Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Działkę wartą ponad 4 mln zł zajęli skłotersi. Właściciele bezradni

OPRAC.:
Jerzy Wójcik
Jerzy Wójcik
Źródło: Agencja TVN
Starsze małżeństwo z Wrocławia od wielu lat jest w posiadaniu niemal hektarowej działki na osiedlu Kowale, położonej w pobliżu działki kolejowej. Teren jest warty nawet ponad 4 miliony złotych, ale od jakiegoś czasu tylko teoretycznie, bo właściciele nie są w stanie go sprzedać. Grożący zawaleniem budynek położony na prywatnej działce zajęli skłotersi i twierdzą, że mają prawo go zajmować. Policja przyjechała na miejsce, ale nie znalazła podstaw do interwencji. Rozżaleni właściciele są w tym momencie bezradni. Ich historię zaprezentował TVN w programie "Uwaga!".

Grupa młodych osób, squatersów zajęła położoną na wrocławskich Kowalach działkę Janiny i Ryszarda Ziarno. Małżeństwo o tym, że mają dzikich lokatorów, dowiedziało się prawie dwa miesiące temu. Najpierw ich znajomy zobaczył grupę młodzieży robiącej sobie zdjęcia a następnego dnia, w stojącym na działce, nieużywanym, grożącym zawaleniem pustostanie, pojawiły się kraty.

- Nabili drzwi gwoździami. Jak można zająć czyjąś posesję? Jestem tak zbulwersowany, że to jest coś niesamowitego. Zostałem przez nich zaatakowany. Uciekłem, mam ponad 70 lat. Ale Ryszard dostał gazem – opowiada pan Bronisław, który mieszka w pobliżu.

Wrocław: Działkę wartą ponad 4 mln zł zajęli skłotersi. Właś...

Działka państwa Ziarnów na sprzedaż

Młode osoby, które przebywają w budynku, nie chcą go opuścić. - Posesja była ogrodzona, była też brama. Do tego różne wywieszki – tablica z informacją, że to teren prywatny - proszę nie wchodzić. A na domu była też tabliczka, że grozi zawaleniem – opowiada Ryszard Ziarno.

- Działkę kupił mój tata. Mieliśmy sad, trzymaliśmy tu kury, kaczki, króliki. Nie mam teraz siły pracować na działce, a dzieci wykształciły się w innym kierunku i są, gdzie indziej – tłumaczy Janina Ziarno.

Państwo Ziarno są już na emeryturze. Działkę chcą sprzedać. Kupców było kilku, padły nawet konkretne oferty, które niestety zakończyły się fiaskiem, gdy na miejscu pojawili się squatersi.

„Mieszkamy na podstawie prawa”

Osoby, które mieszkają w budynku należącym do państwa Ziarno, zabarykadowały się w środku. Kiedy telewizja TVN pojawiła się z właścicielami terenu na miejscu – młodzi ludzie rozmawiali z dziennikarzami przez kraty.

- Aktualnie tutaj mieszkamy – oświadczyli.
- Na jakich zasadach? Na podstawie umowy? - pytał pan Ryszard.
- Na podstawie panującego prawa.
- A gdyby ktoś do waszego domu wszedł, jak sobie to wyobrażacie? – denerwował się właściciel budynku.
- Ale ten budynek, według naszej wiedzy od 20 lat stoi pusty.
- Jesteście bezdomni? Nie macie matki, ojca? – dopytywała pani Janina.
- Nie chce upubliczniać… i myślę, że koleżanki tak samo…
Przebywające w środku budynku młode dziewczyny oświadczyły, że chronią mir domowy.
- On obowiązuje prawnie. To jest zapisane w ustawie. To jest 336. artykuł kodeksu cywilnego.

Notatnik

Jakiś czas temu państwo Ziarno znaleźli porozwieszane na swojej działce kartki. Napisano na nich: „Samowolka na Bezdrożach 161. Jesteśmy grupą młodych osób, które zdecydowały się zamieszkać w opuszczonym i niszczejącym od 20 lat małym gospodarstwie. Stworzyliśmy tu chroniony prawem mir domowy, dzięki, któremu obejmuje nas prawo lokatorskie, w świetle, którego staliśmy się jego posiadaczami. To, co robimy, jest najczęściej nazywane skłotowaniem, bo polega, między innymi na zamieszkiwaniu opuszczonych budynków. Skłotowanie to dla nas sposób na życie, nasza życiowa samowolka, to odzyskiwanie marnujących się budynków, jedzenia, czasu i własnej swobody”.

