W końcu minionego tygodnia sytuacja w Szpitalu Specjalistycznym im. A. Falkiewicza przy ul. Warszawskiej wyglądała dramatycznie. Powodem było złożenie wypowiedzenia pracy przez dwudziestu lekarzy (w tym ordynatora) z oddziałów ginekologiczno-położniczego i neonatologicznego.
CZYTAJ TEŻ: Fatalne warunki w szpitalu im. Falkiewicza? 20 lekarzy złożyło wypowiedzenia
Wcześniej ginekolodzy i neonatolodzy napisali list otwarty do marszałka, w którym opisali fatalne warunki, w jakich muszą pracować i w jakich przebywają ich pacjenci. "Szpital nie dysponuje żadnymi nowoczesnymi metodami diagnostycznymi i leczniczymi, jak tomografia komputerowa, rezonans magnetyczny czy aparat do wentylacji oscylacyjnej, które w dzisiejszej medycynie stanowią podstawy diagnostyki i leczenia. Nie posiadamy nawet nowoczesnego aparatu USG, nie wspominając już o tym, że do niedawna nie mieliśmy nawet sprawnego aparatu rentgenowskiego" - to fragment z listu otwartego lekarzy.
Jak marszałek, właściciel placówki, zareagował na ten dramatyczny list? - W piśmie są postawione poważne zarzuty. Krzyżuje się tam wiele interesów, dlatego zanim marszałek odniesie się do tej sprawy, chce ją dokładnie przeanalizować - powiedziała nam wczoraj Paulina Bulanda z biura prasowego urzędu marszałkowskiego. Prawdopodobnie we wtorek urzędnicy wydadzą oświadczenie w tej sprawie.
Tymczasem lekarze, którzy zarzucali m.in. dyrektorowi szpitala Januszowi Wróblowi, że bagatelizuje problem, doszli z nim dziś do porozumienia. Co ustalili? - Postanowiliśmy, że o ustaleniach poinformujemy we wtorek na piśmie. Dziś mogę więc powiedzieć tylko, że mam nadzieję, że sprawa się dobrze skończy - stwierdził Janusz Wróbel, dyrektor szpitala na Brochowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?