Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Lekarze żądają podwyżek

A. Szejda, R. Święcki
Infografika: Maciej Dudzik
Jak zawsze w grudniu straszą, że po Nowym Roku nie otworzą gabinetów. Powód? Żądają podwyżek, a NFZ nie ma pieniędzy

Lekarze chcą, by miesięczna składka na jednego pacjenta wzrosła z 8 zł do 8,72 zł. Tłumaczą, że od trzech lat nakłady na podstawową opiekę zdrowotną są takie same.

W tej sprawie medycy zrzeszeni w Porozumieniu Zielonogórskim spotkają się dziś w Warszawie z przedstawicielami Narodowego Funduszu Zdrowia. Po raz kolejny będą rozmawiać o swoich oczekiwaniach dotyczących nie tylko większych nakładów na leczenie pacjentów, ale także organizacji ich pracy. Poprzednia wizyta lekarzy w stolicy zakończyła się fiaskiem.

- Z tego, co otrzymujemy od NFZ, nie tylko leczymy pacjentów, ale również musimy opłacić czynsz, rachunki za media, wypłacić pracownikom pensje czy kupić środki czystości - tłumaczy Elżbieta Protasiewicz z Praktyki Lekarza Rodzinnego D. Frydryszak i E. Protasiewicz s.c. oraz wiceprezes Dolnośląskiego Związku Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców.

Z symulacji, którą przeprowadziliśmy na przykładzie gabinetu lekarza opiekującego się grupą 2,5 tys. pacjentów, wynika, że otrzymuje on miesięcznie 20 tys. zł. Ponad 16 tys. zł pochłaniają jednak opłaty, które nie mają żadnego związku z usługami medycznymi. - Mamy coraz więcej obowiązków, rosną koszty utrzymania przychodni, natomiast nie dostajemy na naszą działalność żadnych dodatkowych pieniędzy - twierdzi Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego.

Ale Andrzej Troszyński, rzecznik centrali NFZ, twierdzi, że nakłady na podstawową opiekę zdrowotną wzrosły o 1,5 mld złotych na przełomie 2008 i 2009 roku. - Żądania lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego są nierealne - mówi Troszyński. - Nie mamy takich pieniędzy, a nasz budżet został zaakceptowany już we wrześniu.

1,2 mld złotych pochłonęłaby podwyżka stawek dla lekarzy rodzinnych

Od tego, jak potoczą się dzisiejsze rozmowy, będzie zależało, czy lekarze rodzinni otworzą gabinety 3 stycznia. Na Dolnym Śląsku zrzeszonych jest w Porozumieniu 60 proc. gabinetów. Spełnienie gróźb oznaczałoby utrudniony dostęp do lekarzy POZ, a pacjenci w mniejszych miejscowościach mogli-by w ogóle zostać pozbawieni pierwszej pomocy lekarskiej.

Lekarze rodzinni: Fundusz rzuca nam kłody pod nogi

Lekarze zrzeszeni w Porozumieniu Zielonogórskim spotkają się dziś na kolejnej turze rozmów w Ministerstwie Zdrowia. Od ich efektów zależy, czy po Nowym Roku otwarte zostaną gabinety podstawowej opieki zdrowotnej. Ostatnia wizyta przedstawicieli Porozumienia w stolicy zakończyła się fiaskiem. A lekarze zagrozili, że jeśli Narodowy Fundusz Zdrowia nie spełni ich oczekiwań, nie podpiszą umów. Jednym z punktów sporu jest stawka, jaką przychodnie otrzymują miesięcznie na każdego pacjenta. Lekarze chcieliby, żeby wzrosła z 8 zł do 8,72 zł.

- Te żądania są niemożliwe do spełnienia - mówi Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy centrali NFZ, i wyjaśnia: - Z naszych szacunków wynika, że podniesienie stawki, zgodnie z oczekiwaniami lekarzy rodzinnych, pochłonęłoby około 1,2 mld, a my takich pieniędzy w budżecie po prostu nie mamy.
Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego, dodaje, że podstawowa opieka zdrowotna od trzech lat jest finansowana na tym samym poziomie, ale koszty działalności przychodni rosną z roku na rok.
- Nasze przychodnie są firmami. Ich rentowność gwałtownie spada, bo NFZ ciągle dodaje nam obowiązków, nie dokładając pieniędzy - tłumaczy Jacek Krajewski.

Zaprzecza mu Andrzej Troszyński. - Na przełomie 2008 i 2009 roku nakłady na podstawową opiekę zdrowotną zwiększyły o ponad 1,5 miliarda złotych - tłumaczy rzecznik NFZ.

Elżbieta Protasiewicz z przychodni Praktyka Lekarza Rodzinnego D. Frydryszak i E. Protasiewicz s.c. oraz wiceprezes zarządu Dolnośląskiego Związku Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców podkreśla, że za pieniądze, jakie NFZ przekazuje na leczenie pacjentów, musi też opłacić czynsz i media, pensje pracowników, środki czystości itd. Dopiero to, co z otrzymanej puli zostaje, może po-dzielić pomiędzy siebie i wspólniczkę.

- A z tego z kolei musimy jeszcze opłacić podatki oraz ZUS - dodaje Protasiewicz. Bardziej jednak martwi ją rola, do jakiej sprowadzany jest lekarz rodzinny. Miał być tym, który jest najbliżej pacjenta. Tymczasem NFZ nakłada na niego coraz więcej zadań. A to przygotować sprawozdania, a to zweryfikować, czy pacjent jest ubezpieczony...

- Żeby sprostać wymaganiom, musiałabym zatrudnić dodatkową osobę albo zewnętrzną firmę - wyjaśnia Elżbieta Protasiewicz.

Rozrastająca się biurokracja to jedna z przyczyn niezadowolenia lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego (należy do niego 60 proc. dolnośląskich gabinetów). Obowiązki sprawozdawcze w przyszłym roku mają być jeszcze większe. Choć już teraz każda z przychodni musi wysyłać co miesiąc po kilkanaście raportów z listami pacjentów, udzielonych świadczeń i rozpoznań medycznych.

- Siedzimy jak na wulkanie, który w każdej chwili może wybuchnąć. NFZ zaskakuje nas weryfikacjami, które mogą skutkować odebraniem części pieniędzy z kontraktu. Oczekujemy jakiejś stabilizacji - tłumaczy Jacek Krajewski.

Andrzej Troszyński z NFZ odpowiada: - O nowych obowiązkach sprawozdawczych lekarze wiedzą już od sierpnia. Podobne zostały nałożone wcześniej na szpitale i ambulatoryjną opiekę specjalistyczną. Z tamtej strony nie słyszymy głosów sprzeciwu - tłumaczy rzecznik.

Jednocześnie dodaje, że nie wprowadzono ich po to, aby utrudniać komuś życie. Mają zapewnić m.in. racjonalną gospodarkę pieniędzmi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska