Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Na balu Dutkiewiczów zebrano 1 mln 307 tys. zł (ZDJĘCIA)

Jacek Antczak
- Wszystko dobrze? A gdzie mucha? Nie ma muchy? Mucha musi być - o godzinie 21 wpadłem na jednego z gości 9. Balu Dobroczynnego Anny i Rafała Dutkiewiczów we Wrocławiu, który w towarzystwie księdza Cezarego Chwilczyńskiego, dostojnie przechadzał się obok tańczących.

Najpierw upewnił się, że u mnie "wszystko dobrze" (życiowo i zdrowotnie), a potem strofował za niekompletny strój balowicza. Nawet nie próbowałem się tłumaczyć… kardynałowi Henrykowi Gulbinowiczowi. Kilka minut wcześniej powiedział ze sceny, że w tym miejscu spotykają się ludzie, którzy lubią się dzielić z tymi, którym się gorzej wiedzie i potrzebują wsparcia.

- Ale największą niespodziankę w dniu, gdy licytujemy pióro papieża, sprawił nam Benedykt XVI. Mam nadzieję, że wielu z państwa spotkam też 1 maja na uroczystościach beatyfikacyjnych Jana Pawła II - przemawiał kardynał do gości w ekskluzywnie i gustownie zaaranżowanym wnętrzu Hali Ludowej. Na środku spora część parkietu przeznaczona była na tańce, po bokach ustawiono ponad 100 kilkuosobowych stolików (w białej tonacji). Naokoło ulokowano szwedzkie stoły i bufety, uginające się od przygotowanych przez restauratorów i hotelarzy potraw i alkoholi. Dyskretną pomocą służyli balowiczom kelnerzy i kucharze.

"Pozowodzenia" życzy Lukas

Sobota. godz. 18.55. Eleganckie pary kierujące się w kierunku Hali Ludowej (Hali Stulecia), mijają grupę równie szykownie ubranych nastolatków. Kilku z nich przed wejściem do jednej z sal Wytwórni Filmów Fabularnych dyskretnie "polewa" z ukrytej za pazuchą "półlitrówki". Młodzi ludzie nakręcają się przed konkurencyjnym balem: nieopodal mają studniówkę.

Przed Halą Ludową korek taksówek. Kilku panów z obsługi balu spaceruje wokół z metalowymi popielniczkami. Zastanawiają się, pod którym wyjściem postawić dwie, pod którym cztery. Wiedzą, że niektórzy goście muszą od czasu do czasu wyjść na dymka.

Do Anny i Rafała Dutkiewiczów ustawia się kolejka pań w różnobarwnych kreacjach i panów w ciemnych garniturach. Para prezydencka wita (i robi sobie zdjęcie) każdego gościa balu. Ci, którzy już weszli na salę - nie nudzą się. Na ekranie pojawiają się relacje z poprzednich imprez z informacją o ponad 6 milionach złotych, którymi ich uczestnicy wsparli dziecięce oddziały wrocławskich szpitali.

Sporo osób z zaciekawieniem ogląda przedmioty, które tej nocy będą licytować: furorę robią rękawice Tomasza Kuszczaka z Manchesteru United i koszulka Lukasa Podolskiego, polskiego napastnika reprezentacji Niemiec, z dedykacją: "Serdeczne pozdrowienia do Wrocławia, powozodzenia na 2012". Widać, że motywem przewodnim balu jest piłka nożna. - Cała Polska w cieniu Śląska - pozdrawia balowiczów piękna Karina. To jedyne zdanie, które potrafi wypowiedzieć Miss Panamy, jedna z triumfatorek wyborów Miss World. W ten sposób reklamuje hit aukcji: dwa złote (naprawdę) krzesełka. Miejsca najlepsze z najlepszych w sektorze VIP. - Po raz pierwszy w historii wszechświata mają państwo szansę na zarezerwowanie miejsc na nowym stadionie. Cena wywoławcza: 13 tysięcy złotych, ale mamy nadzieję, że coś państwo dorzucą - zachęcają prowadzący bal Magda Pawlinow, Marek Obszarny i Paweł Gołębski - prezenterzy TVP Wrocław. Uczciwie informują, że rezerwacja ma jedną wadę. Obowiązuje na sezon 2011/2012, ale z wyłączeniem meczów Euro 2012.
Nasz Armstrong to Pawlak

Godzina 20.15. - Chciałem zdementować pogłoski, że od przyszłego roku bal zostanie przeniesiony na stadion Wrocław. Dopóki będzie go organizować Ania, spotykamy się w Hali Stulecia - zapewnia, otwierając bal prezydent Wrocławia. A gość specjalny - kardynał Gulbinowicz - dodaje, że to najlepsze miejsce na wielką dobroczynną imprezę, gdyż spotykał się tu przecież z Dolnoślązakami Jan Paweł II.

"And I think to myself / what a wonderful world" - w rytmie tego nieśmiertelnego przeboju około godz. 20.30 rozpoczęło się to, na co uczestnicy - sądząc po frekwencji na parkiecie - czekali z utęsknieniem. Tańce. Luis Armstrong po wrocławsku nazywał się dziś Pawlak. "Najlepsza w Wielkopolsce" bigbandowa orkiestra Zbigniewa Pawlaka od razu przypadła do gustu gościom największego w Polsce balu. Nie wydziwiali - od początku grali wyłącznie słynne standardy taneczne.
Zaraz po rockandrollu, który miał rozgrzać tańczących, przystąpiono do pierwszej licytacji: 5, 10, 20, 30 tysięcy po raz pierwszy, drugi i trzeci, gratuluję panu Grzegorzowi Dzikowi - gdy Paweł Gołębski sprawnie "naciągał" na największe datki, prezydent Dutkiewicz osobiście dostarczał do stolika właściciela firmy Impel sporych rozmiarów obraz irańskiego malarza, podarowany na aukcję przez małżeństwo Horszowskich.

Równie szybko poszło z winem, które kiedyś dominikanin o. Maciej Zięba otrzymał od Jana Pawła II. Ta butelka zresztą jest świetnie znana uczestnikom balu: co roku za kilkanaście tysięcy kupuje ją któryś z zamożnych wrocławian, by rok później przekazać na kolejną licytację.

Z kolei "Bona", rzeźba Stanisława Wysockiego, w kilkanaście sekund zdrożała ze 100 zł do... 50 tysięcy. - Czy dobrze usłyszałem, milion? - żartował prowadzący aukcję, starając się podbić cenę. Szczęśliwy właściciel "Bony" po przebiciu konkurencji wyszedł przed halę na papierosa (przyznał, że gdy jego firma "oświetlała" cały Ostrów Tumski, kardynał wciąż go pytał, czy już rzucił ten nałóg). - Upatrzyliśmy z żoną kilka rzeczy, ale najbardziej zależało nam na rzeźbie Wysockiego. Znamy artystę osobiście i mamy w domu już kilka jego prac, w tym małą "Powodziankę" - tłumaczy Krzysztof Folta, prezes zarządu firmy TIM. - Każdy zamożny wrocławianin powinien uczestniczyć w tym balu. Ja osiedliłem się tu 30 lat temu i była to najlepsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem - dodaje i wrócił na salę, by podpisać zobowiązanie, że pieniądze wylądują na kontach szpitali i fundacji, które wspierają goście Anny Dutkiewicz.

Gruby portfel na zapałki

- To nasz piąty bal, bo jeśli już się bawić, to na imprezie, która ma sens - tłumaczy architekt Zbigniew Maćków, próbując "duetu ryb miecznika z danteksem" ("Jedzcie, jedzcie, przywieźliśmy 80 kilo tych ryb, dla kilku osób jeszcze wystarczy - zachęca Theofilos Vafidis, grecki kucharz reprezentujący Pałac Aleksandrów z Samotworu). - Wiemy, po co tu przychodzimy. Bierzemy grube portfele i wracamy z pustymi. A potem tyle pudełek zapałek, że przez pół roku mamy czym zapalać w kominku - śmieje się Maćków.

Goście balu uczestniczą bowiem w loterii Teletombola. W niej nie ma pustych losów (150 zł sztuka). A jak nie ma nagrody - to zawsze wygrywa się pudełko zapałek. - To będzie niezapomniana noc - zapewnia gości Magda Pawlinow. - Zobaczymy, ostatnio wyszliśmy z balu jako ostatni, ja nawet boso - śmieje się Karolina Gonera, a jej mąż Robert zapewnia, że też baluje z ułańską fantazją: - Może nie wychodzę boso, ale w ostrogach!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska