18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Proces o eksmisję Romów z Kamieńskiego (RELACJA, ZDJĘCIA)

Bartosz Józefiak, Przemysław Wronecki
W piątek w sądzie okręgowym we Wrocławiu rozpoczął się proces o eksmisję rumuńskich Romów zajmujących dzikie koczowisko przy ul. Kamieńskiego. Przypomnijmy, że od kilku lat w barakach przy tej ulicy, bez bieżącej wody, mieszka kilkadziesiąt osób, które do tej pory nie zalegalizowały pobytu w Polsce. Teren należy do gminy Wrocław, która chce się stamtąd pozbyć koczowników.

PRZECZYTAJ RELACJĘ Z PIĄTKOWEGO PRZESŁUCHANIA:

11.17
Sędzia po spisaniu wszystkich dowodów przełożyła rozprawę na 10 stycznia, na godzinę 10. Dziś nie będzie więcej przesłuchań.

11.12
Sąd dopytuje o Alinę Gabor. Odpowiada Nina Gabor: nie ma jej dzisiaj. - Jest moja córka – wyjaśnia bezpośrednio do sądu, bez pomocy tłumacza.

11.06
Dwie młode osoby - chłopak i dziewczyna obserwujący sprawę - przyłożyli do szyby na sali sądowej transparent: „Koczowiska i mieszkania – wspólna sprawa”. Zostali wyprowadzeni na wniosek sądu przez policjantów.

Godz. 10.57
Pytania znów zadaje obrońca. - Jakie ma Pan wykształcenie? Czy umie Pan pisać i czytać. Alexnadru Ciurar odpowiada, że nie ma wykształcenia i nie umie pisać i czytać.

Czy gdyby gmina Wrocław wskazała inne miejsce zamieszkania, czy przeprowadziłby się Pan tam?
- Tak, tylko gdzie mamy iść, nie mamy innego miejsca

Godz. 10.52
Jakie prace mógłby Pan wykonywać? – zadaje pytanie pełnomocnik miasta? - Mógłbym pracować przy zwierzętach, przy koniach na przykład – przy czymkolwiek, byle była praca.

Pełnomocnik miasta chce wiedzieć, gdzie pozwany pracował wcześniej. W odpowiedzi Pan Alexandru tłumaczy, że w Rumunii miał prace dorywcze, ale gdy się skończyły, przyjechali do Polski, bo tu jest lepiej. Gdyby nie było, nie przyjeżdżalibyśmy, nie męczyli dzieci.

- Na czym polega to męczenie dzieci? – dopytuje pełnomocnik miasta.
- My właśnie nie chcemy męczyć dzieci – odpowiada za pośrednictwem tłumacza Pan Alexandru.
- Ale na czym to polega? – dopytuje dalej pełnomocnik miasta.
- Chodzi o to, żeby dzieci się nie męczyły, chodziły normalnie do szkoły jak inne dzieci.
- Czy wie Pan, że w sierpniu i wrześniu gmina Wrocław namawiała mieszkańców Koczowiska, by dzieci chodziły do szkoły?
- Wiem – odpowiada Alexandru.
- Dlaczego więc nie poszły do szkoły?
- Nie posłaliśmy ich do szkoły, bo nie mamy ubrań i obuwia.

Godz. 10.48
Dalej pytania zadaje pełnomocnik. - Zeznał pan, że w Polsce przebywał Pan od trzech lat. Gdzie pan przebywał wcześniej?

- Przez chwilę byłem w Zabrzu, jakieś 3 miesiące temu. Mieszkamy we Wrocławiu, tu ludzie są dobrzy i nam pomagają.
- W jakich warunkach mieszka Pana rodzina w Zabrzu? – pyta pełnomocnik miasta.
- Mniej więcej w takich samych, co ja – zeznaje Alexandru.
- Pana małżonka przebywa w Polsce od 15 lat, Pan – od trzech. Kto się opiekował Pana rodziną w trakcie ich pobytu w Polsce, jak Pana nie było?
- Myndra, jedna z córek.

Ile Pan zarabia z żebractwa i zbieractwa złomu miesięcznie? - zadaje pytanie pełnomocnik miasta.
- 100, 200, maksymalnie 500 zł.– tłumaczy Alexandru, i na dokładne pytania pełnomocnika miasta mówi, że chodzi o kwoty miesięczne. – Żona zarabia, 200 - 300 zł.

- Czy próbował Pan podejmować prace tymczasowe na terenie Polski? Zadaje pytanie pełnomocnik miasta.
– Próbowałem, ale ludzie boją się nas zatrudniać, bo nie mamy obywatelstwa. Chcielibyśmy iść do pracy, wcale nie podoba nam się żebractwo i zbieranie złomu, ale jesteśmy do tego zmuszeni, bo nie mamy z czego żyć.

CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Godz. 10.42
Czy czujecie się bezpiecznie w nieruchomości przy Kamieńskiego? – zadaje pytanie mecenas. - Mniej więcej dobrze. Gdzie mamy pójść, jak mamy dzieci?

- Po spotkaniu z przedstawicielami Rumunii, pojechali Państwo do Warszawy żeby uregulować kwestii prawne z pobytem? – pyta mecenas Sikorski. – Nikt nie pojechał. Nikt nam nie powiedział o tym – pada odpowiedź.

Godz. 10.35
Na pytanie sądu, czy mają inne miejsce do życia, pozwany Alexandru odpowiada pytaniem: A gdzie niby mamy mieszkać?

Mecenas Sikorski pyta, dlaczego nie starali się o pomoc socjalną?- Nie wiedzieliśmy, gdzie mielibyśmy się o nią zwrócić. Na pytanie mecenasa, czy ktoś z miasta zwracał się do nich o pomoc, słyszy – nikt nas nie informowała o formach pomocy.

- Czy ktoś ze strony miasta proponował inne miejsce zastępcze? – pyta mecenas Sikorski.
- Nikt tego nie proponował – mówi Alexandru Ciurar.

Godz. 10.32
Sędzia pyta dalej, dlaczego wybrali akurat działkę przy Kamieńskiego. - Szukaliśmy innych miejsc, ale nic nie znaleźliśmy, a tam była już ceglana budowla, to miejsce wydawało się dobre.

Alexandru Ciurar tłumaczy później, że osoby mieszkające przy Kamieńskiego raczej się nie zmieniają, mieszkają generalnie te same osoby od lat. Mieszkamy w barakach.

Nie mamy willi, pałaców, tylko w tych barakach. Jesteśmy biedni. Żyję z żebractwa i zbierania złomu

Godz. 10.27
Kto z Panem mieszka przy Kamieńskiego? Jacy członkowie rodziny? – pyta sąd. - W pewnym sensie wszyscy mieszkańcy są rodziną – tłumaczy. Na pytanie sądu, ile osób tam mieszka, mówi – wszyscy, którzy są na sali.

Godz. 10.24
Teraz zeznaje pan Alexandru Ciurar. Zeznaje, że od 3 lat mieszka we Wrocławiu przy ulicy Kamieńskiego. - Przyjechałem do Polski, bo w Rumunii jest bieda. Chciałem zarobić na dzieci – nie poprzez kradzież, tylko przez zbieranie złomu.

Godz. 10.18
- Czy dzieci mają dokumenty tożsamości? – Pyta mecenas. – Wszystkie dzieci mają akty urodzenia wydane w Polsce – mówi pani Victoria.

Pełnomocnik miasta pyta: czy zapłaciła Pani kiedyś mandat za żebractwo? – Tak, w wysokości 300 złotych. Złapała mnie kiedyś straż miejska – mówi pozwana.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Godz. 10.15
Na pytania odpowiada kolejna pozwana. - Przychodzą do Państwa różne organizacje pomagające Państwu, przynoszące jedzenie. Czy próbowali Państwu tłumaczyć, jakie są wasze obowiązki prawne – pyta mecenas Sikorski. Pozwana mówi, że nie. – Przynosili tylko jedzenie i wychodzili - twierdzi.

Pełnomocnik miasta pyta, dlaczego wybrali akurat Wrocław. - To nie był specjalny wybór, raczej przypadek. Jedna z córek była już we Wrocławiu, przyjechałam do córki. Córka urodziła dwoje dzieci, chcieliśmy mieszkać razem.

- Czy odwiedzali Państwa przedstawiciele ambasady Rumunii? -zadaje pytanie pełnomocnik miasta. - Pamiętam, że było takie spotkanie. Rozmawiano m.in. o tym ,że niektóre dokumenty są nieaktualne i trzeba pojechać do Warszawy, żeby je uaktualnić.

Ile lat mają dzieci pani córki? – ponownie pytanie zadaje mecenas Sikorski. - 7, 4 i 2 – pada odpowiedź.

Godz. 10.07
Dalej pełnomocnik miasta pyta, co dzieci robią w tym czasie, jak powinny być w szkole?
- Idą do miasta, starają się o jedzenie, potem wracają, bawią się.

Pełnomocnik miasta dopytuje, co dokładnie robią. Pozwana odpowiada – jadą ze mną do miasta, siadamy gdzieś i prosimy przechodniów o jedzenie, ale nie o pieniądze. - Czy wie Pani, że legalny pobyt w Polsce obcokrajowca bez rejestracji to 3 miesiące?

- Nic nie wiem o obowiązku rejestracji - mówi Victoria Ciurad.

Godz. 10.03
Pełnomocnik miasta pyta, czy w ciągu 15 lat pobytu w Polsce opuszczała Polskę i wracała do Rumunii?

- Tak, zdarzyło się tak trzy, może 4 razy. – mówi pani Victoria

- Czy przez 15 lat dzieci podjęły jakąkolwiek naukę? – Pyta dalej pełnomocnik miasta.

Dzieci nie chodziły do szkoły, bo pozwana miała obawy, by wysłać dzieci do szkoły.

Godz. 9.57
- Dalej mecenas pyta, czy zdarzało się, ze osoby spoza społeczności napadały lub niszczyły ich własność? Zdarzały się przypadki, że przychodziły osoby pijane i prosiły, by opuścić to miejsce – zeznaje Victoria Ciurad. Czy to były prośby, czy agresywne stwierdzenia? Pyta mecenas.

Raczej to były groźby. Grożono, że zostaniemy podpaleni lub nawet zamordowani. - Czy prosiliście o pomoc straż miejską? – pyta mecenas Sikorski.

- Informowaliśmy straż miejską i przyjeżdżała policja, straż miejska, rozglądali się na miejscu, i odjeżdżali. - Czy ma Pani pieniądze na powrót do domu do Rumunii? – pyta mecenas.

- Nie mam – mówi pozwana.

Godz. 9.57
- Część osób opuszczała koczowisko, a na ich miejsce przyjeżdżali członkowie ich rodzin - mówi pozwana Victoria Ciurad.
- Mecenas pyta, czy czują się tam bezpiecznie pojedynczo, czy w grupie. - Tylko razem. To leży w naszej tradycji, by prowadzić zbiorowe życie - twierdzi kobieta.

Godz. 9.52
Czy staraliście się o pomoc socjalną? – pyta mecenas.

Staraliśmy się o pomoc od kościoła, ale dostaliśmy ją za pierwszym razem. Za drugim powiedziano nam, że nie jesteśmy stąd, i musimy uporządkować swoje sprawy żeby dostać pomoc.

Dalej pozwana zeznała, że były próby uporządkowania dokumentów, ale w urzędzie miasta powiedziano nam, że musimy najpierw przedstawić dokumenty z miejsca pracy.

Dalej pozwana pokazuje sądowi dowód osobisty

Godz. 9.45
Dalej sąd pyta, dlaczego wprowadziła się akurat przy ul. Kamieńskiego. Po tym, jak zostali usunięci z okolic Marino, spali tam, gdzie mogli. Zimą znaleźli się na Kamieńskiego, zbudowali tam sobie baraki.

Wtedy pojawiły się tam mniej więcej 3- 4 rodziny. Przywiezione z okolic Marino przez Straż Miejską – zeznała pozwana.

Gdybym miała gdzie pójść, już dawno bym to zrobiła, po otrzymaniu pisma z urzędu miasta – dodaje.

Sąd pyta, czy słyszała o skargach okolicznych mieszkańców? – Nie wiem – odpowiada pozwana.

Sąd pyta, czy słyszała o skargach okolicznych mieszkańców? – Nie wiem – odpowiada pozwana.

Mecenas Sikorski pyta, czy córki i dwóch synów są pełnoletni, czy niepełnoletni?
Jedno dziecko ma 22 lata, drugie – 20, trzecie – 18, czwarte i 14?

Godz. 9.42
Sąd pyta, w jakim rodzaju mieszkania mieszka i z czego żyje. – Mieszkamy w barakach, żyjemy z rybactwa, mąż zbiera złom – odpowiada pozwana.

Gdzie wcześniej Pani mieszkała? Przed Kamieńskiego? – pyta sąd. – W pobliżu Marino, w pomieszczeniach, które zostały zniszczone- pada odpowiedź.

CIĄG DALSZY RELACJI NA KOLEJNEJ STRONIE:

Godz. 9.38
Sąd pyta, z iloma osobami mieszka przy ul. Kamieńskiego. Kobieta twierdzi, że nie zna wszystkich, nigdy nie liczyła, ile osób dokładnie tam mieszka. Mniej więcej 50 osób. Sąd pyta, jak często te osoby opuszczają koczowisko, wprowadzają się, wyprowadzają. – Byli tacy, którzy tam mieszkali, wyjechali i już nie wrócili. Nie pojawiają się nowi – zeznała.

Godz. 9.33
Sąd oddalił ten wniosek obrony (o biegłego z języka romani). Zeznaje pierwsza mieszkanka koczowiska – mająca 40 lat. Mówi, że w ogóle nie rozumie języka polskiego. Mieszka we Wrocławiu od około 7 lat. Przy Kamieńskiego od ok. 3 lat. Ma obywatelstwo rumuńskie, mieszka tam z mężem i dziećmi. Mieszka z mężem Alexandru Ciurar, a także synem i córkami.

Godz. 9.30
- Nawet jeśli przetłumaczy się im pismo na rumuński to im nie pomaga, bo wielu z nich nie mówi po rumuńsku, tylko głównie po romsku - mówi mecenas Sikorski, dlatego prawnik postuluje wprowadzenie biegłego z języka romani, a nie tylko z rumuńskiego – by nie doprowadzić do przekłamań.

Sąd pyta, w jaki sposób mecenas porozumiewa się z klientami. – Za pośrednictwem jednego z klientów mówiącego po polsku – odpowiada mecenas.

Pani tłumacz z rumuńskiego mówi – każdy obywatel Rumunii moim zdaniem rozumie język rumuński, nawet jeśli od dawna się nim nie posługiwał. Rozumieją prosto sformułowane pytania w języku rumuńskim.

Godz. 9.24
Mecenas Sikorski (przypomnijmy, że reprezentuje on Romów) wnosi o przesłuchanie wszystkich pozwanych ze względu na bezprecedensowy charakter sprawy. W sądzie stawiło się około 20 osób romskiego pochodzenia, nie są to wszyscy pozwani.

Godz. 9.17
Agata Ferenc ze stowarzyszenia Nomada mówiła przed procesem: Moim zdaniem nie skończy się on dzisiaj. Sąd powinien zbadać sprawę poważnie

Godz. 9.12
Sędzia nakazuje oddzielną rozprawę co do pozwanych, którym nie doręczono pozwów na czas - ok. 10 osób

Mecenas Sikorski postuluje O skierowanie sprawy do procesu mediacyjnego. Pełnomocnik miasta nie widzi takiego powodu, gmina Wrocław kilkukrotnie wskazywała miejsca na terenie Wrocławia, gdzie Romowie mogliby się przenieść. Gmina nie widzi możliwości mediacji

Godz. 9.05.
Rozprawa właśnie się rozpoczęła. Do sądu przybyli wszyscy wezwani przez sąd Romowie - około 40 osób. Reprezentuje ich mecenas Aleksander Sikorski poproszony o pomoc przez stowarzyszenie Nomada, które zajmuje się prawami Romów.

- Pozwani nie są osobami, które znają prawo polskie - z powodów lingwistycznych, a nawet w sytuacji przetłumaczenia na rumuński, nie są w stanie zrozumieć przepisów prawa i pouczeń. Pozwani nie rozumieją skutków prawnych i efektów procesowych - mówi mecenas Sikorski.

CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

* * *
Urzędnicy wrocławskiego magistratu złożyli pozew o eksmisje w kwietniu tego roku. Pozwano w sumie 47 osób pochodzenie romskiego. Wcześniej miasto zawiadomiło policję o popełnieniu wykroczenia, polegającego na nielegalnym zajmowaniu przez Romów terenu, za co grozi grzywna.

Wcześniej, bo pod koniec marca rumuńscy Romowie z obozowiska przy ul. Kamieńskiego otrzymali od magistratu dwa pisma. W jednym z nich urzędnicy napisali, że mieszkańcy koczowiska łamią prawo, zajmując nielegalnie teren miejski; drugie pismo zawierało wezwanie do opuszczenia koczowiska. Jednocześnie magistrat deklarował, że Romowie mają szansę na otrzymanie mieszkań socjalnych od miasta. Jednak urzędnicy sami wątpili, by mieszkający na koczowisku zgodzili się na takie rozwiązanie...

Urzędnicy tłumaczyli, że miasto zdecydowało się na podjęcie kroków prawnych m.in. po wielokrotnych skargach na "uciążliwe sąsiedztwo" ze strony mieszkańców okolicznych bloków. Romowie nie opuścili koczowiska w terminie wyznaczonym przez magistrat.

Przypomnijmy również, że miasto musiało w międzyczasie poprawiać wniosek do sądu. Chodziło między innymi o przetłumaczenie go na język rumuński. Sam proces będzie monitorowany przez stowarzyszenia broniące praw Romów. Chodzi między innymi o "Nomadę" oraz Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska