W Espanoli wcześniej za półlitrowy kufel płaciliśmy 8 złotych, a teraz trzeba wydać aż 11. W Bernardzie, na czas Euro, piwo podrożało złotówkę. W Jazzdzie i PRL-u piwo było droższe podczas meczów Polaków - kosztowało 11 zł (normalnie 9). - Ale tylko dla turystów - uśmiecha się Andrzej Dobek, szef klubów. - Dla wrocławian było po normalnej cenie - mówi.
Nie wiadomo, czy ceny piwa po Euro zostaną obniżone. - U nas raczej nie - usłyszeliśmy w Bernardzie.
To zła nowina dla wrocławian, bo w powszechnym odczuciu piwo w ścisłym centrum Wrocławia i tak jest bardzo drogie. Kilka złotych tańsze można znaleźć choćby na uliczkach nieopodal Rynku. Co na to wrocławianie? - To kolejny powód, dla którego będę unikał Rynku. Tu już i tak było drogo, nie na moją kieszeń. Od dłuższego czasu chodzę na piwo pod nasyp przy Bogusławskiego. Tam piwo kosztuje sześć złotych - mówi Marek Jaskulski, student z Wrocławia.
Interesujące, że niektórzy restauratorzy nie dość, że nie podnieśli cen, to jeszcze krytykują tych, którzy tak zrobili. - Delikatnie mówiąc, budzi to mój niesmak - mówi Janusz Domin, szef Literatki i Johna Bulla. - W moich lokalach nie podniosłem w ogóle cen. Po co? Dla tych paru złotych? Przecież takie działanie może odstraszyć moich stałych klientów. Euro to nie wszystko - mówi Domin.
W dni meczowe część restauratorów zacierała ręce. Zyski mieli potężne. Jeden z nich zarobił po meczu Czechy - Rosja aż 10 tysięcy złotych na czysto. Ale niektórzy byli też załamani. Zwłaszcza ci, których lokale były odcięte od Rynku. Kibice - przez strefę - nie mogli łatwo dojść np. do restauracji Pod Papugami.
Jak Wy oceniacie podniesienie cen w lokalach na Rynku? Będziecie przychodzić do centrum, czy wybierzecie tańsze wrocławskie lokale na uboczu?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?