Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Chłopak i dziewczyna w kałużach krwi. Telefon alarmowy milczy (LIST)

Marcin Rybak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne fot. Polskapresse
W nocy z 9 na 10 czerwca doszło na ul. Szewskiej do wstrząsającego wydarzenia. Czwórka rosłych ochroniarzy pewnego klubu skatowała bawiącego się tam chłopaka i jego dziewczynę. Telefon alarmowy 112 - nie po raz pierwszy - długo milczał, a karetka pojawiła się dopiero po 20 minutach. Policja zaś, gdy zjawiła się na miejscu, nie próbowała znaleźć sprawców. O całej sprawie pisze nam w liście internauta - świadek zdarzenia.

CZYTAJ TEŻ: Bandyci biją człowieka, a pod 997 nikt nie odbiera...

CAŁA TREŚĆ LISTU:

Chciałbym po krótce przedstawić sytuację, której byłem świadkiem w nocy z 9 na 10 czerwca, w ścisłym centrum Wrocławia. Wrocławia, czyli “Miasta Spotkań" bądź bardziej 'na czasie’ - Europejskiej Stolicy Kultury 2016.
Po godzinie dwudziestej drugiej, byłem świadkiem bardzo nie przyjemnego zdarzenia, które stoi w sprzeczności z epitetami wyżej wymienionymi. Na ul. Szewskiej, czyli w ścisłym centrum miasta, pod okiem monitoringu i jak wydawać mogło by się, miejscu uznawanym za bezpieczne, miała miejsce dramatyczna sytuacja. Z jedno z klubów, został wyrzucony jak mniemam chłopak razem z dziewczyną, przez czterech rosłych ochroniarzy. Z przekąsem, można by owych Panów nazwać 'koksami’. Ogoleni na łyso, silnie umięśnieni i w jednakowych czarnych koszulkach. Sytuacja nie była by przedmiotem mojego listu i prośby o reakcję, gdyby nie jej dalszy rozwój. Ci mężczyźni, zaczęli bowiem bić wyrzuconego z klubu chłopaka, a gdy ten upadł, kopali go nie zważając na nic. Chłopak stracił przytomność, a jego partnerka która próbowała coś zrobić w tej sprawie została silnie odepchnięta na ścianę i niestety, również kilka razy uderzona. Zajście trwało dosłownie chwilę, jednak obraz jaki pozostał, był naprawdę dramatyczny.
Po powrocie napastników do lokalu, dziewczyna leżała pod ścianą z twarzą we krwi, a chłopak również w kałuży własnej krwi leżał nieprzytomny. To jednak nie koniec historii, będącej moim zdaniem poważną rysą na wizerunku miasta, tak dumnie nazywanego przyszłą Europejską Stolicą Kultury. Chciałby tutaj wyraźnie zaznaczyć, że jest oburzające i godne najostrzejszej krytyki zjawisko jak (nie) funkcjonuje telefon alarmowy! Przechodnie i świadkowie sytuacji próbowali wezwać pomoc do potrzebujących, jednak było to niesamowicie utrudnione. Przy dzwonieniu na numer 112, okres oczekiwania na połączenie jest absurdalny! Przecież tutaj waży się życie ludzkie! Co gorsze, po opisaniu sytuacji - potrzebna karetka, w wyniku bójki dwie osoby nieprzytomne i zakrwawione - dyspozytor przełącza połączenie na policję. Myli się ten, kto przypuszcza iż jest to koniec tej tragikomedii. Oczekując na połączenie z dyspozytorem policji, mijają cenne minuty, w czasie których słyszymy - pogotowie policji wrocław, proszę czekać.
Karetka przyjechała po 20 minutach od podjęcia prób zgłoszenia zdarzenia. Z policjantów, nikt nie wszedł do klubu próbując znaleźć sprawców. Telefon, który według europejskich standardów miał usprawnić działanie służb odpowiedzialnych za porządek i bezpieczeństwo, wprowadza tylko większy chaos, dodatkowo utrudniając otrzymanie niezbędnej pomocy.
Z poważaniem,
świadek zdarzenia

Wyjaśnienie zdarzenia na drugiej stronie - CZYTAJ

CZYTAJ CAŁY LIST NA PIERWSZEJ STRONIE (KLIKNIJ)

Mężczyzna wyrzucony z pubu przy ulicy Szewskiej i pobity przez tajemniczych osiłków, został przez policję zatrzymany pod zarzutem posiadania narkotyków. Pobiciem policja się nie zajmowała bo - jak mówi rzecznik - sam pobity nie życzył sobie tego.

Nasz czytelnik był świadkiem, jak w niedzielę po 22.00 kilku mężczyzn - jakoby ochroniarzy jednego z klubów na Szewskiej - wyprosiło ze środka kobietę i mężczyznę. Na ulicy zaczęli bić, a później kopać owego mężczyznę. Kobietę która stanęła w jego obronie, też została kilka razy mocno uderzona.

Świadkowie próbowali wezwać pomoc, ale bardzo długo trwało łączenie z "alarmowym" numerem telefonu 112. Pogotowie ratunkowe do pobitego przyjechał po 20 minutach a policja jeszcze później. Na dodatek stróże prawa nawet nie próbowali szukać sprawców pobicia.

Jak wyjaśnił nam Krzysztof Zaporowski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji funkcjonariusze z patrolu nie podejmowali na miejscu żądnych działań, bo nie życzył sobie tego opatrywany w karetce mężczyzna. Tymczasem - tłumaczy rzecznik - uszkodzenie ciała to przestępstwo ścigane na wniosek pokrzywdzonego.

Mężczyzna - relacjonuje dalej Krzysztof Zaporowski - trafił do szpitala. Tu zaczął się awanturować i to tak mocno, ze lekarze wezwali policję. Przewieziono go do izby wytrzeźwień. Miał we krwi 2 promile alkoholu. Podczas przeszukiwania znaleziono przy nim narkotyki - mówi rzecznik. Nie ujawnił o jakie narkotyki i jakie ilości chodziło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska