Funkcjonariusze z Wydziału do Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji zatrzymali Jacka L. 3 września tego roku na gorącym uczynku przyjmowania łapówki. W tym samym czasie tego samego oszusta zaczynało tropić wrocławskie CBA. Policja o działaniach tajnej służby dowiedziała się... przypadkiem. - Gdyby obydwie służby spotkały się w tym samym miejscu i czasie, i każda chciała zatrzymać tego samego człowieka, toby się jeszcze postrzelali... - śmieje się wrocławski policjant. - Bez przesady - odpowiadają agenci. - W obydwu instytucjach pracują normalni ludzie i nikt by zaraz tam po broń nie sięgał.
Tak czy siak w tym samym czasie dwie różne instytucje prowadziły bliźniaczo podobne do siebie działania. I policja, i CBA otrzymały doniesienie o przestępstwie od różnych osób, którym oferowano zatuszowanie sprawy karnej za łapówkę. I policjanci, i agenci poprosili zawiadamiających o pomoc w przyłapaniu Jacka L. na gorącym uczynku... Policjanci pracowali nad sprawą oszusta już od dłuższego czasu, gdy do gry weszli agenci tajnej służby.
Oficjalnie o tej historii nikt nie chce mówić. Nieoficjalnie krąży kilka różnych wersji wydarzeń. Według najdalej idącej, i CBA, i policja miały swoją zgodę na kontrolowane wręczenie łapówki, swoją zgodę na podsłuch. Rzekomo nawet CBA zaplanowało akcję zatrzymania - na 4 września. Dzień wcześniej Jacka L. ujęli policjanci.
Według innej wersji, policjanci przypadkiem dowiedzieli się o działaniach CBA, zanim służba ta zdążyła poważniej zaangażować się w całą sprawę. Doszło do spotkania, rozmów i ostatecznie CBA zostawiło sprawę policji. A jak to powinno wyglądać? Teoretycznie istnieją procedury zabezpieczające przed dublowaniem się działań różnych służb i różnych jednostek policji.
Jak to możliwe, że CBA w ogóle zaczynało sprawę, która już była załatwiana przez inną instytucję? Wszak istnieją procedury, które mają zabezpieczać przed podobnymi sytuacjami.
Co nie zadziałało? Gdyby nie przypadek, policja o działaniach Biura mogłaby się nie dowiedzieć. Niby nic strasznego by się nie stało, ale szkoda pieniędzy i zaangażowania funkcjonariuszy, którzy mogliby zrobić w tym czasie coś innego. Dlaczego tak się stało?
Policja i różne tajne służby - by uniknąć tropienia tych samych przestępców - mają tzw. bazę zainteresowań operacyjnych. Policja musi do niej wpisać każdego, kogo zaczyna rozpracowywać. Dzięki temu, jeśli kogoś zarejestruje np. policja we Wrocławiu, to i każda inna jednostka dowie się o tym i swoje informacje przekaże do Wrocławia.
Rzecz w tym, że służby specjalne i policja mają osobne "bazy zainteresowań". Policja nie wie, kim interesują się służby. Służby zaś mogą - choć nie muszą - sprawdzać bazę policyjną. - Najwyraźniej ktoś w CBA tego nie zrobił i stąd zaczęli tropić tę samą osobę.
Według nieoficjalnych informacji agenci próbowali jeszcze doszukiwać się w działaniach Jacka L. drugiego dna i chcieli sprawdzać, czy on rzeczywiście nie ma układów w prokuraturze.
Policjanci wiedzieli już, że nie ma. Co więcej. Jacek L. był już wcześniej karany za podobne przestępstwo. Wtedy udawał policjanta. Odsiedział część kary i został zwolniony przed terminem. Teraz będzie musiał nie tylko odpowiedzieć za nowe przestępstwo, ale i "dosiedzieć" 4-letni wyrok za podawanie się za policjanta.
Kłopotów mogą się spodziewać wszyscy, którzy prosili Jacka L. o załatwienie sprawy i obiecywali mu albo dawali pieniądze. A wcześniej sami nie zgłosili tego policji albo służbom tajnym.
Kto nas jeszcze może tropić
Instytucji parapolicyjnych i różnych tajnych jest sporo. Wiele z nich ma swoje oddziały, biura albo delegatury we Wrocławiu i w innych miastach Dolnego Śląska. Sam fiskus ma aż dwie formacje "zmilitaryzowane" zajmujące się m.in. łapaniem przestępców. Jakie?
- Wywiad skarbowy. Oficjalnie to "szczególna forma kontroli podatkowej". Jednostka odpowiadająca za ujawnianie podatkowych oszustów na największą skalę. Są u nas? A jak. Wystarczy tylko sprawdzić ogłoszenia o pracy. Jako jedno z miejsc zatrudnienia potencjalnych agentów "wywiadu skarbowego" wskazano w nich Urząd Kontroli Skarbowej we Wrocławiu.
- Służba Celna. Też ściga przestępców, m.in. przemytników i nielegalny hazard.
- Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma swoją delegaturę we Wrocławiu na ul. Łąkowej. Zajmuje się ochroną bezpieczeństwa państwa, ochroną tajemnic państwowych, walką z oszustwami gospodarczymi na wielką skalę a także kontrwywiadem. Oprócz głównej siedziby ma tajne bazy gdzieś w mieście. Jedna z nich mieściła się kiedyś... na terenie kompleksu fabrycznego po dawnej fabryce Pafawag.
- Centralne Biuro Antykorupcyjne. Może ścigać przestępców, kontrolować oświadczenia majątkowe oraz w ogóle kontrolować. Trochę podobnie jak NIK. Jakby ktoś chciał im coś donieść, może znaleźć agentów w niepozornej willi na ul. Rodakowskiego.
- Policja. O niej wiemy najwięcej. Choć nie wszyscy wiedzą, że też ma swoje tajne bazy w mieście. I ludzi, którzy są policjantami, choć nikt o tym nie wie.
- Wywiad: supertajny, działa za granicą, choć jeszcze w latach 90. miał niewielką komórkę we Wrocławiu.
- Straż Graniczna też ma prawo do tropienia i łapania przestępców. Też ma "operacyjnych", czyli tajnych funkcjonariuszy.
- Dwie tajne służby wojskowe. Kontrwywiad ma swoją komórkę we Wrocławiu. Wywiad zapewne też. Jednak nigdy o tym nie słyszeliśmy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?