Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Domy publiczne - uciążliwy sąsiad

Marcin Rybak
Prostytucja nie jest zakazana, karane jest zarabianie na cudzej prostytucji
Prostytucja nie jest zakazana, karane jest zarabianie na cudzej prostytucji M. Kulczyński
Przy al. Hallera we Wrocławiu od lat działa agencja towarzyska. Mieszkańcy domu denerwują się, ale skargi i prośby na policji nie przynoszą efektów.

Podobnie jest w kamienicy przy ul. Lelewela. Choć agencja towarzyska działająca tam przez wiele lat została zlikwidowana w lipcu 2007 przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, od kilku miesięcy działa znowu. I znów nie ma na nią mocnych.

- Z nimi pan nie wygrasz - mówi starszy mężczyzna z al. Hallera. Właśnie wraca ze spaceru z psem. - Sprawa była poruszana na zebraniu naszej wspólnoty mieszkaniowej, ale prezes bezradnie rozkłada ręce - tłumaczy.

W firmie Domus, która zarządza budynkiem przy Hallera, usłyszeliśmy, że agencją powinna się zająć policja, oni interweniowali i więcej zrobić nie mogą.

A policja odbija piłeczkę. - Często zarządcy i sami mieszkańcy mogą wiele zdziałać - uważa rzecznik komendy wojewódzkiej policji Paweł Petrykowski. - Zarządcy trzeba zgłosić, że w sąsiedztwie działa agencja, informować o zakłócaniu ciszy nocnej, o utrudnianiu zamieszkiwania. Wiem, że takie działania pomagają - radzi.

- Bez zeznań zatrudnionych w agencjach kobiet ciężko jest udowodnić przestępstwo - przekonuje policjantka z wydziału kryminalnego komendy wojewódzkiej. Przypomina, że przestępstwem nie jest sama prostytucja, ale zarabianie na tym, że ktoś inny ją uprawia. Za to grożą już trzy lata więzienia.
A kobiety najczęściej przekonują, że nie mają szefa, lecz same wynajmują mieszkanie.

Choć nie zawsze tak musi być. - Niedawno udało się nam udowodnić dwóm osobom z Wrocławia czerpanie zysków z prostytucji - przyznaje policjantka. - Nie zdradzę szczegółów, bo to jeszcze nie koniec sprawy - tłumaczy. Czy podobnie może być przy Hallera? My bez problemów dotarliśmy wczoraj do śladów wskazujących na to, że tutaj też może być łamane prawo.

Wystarczy zajrzeć na stronę internetową agencji. Szefowa lokalu - przedstawiająca się jako Ania - nie ukrywa, że to ona zarządza, zatrudnia, zwalnia.
Kilka dni temu jeden z klientów napisał skargę, że "usługa", którą zamówił, nie została należycie wykonana. Co więcej, kobieta wyrzuciła go z pokoju.
Ania odpowiedziała: "Dziękuję Panu za cenną uwagę i taka dziewczyna nie będzie od dzisiaj już pracowała u nas, bo nie tolerujemy naciągania klientów".
- To może być podstawa do wszczęcia śledztwa - przyznaje mecenas Krzysztof Barski, specjalista od spraw karnych, były wrocławski sędzia. - To oficjalne potwierdzenie, że ktoś może czerpać zyski z nierządu. Bo jest mowa o zatrudnieniu i zwalnianiu.
Zadzwoniliśmy do agencji przy Hallera, prosząc o rozmowę z szefową. Kobieta, która podeszła do telefonu, przyznała, że to ona, jako Ania, wpisuje się w internecie. - Może pani zwalniać i zatrudniać?

- Tylko sugerować właścicielowi, kogo zwolnić - odpowiedziała.
Kim jest ten właściciel, nie chciała powiedzieć. Przekonywała, że ani ona, ani właściciel przestępstwa nie popełniają, bo nie czerpią zysków z prostytucji. - Tylko wynajmujemy pokoje - zapewniała nas. Tłumaczyła również, że na Hallera jest cicho i spokojnie. I że ich lokal na pewno nie przeszkadza mieszkańcom.

Dziękuję Panu za cenną uwagę i taka dziewczyna nie będzie od dzisiaj już pracowała u nas, bo nie tolerujemy naciągania klientów

Policja wie, jaka jest prawda, ale przymyka na to oczy

Z byłym właścicielem wrocławskiej agencji towarzyskiej rozmawia Marcin Rybak

Jak właściciele agencji zabezpieczają się przed policją i zarzutami popełniania przestępstw?
Pieniążki od klienta biorą panie, nie szef. Firma zatrudnia taką panią jako hosteessę. A co ona robi z klientem, to już jej sprawa. Albo wynajmowany jest pani pokój za godzinę. I nie interesuje nikogo, co ona tam robi.

Słyszałem o agencjach, w których był regulamin, zakazujący paniom uprawiania seksu.
Z czymś takim się nie spotkałem, ale to bardzo możliwe. Papier jest cierpliwy. Każdy regulamin można napisać. Policja oczywiście wie, jaka jest prawda, ale przymykają na to oczy. Problem się robi, gdy panie są bite, zmuszane do prostytucji. Tak było kilka lat temu w agencji przy Lelewela, którą zlikwidowała ABW. To patologia.

Co mogą zrobić ludzie, którzy mają agencję w sąsiedztwie?
Wnieść jakiś protest, skargę.

Często się boją.
I to jest problem. Kręcą sobie w głowach filmy o straszeniu, groźbach, wywożeniu do lasu w bagażniku. A to bzdury. Szef takiej agencji będzie się chciał dogadać, nie straszyć. Raczej się gdzieś przeniesie. "Mieszkaniówki" są kłopotliwe głównie ze względu na protesty sąsiadów. Choć są niższe koszty. Ale jednak lepszy jest dom gdzieś na uboczu. Ja taką agencję kiedyś prowadziłem. MAR

Czy uważasz, że wrocławskiej policji uda się wygrać walkę z sexbiznesem?
Czekamy na komentarz!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska