Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Cyganie atakują na Rynku. Tylu żebrzących nie było od lat

Marcin Torz
Cyganie na Rynku we Wrocławiu
Cyganie na Rynku we Wrocławiu fot. Tomasz Hołod
Przez wrocławski Rynek nie sposób przejść nie będąc zaczepionym przez żebrzących Cyganów. - To prawdziwa plaga. Tak wielu ich tu jeszcze nie było. Wyzywają, plują, oblewają kelnerów i klientów ogródków letnich jakimiś dziwnymi płynami - wylicza Sławomir Onufrejów, właściciel dwóch restauracji na wrocławskim Rynku.

Cyganie zaczepiają wrocławian i turystów na różne sposoby. Jedni starają się wcisnąć zwiędłe kwiatki (za odpowiednią opłatą), inni próbują wzbudzić litość karteczką z informacją o chorobie dziecka, a jeszcze inni nachalnie zaczepiają gości restauracyjnych ogródków.

- To prawdziwa zmora - mówi Onufrejów. - Gdy wchodzą do ogródka i atakują moich gości, obsługa stara się reagować. Wtedy moi pracownicy są opluwani, wyzywani. A zdarza się też, że oblewani jakimś płynem z butelki. Ręce opadają - skarży się restaurator.

Dziś w południe w jednym tylko momencie na Rynku naliczyliśmy łącznie dwunastu żebrzących Cyganów. Nie licząc zespołu, która tradycyjnie już przygrywa wędrując od ogródka do ogródka.

Andrzej Dobek, właściciel trzech lokali gastronomicznych i szef stowarzyszenia Nasz Rynek, które zrzesza restauratorów z centrum Wrocławia, rozkłada ręce. - Nie wiemy już, jak sobie z nimi radzić. Są nachalni, a czasami bardzo agresywni. Nie tylko wobec obsługi, ale i gości. Nie da się prowadzić normalnego biznesu w takich warunkach - denerwuje się Dobek. - Jak to możliwe, że ponoć na Rynku jest jakimś parkiem kulturowym. Mandaty dostają Polacy którzy roznoszą ulotki, a Cyganie bezkarnie mogą żebrać i atakować ludzi - zżyma się.

Straż miejska wie o problemie żebrzących Cyganów. Jednak przyznaje, że niewiele może zrobić. - Możemy karać ich mandatami, ale nawet gdy opuszczą Rynek, to zaraz wracają z powrotem - mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik prasowy straży miejskiej.

Oburzeni zachowaniem Cyganów są też mieszkańcy. - Zawsze myślałem, że to taki żart... A jednak nie. Jadłem obiad w ogródku, gdy podeszła Cyganka wsadziła w talerz palca i zapytała, czy będę to jadł - mówi Arkadiusz Młynarczyk, wrocławianin. - Uważam, problem Cyganów powinno się jakoś rozwiązać i to szybko, zanim do Wrocławia przyjadą turyści. Wtedy będzie obciach - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska