W niedzielę późnym popołudniem na parkingu pod pl. Nowy Targ zepsuły się szlabany oraz sygnalizacja świetlna przy wyjeździe. Przez to, do wyjazdu ustawił się sznur samochodów z włączonymi silnikami.
Po chwili, doprowadziło to do sytuacji, że w parkingu było bardzo dużo spalin, a to sprawiało że przebywający w nim kierowcy mogli się zatruć. Zadziałał system, który włącza się w takich sytuacjach. Na miejscu pojawili się strażacy, a wielkie dmuchawy rozpoczęły przewietrzanie trzech podziemnych kondygnacji obiektu.
CZYTAJ TAKŻE: WROCŁAW: PUSTKI NA PARKINGU POD PLACEM NOWY TARG. TO NIEWYPAŁ?
W pierwszej fazie akcji zarządzono ewakuację ludzi z obiektu, tak by nie doszło do zatrucia śmiertelnym czadem. Na miejscu poza strażakami pojawiły się także zespoły ratowników medycznych z karetek pogotowia.
ZOBACZ ARCHIWALNE ZDJĘCIA: TAK ZMIENIAŁ SIĘ PLAC NOWY TARG (GALERIA ZDJĘĆ)
Po wstępnym przewietrzeniu obiektu, gdy pomiar pokazywał, że stężenie tlenku węgla spadło do bezpiecznego poziomu, przystąpiono do dalszej części akcji. Zdecydowano się na stopniowe, kontrolowane wpuszczanie kierowców do środka, tak aby mogli oni wyprowadzić swoje auta.
ZOBACZ TEŻ: PARKING POD PLACEM NOWY TARG: 333 MIEJSCA I 20 AUT
Mimo sporego zamieszania, akcję przeprowadzono jednak w miarę szybko i sprawnie. Sytuacja jest już opanowana. Nie ma osób poszkodowanych.
Chaos na parkingu oczami kierowcy (LIST) - CZYTAJ na następnej stronie
Nie doszło do żadnej awarii świateł ani szlabanów. Po prostu ludzie, którzy zapłacili za bilet na górnym poziomie parkingu w biletomacie nie zdążali w ciągu regulaminowych 15 minut dojechać do szlabanów wyjazdowych.
Wybrałem się w niedzielne popołudnie z rodziną na wrocławski rynek. Pomyślałem - zaparkuje na nowym, drogim parkingu w centrum miasta przy ul. Nowy Targ. Wjeżdżając od tejże ulicy na parking wszystko wyglądało dobrze. Na słupie świetlnym informacja, że 29 miejsc wolnych. Dojeżdżamy do szlabanów po czym widzimy informację w miejscu poboru biletu: „brak miejsc – parking pełny proszę czekać. Zawrócić się nie da a przed nami stojący sznur samochodów. Praktycznie nic się nie zmieniało przez pierwsze 15 minut. W końcu ruszyliśmy, przejechaliśmy raptem 15 metrów i znów stop. Postój znacznie dłuższy.
Widząc co się dzieje na parkingu podszedłem do obsługi, aby otworzyła szlabany do wyjazdu tłumacząc, że trzeba by było rozładować korek i nie wpuszczać kolejnych aut. Robiło się groźnie, bo wszyscy zaczęli trąbić, każdy miał uruchomiony samochód i chciał jak najszybciej wyjechać z pułapki. Niestety, dowiedziałem się od pana z obsługi, że on ma miejsca wolne na parkingu i nie może zamknąć wjazdu. Również dostałem informację, że wszyscy którzy wjechali na parking muszą opłacić bilet. Ale jak to zrobić, skoro bilet opłacony musiałby być tak naprawdę przed samym szlabanem aby móc wyjechać w ciągu 15 minut. Ludzie, którzy opłacili bilety wcześniej musieli specjalnie podchodzić do obsługi (jedna osoba na tak wielki parking), aby Pan mógł po kolei każdy bilet sprawdzić czy został opłacony.
Zdenerwowany zadzwoniłem do straży miejskiej, a ta przekierowała sprawę do straży pożarnej. Była godz. 17:02 15 grudnia 2013 r. Chaos zgoda, brak organizacji zgoda, awaria – tylko i wyłącznie ludzka głupota.
Mam nadzieje że zostaną wyciągnięte jakiekolwiek konsekwencje od firmy, która zarządza parkingiem.
Pozdrawiam Jacek Pomian
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?