Wrocławianie masowo ruszyli do swoich lekarzy po recepty, a później do aptek, by je wykupić.
- Ruch nam wzrósł o 40 procent - ocenia Stanisław Manulik, dyrektor ds. medycznych w Przychodni Kosmonautów przy ul. Horbaczewskiego we Wrocławiu. - Pacjenci proszą o wypisanie zapasu recept na trzy miesiące. Przede wszystkim na leki na serce oraz astmę - informuje.
83-letnia Bronisława Złotorowicz, którą spotkaliśmy wczoraj w Aptece Królewskiej przy ul. Krzywoustego we Wrocławiu, jest przerażona szykowanymi zmianami. - Leczę się na astmę i żylaki - opowiada. - W tej aptece miałam kartę seniora i 20 proc. zniżki. I tak ledwo mi starczało do pierwszego. Nie wiem, jak sobie poradzę - lamentuje.
Więcej na ten temat w czwartek w Gazecie Wrocławskiej
Według Ireny Knabel-Krzyszowskiej, wiceprezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej, nowa ustawa pozwoli wszystkim płacić tę samą, niższą cenę, choć na pewno nie będzie ona wynosiła ani jeden grosz, ani 1 zł. - Gdy ministerstwo wynegocjuje jednakową cenę dla leku refundowanego, to każdy pacjent w każdej aptece w Polsce zapłaci za ten lek tyle samo - podkreśla.
A moralność grosza czy złotówki za ten lek według niej polega na tym, że stosując takie rozwiązanie cenowe, apteka nie rezygnuje z własnego dochodu na rzecz pacjenta. Otrzymuje refundację na poziomie ustawowo regulowanym, za co płacą wszyscy ubezpieczeni. Przykład: lek za 100 zł apteka kupuje po 45 zł, a do tego NFZ refunduje 50 proc. od 100 zł. Sprzedawany w promocji po 1 zł daje 4 złote zysku na opakowaniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?