Teraz sprawa trafi do Krajowej Izby Odwoławczej, która ma 15 dni, by zdecydować o przyszłości naszego stadionu. Najczarniejszym scenariuszem byłoby oddanie sprawy do sądu i nakazanie rozwiązania umowy z Maxem Böglem. To mogłoby skutkować odebraniem Wrocławiowi organizacji Euro 2012.
W magistracie upierają się, że takiego ryzyka nie ma. I to nawet, gdyby sprawa rzeczywiście trafiła do sądu.
Jeśli sąd uzna, że Wrocław złamał prawo, możemy stracić Euro 2012 w naszym mieście
- Stadion zostanie zbudowany do czerwca przyszłego roku. A sprawa w sądzie potrwa pewnie dłużej, nawet kilka lat - mówił wczoraj Sławomir Wojtas, prezes spółki Wrocław 2012. Dodał, że gdyby w grudniu ubiegłego roku miasto zdecydowało się w przetargu wyłonić nowego oferenta, to turnieju na pewno by u nas nie było.
Dlaczego? - Tryb tego postępowanie ciągnąłby się minimum pół roku - tłumaczy Wojtas, zwracając uwagę na sytuację, w której znalazła się Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Ona dwa tygodnie wcześniej niż Wrocław zerwała umowę z wykonawcami odcinka autostrady A 1 do granicy z Czechami. Rozpisano tam przetarg, ale budowa jeszcze stoi, bo dopiero udało się otworzyć oferty.
UZP nie ma jednak wątpliwości, że wrocławscy urzędnicy mogli się ze wszystkim wyrobić, bo już we wrześniu 2009 r. wiedzieli o opóźnieniach na budowie. Sprawa w sądzie i zerwanie umowy to tylko jedna z możliwości ukarania Wrocławia. Jeżeli KIO przychyli się do zdania prezesa UZP, może nałożyć na miasto karę do 150 tys. zł. Może też orzec, że wybór bez przetargu był niewłaściwy, ale nie wyciągać żadnych konsekwencji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?