Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Już pięć osób zmarło w izbie wytrzeźwień

Marcin Rybak
Monitoring nie zapobiegł tragedii w izbie wytrzeźwień
Monitoring nie zapobiegł tragedii w izbie wytrzeźwień Piotr Krzyżanowski
Pięć osób zmarło od początku roku we wrocławskiej izbie wytrzeźwień. Trzy zgony uznano za "naturalne". Przyczyny śmierci dwóch osób bada prokuratura.

Najbardziej dramatyczny przypadek wydarzył się 12 września, gdy przypięta pasami do łóżka kobieta podpaliła się zapalniczką i kilka dni później zmarła w szpitalu. Miała spalone 70 proc. powierzchni ciała. Pomieszczenie było monitorowane.

Jak się dowiedzieliśmy, inny dramatyczny wypadek wydarzył się w lipcu. Samobójstwo popełnił 50-letni mężczyzna ze Żmigrodu. Był w pięcioosobowej sali. Według naszych informacji - podobnie jak w tej, w której spłonęła kobieta - był monitoring. Mężczyzna powiesił się na kracie okiennej.

- Prowadzimy śledztwo - mówi rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus. - Przesłuchaliśmy już innych pacjentów izby, którzy leżeli w tej samej sali. Jest też zabezpieczony monitoring.

W izbie wytrzeźwień przekonują, że w przypadku lipcowej tragedii - inaczej niż w związku z ostatnim pożarem - pracownicy dopełnili wszelkich formalności.

- Z tego, co wiem, zareagowali natychmiast - mówi Dominik Golema, wicedyrektor Departamentu Spraw Społecznych wrocławskiego Urzędu Miejskiego. - Zdjęli mężczyznę z kra-ty i zaczęli reanimować. Jak przyjechała karetka, to człowiek wciąż żył.

Problem w tym, dlaczego nie zauważono wcześniej, że mężczyzna przygotowuje się do samobójstwa. Dyrektor izby Janusz Łoziński od swoich pracowników słyszał relacje, z których wynikało, że na monitorze nic nie było widać. Mężczyzna siedział twarzą do okna i przygotowywał sznur z koszuli . Nie dało się tego zauważyć.

Potem błyskawicznie założył gotowy sznur na kratę i powiesił się. Na ratunek ruszono natychmiast. Dlatego po tej tragedii nie podjęto żadnych decyzji dyscyplinarnych. Natomiast po pożarze i śmierci 34-letniej kobiety pracę straciły dwie osoby. Wśród nich jest opiekunka. Zarzucono jej złamanie procedur. Powinna była co kilkanaście minut przychodzić do pomieszczenia, w którym leżała kobieta. A nie zrobiła tego.

- Nas jest za mało - przekonują anonimowo pracownicy izby broniący zwolnionej koleżanki. - Prosiliśmy dyrektora żeby zwiększyć liczbę pracowników na zmianie. Dla naszego bezpieczeństwa i dla bezpieczeństwa pacjentów - mówi jeden z pracowników. - Nie było żadnej odpowiedzi.

Dominik Golema przekonuje, że wtedy, gdy izba spodziewa się większej liczby pacjentów - na przykład w sylwestra, popularne imieniny czy w czasie jakiejś dużej imprezy w mieście - liczba pracowników jest większa niż w normalne dni. A na co dzień zwiększania liczby personelu nie potrzeba.

Trzy pozostałe śmiertelne wypadki w izbie zakwalifikowani jako "zgon naturalny", czy-li wynikający z nadużycia alkoholu. Nie ma śledztwa w ich sprawie. A może izba powinna być przy szpitalu, żeby człowiek z zagrożeniem życia mógł otrzymać natychmiastową pomoc lekarską? Może wtedy któraś ze zmarłych osób przeżyłaby?

- Dobre pytanie - mówi dyrektor Golema. Problem w tym, że to droga inwestycja. A opłaty za pobyt w izbie nie można podnieść, bo reguluje ją ustawa. Teraz jest to 250 zł za dobę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska