pani Agnieszka.
- Jeśli po ściągnięciu szwów okaże się, że obrażenia są poważniejsze, wniesiemy sprawę do sądu o odszkodowanie z powództwa cywilnego. Ale bardziej zależy nam na bezpieczeństwie - zaznacza pan Paweł.
Chcieliśmy porozmawiać z osobami, które małżeństwo wskazało jako właścicieli psów. Ale nikt nie otwierał drzwi.
Sprawą zajmują się strażnicy miejscy. - Przeprowadziliśmy rozmowy z mieszkańcami osiedla, którzy rzeczywiście zgłosili problem tych psów i wskazali nam do kogo one najprawdopodobniej należą. Byliśmy na miejscu. Posesja jest ogrodzona, są odpowiednie tabliczki, ale w jakiś sposób te zwierzęta się wydostają. Czekamy na formalne potwierdzenie, kto jest ich właścicielem. Będziemy to wiedzieć w poniedziałek - informuje Waldemar Forysiak, rzecznik wrocławskiej Straży Miejskiej.
Inny problem to fatalny stan psów. - Są bardzo wychudzone i zdziczałe. Nie zachowują się jak udomowione zwierzęta - twierdzi Agnieszka Wrzesińska. Potwierdziły to również rozmowy strażników z mieszkańcami osiedla.
- Jeśli potwierdzimy informacje, że psy są zaniedbane, poinformujemy Towarzystwo Ochrony Zwierząt. W sytuacji, gdy właściciele nie będą w stanie zapewnić im odpowiedniej opieki, zostaną skierowane do schroniska - deklaruje Forysiak.
W tym roku strażnicy za niedopilnowanie psów nałożyli 57 mandatów i złożyli 13 wniosków do sądu. Grozi za to grzywna 250 zł. - Cztery sprawy dotyczą niedopilnowania przez właściciela, czego skutkiem było pogryzienie innego psa - dodaje Forysiak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?