Pół roku temu urząd marszałkowski przeniósł sporą część swoich urzędników do wynajętych pomieszczeń (parter i piętro) w biurowcu przy ulicy Ostrowskiego 7. Znalazł tam siedzibę między innymi prawie cały Departament Mienia Wojewódzkiego i Zasobów Naturalnych czy Departament Spraw Społecznych. Razem ze swoimi ludźmi na Ostrowskiego przeprowadził się też wicemarszałek Jerzy Łużniak. Jednak nie do końca. Zostawił sobie gabinet w głównej siedzibie urzędu marszałkowskiego przy Wybrzeżu Słowackiego.
Podwójne miejsce pracy jest wicemarszałkowi podobno niezbędne. Na Ostrowskiego, jak sam mówi, jest dla wygody swoich urzędników - żeby nie musieli jeździć kilka razy dziennie na Wybrzeże Słowackiego. Taka podróż miejskimi tramwajami i autobusami trwa co najmniej 40 minut. W gabinecie przy Słowackiego Łużniak bywa 2-3 razy w tygodniu - w dni, w które odbywa się zarząd województwa. A, jak zapewnia wicemarszałek, zdublowane gabinety nie są szczególnie kosztowne.
W urzędzie marszałkowskim wszyscy są przekonani, że dwie siedziby, na dwóch przeciwnych krańcach miasta to dobre rozwiązanie. W ten sposób udało się zebrać do kupy porozrzucane w całym mieście wydziały. Inaczej się podobno nie dało, bo województwo nie ma pieniędzy na budowę jednego biurowca dla wszystkich urzędników.
Jednak zdaniem specjalistów, komplikuje to życie i urzędnikom, i petentom. - Na zdrową logikę władza powinna mieć jedno centrum decyzyjne - przekonuje dr Radosław Solarz, wrocławski politolog. Jak dodaje, oczywiste jest, że urzędnicy lepiej pracują, kiedy szef jest na miejscu. - Może na Ostrowskiego powinni postawić maszt i wciągać flagę, kiedy wicemarszałek przyjeżdża - żartuje Solarz. - Wtedy wszyscy wiedzieliby, że muszą się ostro brać do pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?