Nasza czytelniczka opisuje sytuację, do której doszło we wtorek 15 października. - Po godzinie 23 czekałam na tramwaj linii 17 przy przystanku Opera. Tramwaj był potężnie spóźniony, czekałam na niego 20 minut. To jeszcze jestem w stanie zrozumieć - spóźnienia tramwajów się zdarzają, choć tak poważne opóźnienia raczej nie powinny mieć miejsca. W końcu tramwaj jednak przyjechał, ale na niewiele się to zdało – mówi Joanna Nowak.
Dlaczego? Bo linia 17 nie dojeżdża póki co do pętli przy ul. Przyjaźni. Ta droga oraz torowisko przy niej jest remontowane i tramwaje dojeżdżają tylko do pętli tramwajowej „Krzyki”. Stamtąd zaś pasażerów odbiera autobus zastępczy linii 717, który dojeżdża do znajdującej się obok Przyjaźni ulicy Siostrzanej.
- Jak się jednak okazuje, nie zawsze - żali się pasażerka. - Gdy dojechaliśmy na pętlę Krzyki, autobusu już nie było. Najwyraźniej nie poczekał na nasz tramwaj. To bez sensu, bo ten autobus istnieje tylko po to, by dowieźć pasażerów tramwaju! Musiałam na pieszo wracać z pętli Krzyki na koniec ul. Przyjaźni, a to ponad półgodzinny spacer, do tego w nocy. Rozumiem, że torowisko musi zostać wymienione, ale nie może być tak, że my nie mamy przez to jak dostać się do domów - wścieka się pani Joanna.
Co na to MPK? Rzeczniczka firmy Agnieszka Korzeniowska obiecuje, że opisaną sytuację sprawdzą pracownicy i ustalą, dlaczego autobus odjechał. - Faktycznie jego przejazd bez pasażerów tramwaju 17 nie ma sensu – komentuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?