Księdza zatrzymano pod koniec grudnia 2012 roku. Obsługa hotelu Wrocław zwróciła uwagę na mężczyznę i trzynastolatka, którzy zameldowali się na kilka dni. Sprawa wydawała im się podejrzana, więc dyrekcja hotelu zawiadomiła policję. Funkcjonariusze z komisariatu na Jaworowej szybko ustalili, że zameldowany to osoba karana wcześniej za przestępstwa związane z pedofilią.
Urządzili zasadzkę. Zadzwonili do księdza z informacją, że do jego pokoju było włamanie. Podejrzewający podstęp ksiądz wysłał do hotelu znajomego organistę. Sam czekał schowany w aucie zaparkowanym przy ul. Gwiaździstej. Tego samego organistę ksiądz poprosił o schowanie pendrive'a. Gdy mężczyzna dowiedział się, o co policja podejrzewa Pawła K., oddał nośnik pamięci policji. Po kilku dniach ksiądz K. trafił do aresztu.
Z ustaleń śledztwa wynika, że pokrzywdzonych ma być trzech nieletnich chłopców. Do przestępstw dochodzić miało w 2005, 2010 i 2012 roku. Swoim ofiarom ksiądz wręczać miał prezenty: pieniądze, telefony komórkowe, karty telefoniczne, rower. Dwóch chłopców zabierał nawet na wycieczki zagraniczne. Rodzice jednej z ofiar oddali syna pod opiekę księdza K. - mając do niego zaufanie jako do duchownego. Było to jesienią 2010 roku. Chłopiec był przez księdza wykorzystywany seksualnie. W 2011 roku - za zgodą ufających mu wciąż rodziców - zabrał chłopca na wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie. Ksiądz jest też oskarżony o "utrwalanie" treści pornograficznych z udziałem jednego nieletniego chłopca.
W dwóch przypadkach - wynika z treści postawionych księdzu K. zarzutów - miało dojść do gwałtu. Prokuratura stwierdza, że dwaj chłopcy zostali wykorzystani "wbrew ich woli". Jeden z nich miał mniej niż 15 drugi - w momencie rzekomego gwałtu - mniej niż 18 lat. W tym pierwszym przypadku prokuratura zakwalifikowała zachowanie duchownego jako gwałt na nieletnim. To zbrodnia - jedno z najcięższych przestępstw jakie zna kodeks karny. Grozi za nie od trzech do 15 lat więzienia.
Prokuratura stawia mu też zarzut oszustwa. Na przełomie 2012 i 2013 miał wyłudzić co najmniej 4300 złotych od wiernych jako datki na misje w Boliwii. Zdaniem prokuratury ksiądz K. powoływał się na fakt pełnienia przez siebie posługi misjonarza w tym kraju co nie było prawdą.
Ksiądz K przez wiele miesięcy był aresztowany. Ale teraz areszt jest uchylony. Na rozprawę przyszedł w towarzystwie dwóch obrońców. Sądowi powiedział, że mieszka teraz z rodzicami i to oni go utrzymują. On niczym się nie zajmuje. Na wniosek obrony sąd utajnił proces po odczytaniu aktu oskarżenia. Argumentował to m.in. "ważnym interesem prywatnym" głównie nieletnich pokrzywdzonych. Poza tym - argumentował sąd - w czasie postępowania przed sądem mogą zostać ujawnione "okoliczności obrażające dobre obyczaje".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?