- Żona znalazła też notatnik. Otworzyłem jego pierwszą stronę i czytam; „Kim jest Rysiu? Syn Janki? Ile ma lat? Ryszard Ziarno?”. Skąd się wzięło w nim moje nazwisko? Zrobili wywiad na nasz temat – przypuszcza pan Ryszard. I dodaje: - To jest zorganizowana grupa, która, co wynika z zapisów, chce przejąć nasz budynek na własne potrzeby.

Działka pana Ryszarda i pani Janiny ma blisko hektar. - Warta jest w granicach 4,5 mln zł. Jest gra warta świeczki? – pyta pan Ryszard.

„Gdzie jest sprawiedliwość?”

Małżeństwo do własnego budynku nie może wejść już dwa miesiące. Gdy pan Ryszard próbował to zrobić squatersi użyli wobec niego gazu łzawiącego. Kilka dni później gazem łzawiącym zaatakowano również policjanta. Państwo Ziarno złożyli wiec zawiadomienie do prokuratury o nielegalne zajęcie posesji oraz atak na właściciela. Do tej pory nic się w tej sprawie nie wydarzyło.

W naszej obecności właściciele działki kolejny raz poprosili policję o pomoc. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu. Z okna domu wyjrzał wówczas mężczyzna.

- Reprezentuję grupę mieszkańców tego budynku. Ci ludzie tutaj mieszkają, mają swoje rzeczy, łóżka i kuchnię – oświadczył przed kamerą TVN Tomasz Skoczylas ze stowarzyszenia Akcja Lokatorska.

Mężczyzna twierdzi, że squatersi mają prawo do mieszkania, w nieruchomości państwa Ziarno. - To się nazywa prawo posiadania, proszę sprawdzić w kodeksie cywilnym. Nie mają własności, ale weszli w posiadanie tego budynku. Weszli w złej wierze, ale dalej prawo ich chroni. Właściciel może podjąć kroki przewidziane w polskim prawie. Na tym powinno polegać jego działanie, a nie na próbach siłowego, bezprawnego, kryminalnego usunięcia mieszkańców budynku – powiedział przedstawiciel grupy.

Reporter zapytał, czy atakowanie właścicieli budynku mężczyzna, uważa za zgodne z prawem? - Była to próba powstrzymania nielegalnej eksmisji. Prawo przewiduje możliwość użycia siły w przypadku próby naruszenia miru domowego.

Jaki mężczyzna ma interes, w tym, co robi, skoro nie mieszka w budynku?
- Stowarzyszenie Akcja Lokatorska broni lokatorów, broni przestrzegania prawa lokatorskiego w tym kraju. Sytuacja jest jasna, osoby, które tutaj mieszkają mają prawo tu przebywać, dopóki nie będzie orzeczenia sądu o eksmisji.

Właściciel działki: Martwię się o żonę...

Obecna na miejscu policja nikogo nie wylegitymowała. Nie weszła też do budynku, twierdząc że potrzebuje nakazu prokuratorskiego. Zdaniem prawników, uchwalone kilka lat temu prawo, które miało ograniczyć działalność tak zwanych czyścicieli kamienic, w tym przypadku wyraźnie stoi po stronie dzikich lokatorów.

- Funkcjonariusze mogli wejść do środka, mieli możliwość. Ale policja, organy ścigania przyjęły taką postawę dosyć bierną wobec tego procederu, uznając, że powinno to być rozstrzygnięte przez sąd cywilny – mówi adwokat Patrycja Chabier.

Zdaniem prawniczki sprawa o eksmisję zwykle trwa w sądzie dwa lata. - Nie mam nawet pretensji do tych ludzi, co do policji i do prawa. Jak to możliwe, że nie mogę nic zrobić, żeby oni stąd wyszli, policja ma to głęboko w nosie – denerwuje się pani Janina.

- Jest to rzecz niewyobrażalna i zadaje sobie pytanie, gdzie tu jest sprawiedliwość społeczna? Martwię się o żonę, nawet nie chodzi o działkę, dobrze by było, żeby ona doczekała… - kwituje pan Ryszard.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska