18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Co dzieje się latem w akademiku

Jacek Antczak
Fot. Marcin Oliva Soto
Lucyna Piesiewicz spędza wakacje w akademiku T-19 przy Wittiga już 22. rok z rzędu. Z tym, że nie nocuje. Wychodzi o 15. Potem już tylko czasem odbiera telefony. Że nie ma klucza od pralni, że jakiś walet grilluje na korytarzu. Albo - nie daj Bóg - że przyjechała policja z jakimiś pytaniami.

Dzisiaj jest trochę dłużej, bo akurat żegna się z dwoma sympatycznymi Francuzami: Sylvianem Ruizem-Huidobro i Matthierem Menielle, którzy zwalniają pokój 609 i wracają do Marsylii. No i wita naszego fotoreportera - Janusza Wójtowicza. - Ooo, znowu się czegoś dowiem o mieszkańcach. Ostatnio zrobił pan zdjęcie ładnej waletce z I piętra i kuchenkom w pokojach, z którymi walczę od lat - śmieje się kierowniczka dyżurującego podczas kanikuły domu studenckiego Politechniki Wrocławskiej.

Volvo, stołówka i wielkie grillowanie
Romek Lachowicz jak na mieszkańca Góry przystało, mieszka na samej górze. Pokój 902, IX piętro, z ładnym widokiem: na zieloną część Biskupina. Student V roku elektroniki nie nudzi się w wakacje. Pracuje i pisze pracę magisterską. O pracy... - Jestem konsultantem w fabryce Volvo. Żeby zdążyć na 6.00, wstaję o 5.20, co dla studenta nie jest przecież porą normalną - żali się trochę student, który za trzy miesiące będzie bronił pracy pt. "Analiza i reorganizacja stanowiska wyposażenia wewnętrznego autobusów Volvo Bus Polska". - Wakacje? Można powiedzieć, że w akademiku wakacje są w trakcie roku akademickiego. Wtedy życie tu kwitnie - śmieje się Lachowicz. - W lipcu ludzie zostają w akademiku, żeby pracować. No i integracji też nie ma, bo trafiają tu ludzie ze wszystkich akademików - opowiada student, którego wakacyjny współlokator, Marek, całymi dniami jeździ samochodem po mieście. Dorabia jako instruktor prawa jazdy.

Roman żywi się sam (na skróty, przez dziurę w płocie obok kościoła, do spożywczego jest jakieś 150 metrów), bo twierdzi, że ceny w stołówce na parterze wzrosły.

Hm... Danie dnia - burrito kosztuje 4,50 zł. Najdroższe potrawy: pierogi ruskie lub z mięsem - 6 zł. Tylko na placek węgierski trzeba wydać aż dychę. - Jak student nie ma pieniędzy, to zje u nas zdrowy obiad za trzy pięćdziesiąt - tłumaczy Krystyna ze stołówki, wydając drugą porcję ruskich wyjątkowo głodnemu dziś mieszkańcowi DS Piast (niewielu studentów wie, że T-19 ma taką nazwę, a np. dyżurujący w wakacje małżeński T-6 to DS "Alcatraz"). - Składają się na niego ziemniaki plus dwie surówki - wyjaśnia zasady zdrowego żywienia pani ze stołówki prowadzonej przez... Klub Sportowy AZS Politechnika.

- Ten chiński ryż jest nawet podobny do chińskiego - chwali Yang Tian Xiao. Chiński student polibudy sam dorabia we Wrocławiu w chińskich restauracjach ("ale na kasie"), w wakacje schodzi też czasem z pokoju zjeść na stołówce coś typowo polskiego. - Dzupa. Dzupa jest niezła i... za dwa złote - wyjaśnia swoje preferencje kulinarne.

Łukasz, rocznik 1980, to weteran. Najstarszy lokator akademika utknął na piątym roku

Lucyna Piesiewicz jest przerażona monotematycznym, grillowym menu mieszkańców Wittigowa.
- Ciągle im mówię, że jak skończą studia, to będą mieli raka. Kupują kiełbasę za 5,20, do tego parę piw i grillują do oporu. I tak na okrągło - kierowniczka akademika przyznaje jednak, że w wakacje grillowe imprezy są rzadkie. - Jest upał, więc jak wracają z pracy, to padają i na balowanie nie mają siły.

ROP, straż pożarna i astma
- Jesteśmy tu, żeby strzec bezpieczeństwa studentów - mówi patetycznie Danuta Romanow-ska, ponad 60-letnia emerytka z firmy ABC Serwis, która od roku na zmianę z koleżanką strzeże akademika. Tradycyjne "portierki" odchodzą w przeszłość, odkąd uczelnie zatrudniają firmy ochroniarskie. Stricte akademicka obsada akademika jest trzyosobowa: kierowniczka, administratorka i konserwator. Sympatyczna ochroniarka-portierka lubi studentów i przyznaje, że najbardziej trzeba ich strzec przed... nimi samymi. - Bez nas chyba by się spalili - śmieje się Danuta Roma-nowska. - Strasznie są zapominalscy, podczas każdego obchodu zakręcamy w kuchniach na piętrach kurki z gazem. Czasem zostawiają nawet garnki z gotującym się obiadem i wychodzą z akademika.

W wakacje jest zdecydowanie spokojniej. Mieszkańcy nie są tak rozbawieni i na przykład mniej interesują się ROP-ami. W czasie roku akademickiego zdarza się, że zbijają szybkę, pociągają za wajchę i... - My biegamy, straż pożarna jedzie do nas na sygnale, chociaż nic się nie pali, a studentom jest bardzo wesoło - opowiada pracowniczka ABC Serwis, a ja rozumiem wagę anonsu na tablicy ogłoszeń: "Koszty przyjazdu straży pożarnej po nieuzasadnionym włączeniu ROP-a zostaną potrącone z kaucji studenta".

Nie opłaca się też zaciemnianie korytarzy: "Żarówki studenci kupują we własnym zakresie". Są też informacje dla pedantów: "Opiekunowie pralni na wakacjach mieszkają w pokojach nr..." i "Odkurzacz znajduje się na portierni". - Latem jest też mało kradzieży, co najwyżej znikają rowery, ale to już poza budynkiem - wyjaśnia pani Romanowska. - Ale musimy być czujni, bo różne rzeczy się zdarzają. Wczoraj wzywałam pogotowie, bo jeden z naszych obcokrajowców miał atak astmy. Ale już go wypuścili ze szpitala - uspokaja pani Danuta.

Imprezownia, dom starców i miłość na mieście
- Mieszka u nas wielu studentów z zagranicy: Portugalczyków, Chińczyków, Hiszpanów. Ostatnio, odkąd uczelnia zaczęła współpracę z Bombajem, mamy coraz więcej Hindusów - opowiada kierowniczka akademika.

Zdarza się, że polscy studenci wprowadzają ich w życie studenckie Wrocławia. Tak było z Olkiem Olinchenką, osiemnastolatkiem z Ukrainy (teraz pojechał nad morze pracować jako ratownik).
Zamieszkał w pokoju z Łukaszem Jabłońskim (rocznik 1980), najstarszym studentem mieszkającym w T-19, który utknął na V roku budownictwa. Zaprzyjaźnili się, choć Olek dziwił się, że jego kolega jest "aż tak stary".

Wojtek Kołacz z dziewiątego piętra od września sam zostanie takim studentem-obcokrajowcem. Jedzie do Szwecji na Erazmusa. Przedtem chce odwiedzić jeszcze rodzinny Lublin, więc zwozi rzeczy z pokoju do magazynów w piwnicy. Z ogromnej walizy wystaje... maszyna do pisania. - To pamiątka z mojej pracy w księgarni. Maszyna stała na wystawie, chcieli ją wyrzucić, to wziąłem. Nie wiem tylko, czy da się uruchomić, bo nie mam pojęcia, skąd wezmę wałki - tłumaczy student informatyki.
Wojtek to weteran Wittigowa. Mieszkał już niemal we wszystkich "tekach". Wystawia opinię: - T-16 - to była jedna wielka impreza, ludzie zżyci, co dzień ogniska. Z kolei T-17 nazywaliśmy domem starców. To przez obcokrajowców, którzy się nie chcieli integrować. W T-19 mieszka się nieźle, ale w wakacje to trochę za spokojnie, więc raczej czas spędzałem na mieście, u mojej dziewczyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska