Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Poczta w centrum prawie nie działa. Opóźnienia w dostarczaniu przesyłek to nawet 6 tygodni

Marcin Kaźmierczak
Poczta ma problem z odbiorem przesyłek z ulicznych skrzynek. Ta na pl. Legionów była we wtorek tak mocno przepełniona, że wystawały z niej listy. Wyjaśniano nam, że listonosz z tego rejonu był  na L4
Poczta ma problem z odbiorem przesyłek z ulicznych skrzynek. Ta na pl. Legionów była we wtorek tak mocno przepełniona, że wystawały z niej listy. Wyjaśniano nam, że listonosz z tego rejonu był na L4 Marcin Kaźmierczak
Ogromne opóźnienia w dostarczaniu listów przez Pocztę Polską. Do Opery Wrocławskiej przesyłki docierają nawet po sześciu tygodniach.

- Listonosz przychodzi do nas zwykle raz na dziesięć dni. Dostajemy listy z bardzo dużym opóźnieniem. Pod koniec ubiegłego tygodnia otrzymaliśmy całą stertę listów poleconych, także priorytetowych, nadanych dwa, a nawet trzy tygodni temu - mówi Radosław Pabian, specjalista ds. impresariatu Opery Wrocławskiej, który zgłosił nam problem. - Ostatnio dostaliśmy także zwykły list nadany 31 października. Do listów adresowanych miesiąc wcześniej zdążyliśmy się już przyzwyczaić... - dodaje.

Podobny problem ma więcej firm w ścisłym centrum miasta, obsługiwanych przez Urząd Pocztowy nr 66 przy ul. Kościuszki i nr 68 przy ul. Małachowskiego.

- To szczególnie uciążliwe, gdy czekamy na ważne pismo. Jeszcze gorzej, jeśli otrzymujemy faktury już po terminie płatności - twierdzi Natalia Gan z jeden z firm przy ul. św. Antoniego. - Problem z pocztą miała także jedna z naszych pracownic, której zwolnienie lekarskie dotarło do nas dopiero po trzech tygodniach - dodaje.

Jaki jest powód tak długiego czasu oczekiwania na przesyłki? Jak informują przedstawiciele Poczty Polskiej - to brak rąk do pracy, a w zasadzie ramion do noszenia ciężkich pocztowych toreb. We Wrocławiu jest blisko 30 wakatów.

- Prowadzimy 20 rekrutacji na etaty dla listonoszy oraz 10 na zastępstwo - mówi Zbigniew Baranowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej. Jak dodaje, doręczyciele pracują również w soboty, a we wrocławskiej sortowni pracują też osadzeni ze strzelińskiego Zakładu Karnego.

Według Piotra Moniuszki, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty, przeciętnie w każdym z wrocławskich urzędów pocztowych nieobsadzone są nawet trzy rejony, a w kolejnych miesiącach sytuacja może jeszcze bardziej się pogorszyć. - Po nowym roku z firmy ma odejść dwudziestu listonoszy i to pracowników z dużym doświadczeniem. Nie wytrzymują po prostu narzuconej presji - zdradza Piotr Moniuszko.

Oferowana płaca także nie zachęca do podjęcia trudu noszenia pocztowej torby. Nowy pracownik, który przyjdzie z ulicy zarobi na rękę ok. 1400 zł. Osoba pracująca kilka lat otrzymuje dodatek stażowy wynoszący przeciętnie 200-300 zł. To wszystko za pracę od świtu do nocy.

- Dziennie listonosz doręcza ok. 100 przesyłek poleconych, które musi dostarczyć do rąk adresata. Do tego dochodzi jeszcze korespondencja zwykła - wymienia Moniuszko.

Listonosze muszą też werbować ludzi do zakładania kont i brania kredytów w Banku Pocztowym, sprzedawać kartki i znaczki. W okresie Wszystkich Świętych sprzedawali znicze. - Listonosz to już bardziej komiwojażer - ocenia Moniuszko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska