Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: 140 lat miejskich wodociągów

Marcin Torz
Pierwszą w Polsce stację ozonowania  wody  (oczyszczania jej z drobnoustrojów) Na Grobli wizytował osobiście Edward Gierek
Pierwszą w Polsce stację ozonowania wody (oczyszczania jej z drobnoustrojów) Na Grobli wizytował osobiście Edward Gierek fot. mpwik
W 1871 roku uruchomiono w Breslau wieżę ciśnień Na Grobli. To początek współczesnego przedsiębiorstwa wodociągowego we Wrocławiu, którym teraz zawiaduje MPWiK - pisze Marcin Torz

Centralny wrocławski wodociąg wybudowano wtedy według projektu angielskiego inżyniera Johna Moore'a. Do pomysłu swoje trzy grosze wtrącił jeszcze radca budowlany wrocławskiego magistratu Carl Zimmermann. Łączny koszt budowy zakładu wraz z instalacją rozprowadzającą osiągnął sumę ponad 976 tys. talarów, czyli 2,9 mln marek. Wodę pobierano oczywiście z Odry. Po oczyszczeniu na filtrach piaskowych trafiała do wieży ciśnień. Tam, z wysokości 38 metrów, grawitacyjnie rurociągiem zasilała sieć miejską. Dobowa produkcja wody wynosiła wówczas 12 tys. m sześc. (dla porównania: obecnie około 120-140 tys. m sześc.).

Jak jednak radzono sobie w naszym mieście z zaopatrzeniem w wodę dawniej, zanim w XIX wieku popłynęła ona z kranów?

Najdawniejsze ślady infrastruktury służącej zaopatrzeniu w wodę, jakie znaleziono na terenie obecnego Wrocławia, pochodzą z II wieku n.e. Archeolodzy z Uniwersytetu Wrocławskiego odkryli podczas budowy obwodnicy autostradowej kilkanaście drewnianych studni z czasów rzymskich. Jedną z nich podziwiać można dziś w Domu Archeologa przy ulicy Koszarowej. To jeden z najstarszych tego typu zabytków archeologicznych w Polsce.

Woda dla miasta już od XIII wieku
Historia zaopatrzenia miasta w wodę na dobre rozpoczęła się 31 stycznia 1274 roku. Przywilej, nadany przez księcia Henryka IV Probusa, zezwalał miastu m.in. na pobór wód z Odry i Oławy na potrzeby wodociągu oraz na odprowadzanie ścieków. Centralne zaopatrzenie w wodę stało się technicznie możliwe ponad sto lat później, w roku 1387, kiedy uruchomiono Wielkie Koło, zwane od 1445 Domem Wody lub Czerpalnią Wielką.

Stało ono u wylotu dzisiejszych ulic Odrzańskiej i Rzeźniczej. Wodę pobraną z rzeki wlewało do dużego koryta, z którego drewniane rurociągi rozprowadzały ją do ogólnodostępnych studni oraz na prywatne posesje bogatych mieszczan.

Wraz z upływem lat nad brzegami rzeki pojawiały się kolejne koła wodne. Dokumenty wymieniają z nazwy kilka ważniejszych, m.in. Matthiaskunst (czerpalnia wody Macieja na wyspie Tamce, wybudowana w 1534) czy Kaetzelkunst (czerpalnia Kocia, wybudowana w 1596 przy nieistniejącym już kanale w rejonie placu Dominikańskiego).

Dużych ilości wody wymagała m.in. produkcja piwa, które - ze względów sanitarnych - stanowiło w średniowiecznych miastach napój codziennego użytku (było oczywiście znacznie słabsze od współczesnego). Konstrukcja kół wodnych, znanych już Rzymianom, niewiele zmieniła się od starożytności. Poruszane były siłą ludzkich bądź zwierzęcych mięśni, a u progu epoki węgla i pary - także silnikami parowymi. Punkty poboru wody, z których rozprowadzano surowiec grawitacyjnie przez rurociągi, nazywane były kunsztami.

W XIV i XV wieku wybudowano we Wrocławiu kilka nitek wodociągów ceramicznych. Doprowadzały wodę na posesje przy ulicach Biskupiej, Krawieckiej, Zaułek Niski, Łaciarskiej, Oławskiej, Ofiar Oświęcimskich. Jedna z nitek prowadziła na plebanię kościoła św. Marii Magdaleny. Po upływie 100 lat zaprzestano jednak używania kosztownych i kruchych rur ceramicznych i w XVI wieku powrócono do budowy wodociągów drewnianych. Również one nie były pozbawione wad. Drewniane rury gniły i ulegały szybszemu zamuleniu (mniejsza była średnica otworu). Ulice były w mieście notorycznie rozkopane - zanim zlokalizowano miejsce przecieku bądź zatoru, mijało nieraz wiele tygodni. Średniowieczny wodociąg nie posiadał też takiego ciśnienia wody jak współczesny. Transportowana nim woda ciekła niewielkim strumieniem, zasilając studnie.
Rewolucja w XIX wieku
Rewolucja w wodociągach nastąpiła w XIX wieku. - Dopóki miasto zamknięte było w granicach murów miejskich, ogarnięcie go siecią wodociągową nie było jeszcze takie trudne - wyjaśnia inż. Ryszard Nowakowski, specjalista MPWiK Wrocław. - Wszystko zmieniło się w 1807 roku, kiedy wojska francuskie nakazały rozbiórkę wrocławskich umocnień. Rozpoczął się wówczas bardzo szybki rozwój terytorialny miasta. Wrocław wchłonął przedmieścia i zaczął rozbudowywać się w zawrotnym tempie. Dostarczenie mu wody stało się nie lada wyzwaniem.

Początkowo próbowano wykorzystać nowe technologie na starych obiektach. W 1827 roku Matthiaskunst wyposażono w maszynę parową. Początki były trudne, urządzenie uruchamiano, borykając się z licznymi kłopotami - a to wyposażono je w złe kotły, a to znów koło wodne zniszczył pożar. Nie było już jednak odwrotu od maszyn parowych. W 1842 roku nieopodal Czerpalni Wielkiej uruchomiono - nowoczesną jak na owe cza-sy - pompownię i oczyszczalnię wody.

Pompy tłokowe firmy Ruffer tłoczyły wodę na wysokość 20,4 m, skąd grawitacyj-nie 8 ciągami rur rozprowadzana była do sieci wodociągowej. Wydajność wynosiła 7 tys. m sześc. na dobę. Woda oczyszczana była na filtrach piaskowych. To nowatorskie rozwiązanie było wówczas nowinką technologiczną na skalę międzynarodową (po raz pierwszy w historii wodociągów pojawiło się pojęcie oczyszczania wody). Szybko rosnące potrzeby przemysłu oraz zaostrzające się normy sanitarne wymagały jednak dalszych inwestycji.

W 1864 roku rada miejska podjęła decyzję o budowie nowego centralnego wodociągu z wieżą ciśnień Na Grobli. Oddany do eksploatacji 1 sierpnia 1871 roku wodociąg rozrastał się błyskawicznie. W 1900 ro-ku długość sieci wodociągowej wynosiła już ponad 197 km (w porównaniu z 13,4 km w ro-ku 1825), a dobowa produkcja wody osiągnęła poziom 60 tys. m sześc. Kilka tygodni po uroczystym otwarciu zakładu magistrat wprowadził pierwsze opłaty za dostawę wody do mieszkań.

Za łazienkę lub spłuczkę przy toalecie płaciło się 2,25 marki rocznie ryczałtem, a gdy odbiorca zdecydował się na zainstalowanie wodomierza - 0,20 marki za 1 m sześc. pobranej wody. Zbiornik wieży ciśnień Na Grobli wyłączony został z eksploatacji w latach 60. XX wieku, a maszyny parowe ucichły dopiero w 1974 roku. Obowiązki zaopatrzenia miasta w wodę przejęły dwa zakłady uzdatniania wody: "Na Grobli" - zmodernizowany w 2007 oraz "Mokry Dwór" - oddany do eksploatacji w roku 1982, zmodernizowany w latach 2005 i 2007.

Mokrym Dworem w czasach Peerelu zresztą wręcz się zachwycano. Obiekt na tamte lata uchodził za nowoczesny. Przy zakładzie wyrosło nawet osiedle mieszkaniowe. Mieszkańcy miejscowości do dziś opowiadają sobie, że mają dobrą drogę z Wrocławia, bo miał ich odwiedzić generał Wojciech Jaruzelski.
Co powstanie w przyszłości?
W tym roku zakończy się rozbudowa oczyszczalni ścieków na Janówku. Wrocławska Oczyszczalnia Ścieków to zresztą osobna historia. Obecne budynki i instalacje budowano bardzo długo. Pierwsze prace rozpoczęto jeszcze w latach 70. Później prace na wiele lat wstrzymano, bo zabrakło pieniędzy. W końcu udało się zakończyć inwestycję w połowie lat 90. Jednak nieco ponad 10 lat później okazało się, że potrzebna jest kolejna rozbudowa.

Prace trwają już blisko trzy lata i zakończyć się mają w tym roku. Tym samym w końcu z użytku zostaną wyłączone pola irygacyjne na Osobowicach. To tam teraz (na blisko 1000 hektarów) spływa spora część miejskich nie-czystości. Gdy Janówek będzie już powiększony, to wtedy na Osobowice spływać ma jedynie deszczówka.

Kanalizacja a legenda o podziemnym mieście
Na koniec warto nawiązać do legendy o podziemnym Wrocławiu. Od końca wojny nowi mieszkańcy Wrocławia opowiadali sobie, że pod ulicami ciągną się niezmierzone kazamaty. Mówiono o podziemnych drogach, fabrykach czy stacjach kolejowych. To wszystko oczywiście wymysły.

Prawda natomiast jest taka, że Niemcy w czasie walk z Armią Czerwoną wykorzystywali przebitki w piwnicach, którymi poruszali się niezauważeni przez wroga. Jak wynika z opublikowanych w 2008 roku wspomnień niemieckich dowódców Festung Breslau ("Festung Breslau w ogniu"), niemałe znaczenie w próbach jego powstrzymania miały działania prowadzone przez obrońców twierdzy... w kanałach.

- Od połowy lutego w sieci kanalizacyjnej prowadzono systematyczne prace obronne - piszą generałowie Ahlfen i Niehoff. - Wrocław posiadał sieć kanałów długości ponad 500 km: około 75 km było wymurowanych. Miało to ogromne znaczenie bojowe. System pod-ziemnych korytarzy rozciągał się m.in. w kierunku południowym, w którym pod koniec XIX wieku intensywnie rozrastało się miasto.

Z tej samej strony w styczniu 1945 nacierali Rosjanie. W ocenie niemieckich generałów wystarczałaby jedna próba, aby wedrzeć się przez szyby kanałów do systemu korytarzy przebiegających pod powierzchnią dróg, a potem szybko i niezauważenie przedostać się na tyły obrony. Do walki w kanałach natychmiast skierowany został stały niewielki oddział, złożony z jednego sierżanta, jednego kaprala i pięciu żołnierzy.

Koordynacja dozoru pod-ziemnych tuneli spoczęła na miejskim radcy budowlanym, dr. inż. Curcie Leibichu. Miał on do dyspozycji 90 pracowników i był w stałym kontakcie z dowództwem twierdzy. W pierwszej kolejności zaklinowano pokrywy włazów kanalizacyjnych. Następnie, za pomocą drewnianych zapór, spowodowano spiętrzenie się ścieków i zalanie nimi niektórych kanałów.

Zrezygnowano z wysadzania tuneli. Oceniano, że ścieki będą lepszą zaporą niż luźne, łatwe do usunięcia gruzowiska. Ponadto zachowując kanały w całości, obrońcy twierdzy umożliwiali sobie pociągnięcie pod ziemią kabli telefonicznych, ważnych dla utrzymania łączności. Co jednak najbardziej zaskakujące, potrafili wykorzystać ścieki do... działań zaczepnych. Blokując odpowiednie kanały, podziemny oddział zalewał ściekami piwnice, w których usadowili się Rosjanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska