Przed wrocławskim sądem rozpoczął się kilka dni temu proces Andrzeja K., szefa firmy Finroyal. Jest oskarżony o naciągnięcie 1716 osób z całej Polski na przeszło 100 milionów złotych. Oferował produkty podobne do lokat bankowych. Historia wygląda jak kalka słynnej sprawy Amber Gold.
Co ciekawe, większość - jeśli nie wszyscy - spośród 1716 pokrzywdzonych, wpłaciła swe pieniądze firmie Andrzeja K. w czasie, gdy trwało już śledztwo w sprawie firmy Finroyal. Zaczęło się ono w 2008 roku. Zarzuty przestępstw Andrzej K. usłyszał cztery lata później. A panika wśród jego klientów wybuchła, gdy historię „parabanku” opowiedziała telewizja TVN.
Sprawę wykryli klienci. Warszawski bankowiec pan Zbyszek w ciągu dwóch tygodni ustalił, że w sprawie firmy Finroyal coś śmierdzi. Dokładnie w połowie stycznia 2008 r. dostał ofertę ulokowania w tej firmie swoich oszczędności. Zadzwoniła do niego pani z informacją, że to wielka, międzynarodowa firma, działająca od 30 lat. Z centralą w Anglii i kapitałem sięgającym 88 milionów funtów brytyjskich. Zaczął sprawdzać te informacje. Trafił na stronę internetową „brytyjskiej” firmy. Była w języku angielskim, ale znalazł na niej sporo błędów stylistycznych i ortograficznych. Było jasne, że tekstów po angielsku nie redagowała osoba dobrze władająca tym językiem. Ustalił też, że firma powstała zaledwie kilka miesięcy wcześniej i nie działa na rynku od 30 lat.
Pan Zbyszek zawiadomił policję i prokuraturę w Warszawie. Tymczasem Finroyal wpompował potężne pieniądze w promocję swojej działalności. Firma nie miała prawa przyjmować lokat od ludzi. To zastrzeżone dla banków. Trzeba mieć koncesję. Ale Finroyal pożyczał pieniądze. Obiecując, że odda z procentem. To wolno każdemu.
Prokuraturze i policji cztery lata zajęło ustalenie, że w rzeczywistości działalność Andrzeja K. może być przestępstwem. Bo takim przestępstwem jest prowadzenie działalności bankowej bez licencji.
W 2009 roku - rok po zawiadomieniu od pana Zbyszka - prokuratura poprosiła służby brytyjskie o pomoc prawną. Trwało to wiele miesięcy. Ale ustalono, że firma Finroyal jest tylko zarejestrowana w Wielkiej Brytanii i nic tam nie robi.
W 2008 r. Komisja Nadzoru Finansowego wpisała spółkę Andrzeja K. na specjalną „listę ostrzeżeń” jako niewiarygodną. Ale o liście mało kto wiedział. Śledztwo się wlokło, a ludzie zwabieni reklamami w mediach, lokowali w Finroyal coraz większe pieniądze. Co się działo z tymi pieniędzmi? Niewielką ich część ulokowano w małych i nierentownych firmach. Część Andrzej K. próbował zainwestować kupując i sprzedając waluty, ale nie zarobił na tym. Dopiero w 2012 r. działalność Finroyal została zakończona. Zostały długi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?