Dramat wydarzył się w nocy z 26 na 27 lipca 2011. Dwaj zamaskowani mężczyźni weszli na teren stacji od zaplecza. Jeden z napastników zaczął szarpać się z pracownikiem stacji i dwa razy pchnął go nożem w klatkę piersiową.
Czytaj też: Gazeta Wrocławska Wyrok za zabójstwo na stacji Orlen utrzymany
Policja szybko ustaliła, że Wiktor Szewczyk "Stopa" to domniemany zabójca. Ale ten zdołał umknąć z pościgu. Wyskoczył przez okno mieszkania przy ul. Orzeszkowej wprost pod nogi policjantów, którzy chcieli go zatrzymać. Nie wpadł mimo ściągnięcia w tamte okolice policyjnego helikoptera. Odnaleziono go dopiero po kilku tygodniach.
Śledczy postawili przed sądem trzynaście osób. Wśród nich byli pomysłodawcy oraz organizatorzy napadu, a także osoby, które pomagały "Stopie" ukrywać się. Wiktorowi Szewczykowi za morderstwo groziło nawet dożywocie.
Wyrok w tej sprawie sąd ogłosił w środę przed południem.
- Niczego nie chcę powiedzieć. Proszę o niską karę - to ostatnie słowa Wiktora Szewczyka.
Drugi napastnik Michał Majbuk w ostatnim słowie wyraził więcej skruchy niż kolega. - Chcę przeprosić rodzinę tego młodego człowieka, że przyczyniłem się do jego śmierci. Wiem, że ponoszę za nią moralną odpowiedzialność. Zrozumiałem swoje błędy i dalszym postępowaniem będę chciał w jakimś stopniu je naprawić - mówił prosząc o łagodny wyrok i by sąd "uratował część jego młodości".
O uniewinnienie poprosił Marcin Szymański, pracownik stacji - według oskarżenia, pomysłodawca "skoku". On przekonuje, że nie miał z tym nic wspólnego. Wspomniał, że zamordowany był jego przyjacielem.
Sąd w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że co najmniej od 1 do 27 lipca oskarżeni wspólnie i w porozumieniu zaplanowali skok na stację Orlen i próbowali na nią napaść. Wszyscy oskarżeni brali udział w organizacji tego przedsięwzięcia. Napad wymyślił pracownik Orlenu Marcin Szymański. Najpierw w rozmowach z Michałem Grzegorczykiem rzucał luźne pomysły, potem wszystko skonkretyzował. Szymański stworzył szkic stacji, gdzie opisano m.in,. sposoby zabezpieczenia stacji m.in. rozmieszczenie kamer, przycisków antynapadowych, usytuowanie sejfu i klucza.
Sąd nie zgodził się z opinią obrony, że informacje na temat planu stacji mógł mieć każdy jej klient. Przecież że każdy może wiedzieć gdzie jest sejf czy klucz do sejfu.
Z całą pewnością - w ocenie sądu - na stacji znaleźli się Michał Majbuk i Wiktor Szwczyk. Wcześniej było spotkanie z innymi oskarżonymi. Ustalono - tuż przed napadem - jaka miała być rola wszystkich uczestników. Szewczyk na to spotkanie przyniósł nóż. Tam sprawcy dostali kominiarki, rękawiczki i paski do związywania pracowników stacji. Dwaj oskarżeni zawieźli Majbuka i Szewczyka na parking przed Centrum Korona.
Tam zaczęła się obserwacja stacji. Szewczyk i Majbuk poszli na stację a Daniel Dobrowolski i Krzysztof Mazurkiewicz obserwowali to miejsce przez lornetkę i mieli dać znać napastnikom, kiedy najlepiej wejść.
Szewczyk i Majbuk udali się pod drzwi techniczne z tyłu stacji i trafili na moment, gdy pracownica postanowiła uporządkować zaplecze. Otworzyła drzwi techniczne. Napastnicy weszli. Majbuk powalił pracownicę i próbował ją związać. W kierunku sali sprzedaży udał się Szewczyk. Maciej T. pracownik usłyszał krzyki i pobiegł na zaplecze. Zderzył się z Szewczykiem, który dwa razy pchnął go nożem w klatkę piersiową.
Sprawcy wpadli w panikę i zaczęli uciekać. Radniony Maciej T. zaczął krzyczeć do koleżanki, by uciekała i wybiegł ze stacji. Szewczyk i Majbuk wybiegli ze stacji. W ustronnym miejscu na Opolskiej spalili odzież użytą do napadu. Pracownica - Agnieszka - L. wezwała pomoc.. Maciej T. zmarł w szpitalu, gdzie został zawieziony karetką
Nie ma wątpliwości co do winy i sprawstwa - podkreślał sąd. - Każdy ze sprawców odpowiada w granicach własnego zamiaru. Nie ma więc wątpliwości, że Wiktor Szewczyk, Michał Majbuk, Daniel Dobrowolski i Krzysztof Mazurkiewicz próbowali dokonać napadu na stację. Miał to być napad z niebezpiecznym narzędziem jakim był nóż. Wszyscy wiedzieli, że Szewczyk ma nóż ze sobą. Pokazywał go na spotkaniu przed napadem.
Oskarżeni wcześniej tłumaczyli, że nie wiedzieli, że Szewczyk idzie na napad z nożem. Sąd jest przekonany, że dowody wskazują na coś innego - jeden z uczestników narady powiedział nawet do Szewczyka "czasem tego noża nie używaj".
Żaden z uczestników przedsięwzięcia nie wycofał się z udziału w akcji na wieść o tym, że na napad idzie mężczyzna z nożem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?