Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Sesje rady miasta to czasami niezły kabaret

Marcin Torz
Maciej Zegan ( w środku) mocno przeżywał pierwsze wystąpienie w radzie. W lewym górnym rogu Modest Aniszczyk
Maciej Zegan ( w środku) mocno przeżywał pierwsze wystąpienie w radzie. W lewym górnym rogu Modest Aniszczyk Paweł Relikowski
Na sesjach wrocławskiej rady miejskiej czasem jest poważnie, czasem nudno. Ale bywa też komicznie. Są też tacy radni, którzy swoimi wypowiedziami wzbudzają salwy śmiechu kolegów.

Od 2010 roku (wtedy zaczęła się obecna kadencja) w napięciu czekano na to, aż wypowie się Maciej Zegan, radny z klubu Rafała Dutkiewicza i znany bokser. Im dłużej Zegan milczał, tym niecierpliwość kolegów była większa. I w końcu, na ostatnich obradach poświęconych Śląskowi Wrocław, Zegan po raz pierwszy wreszcie przemówił. Tymi słowy: "Sport w moim życiu był na pierwszym miejscu. Jestem i będę za piłkarskim Śląskiem Wrocław. W 2012 roku klub uzyskał tytuł mistrza Polski. Klub ma wieloletnią tradycję"...

Zegan nie omieszkał swoim debiutem pochwalić się na Facebooku. Tam od razu wytknięto mu, że te kilka zdań czytał z kartki. Bokser odpowiedział, że najważniejsze jest to, iż były to jego słowa.

O ile Zegan jest milczkiem, to nie można tego powiedzieć o jego klubowej koleżance Wandzie Ziembickiej-Has. Na obradach często mówi o bieżącej sytuacji miasta, ale też zdarzyły się jej interesujące wycieczki w inne obszary. Raz na przykład opowiadała o roli satrapy w starożytnej Persji. Za historyczny wykład podziękował jej wtedy Jerzy Skoczylas. Gdy Ziembicka-Has się wypowiada, to czasami jest ciekawie, a czasami śmiesznie. Czasami też groźnie.

Ostatnio dostało się radnym Platformy Obywatelskiej, którzy zwołali sesję nadzwyczajną w czasie Wielkiego Tygodnia i radna Ziembicka-Has nie mogła spotkać się z rodziną. Przy okazji oberwało się niezależnemu radnemu Leszkowi Cybulskiemu, który również chciał zwołania sesji i który usłyszał wtedy od Ziembickiej-Has, że "komuniści tak mają". Radna piła do przeszłości Cybulskiego, bo ten był związany z SLD.

Od wielkiego dzwonu wypowiada się Modest Aniszczyk. Niedawno opowiadał o uchwale śmieciowej. Słuchając jego wywodów, można było odnieść wrażenie, że nie za bardzo wie, o czym mówi. Zresztą, w końcu zorientował się, że inni radni albo się z niego śmieją, albo ziewają, albo wyszli z sali. I wówczas rzekł: "Mimo wszystko jednak ciągnę dalej, może ktoś, przynajmniej mój ojciec, widzę, że próbuje zrozumieć". Ojciec Modesta Aniszczyka, Bogdan, to również radny.

Boki zrywać można było także, gdy radni rozmawiali o kotach. Tak, o kotach, które próbowali... zdefiniować. "Chciałbym zaproponować definicję kota wolno żyjącego" - oznajmił Jacek Ossowski, przewodniczący rady miejskiej. "Otóż kot bezdomny, to jest taki kot, który jest urodzony z udomowionego kota, tzn. jego rodzice zaznali szczęścia mieszkania w domu. Natomiast kot wolno żyjący, to kot z bezdomnej matki i bezdomnego ojca" - precyzował.

Zaraz po tym uzupełniać definicję pospieszył Krzysztof Kilarski: "Mamy koty domowe, dzikie, koty wolno żyjące i koty bezdomne".

Są też radni, których żarty ocierają się o erotykę. Jerzy Michalak o Renacie Granowskiej, szefowej Platformy Obywatelskiej: "Działania pani przewodniczącej powodują u mnie grzeszne myśli". Szybko dodał, "że oczywiście, nie z uwagi na fizis pani przewodniczącej, choć to oczywiście też..." .

Teraz, na spokojnie, Jerzy Michalak twierdzi z uśmiechem: - Przecież nie da się ukryć faktu, że Renata to piękna, długonoga blondynka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska