Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wół pociągowy z fakturką za batonik jedzie do Europy, czyli nareszcie mamy jakieś wybory

Jacek Antczak
Zaczęło się. Nareszcie. Jarosław Gowin poszedł do sklepu szukać polskiego nabiału, Tomasz Adamek przyznał, że nie zaakceptuje tego, że Grodzka to kobieta, a Janusz Piechociński uznał własną partię za mozolnego wołu, a siebie wręcz za wołu pociągowego.

O premierze Tusku, martwiącym się, czy 1 września dzieci pójdą do szkoły (powinno być 17, bo Rosja u bram) i prezesie Kaczyńskim, który zaprasza niemieckie wojska do Polski za 100 lat ("musi minąć siedem pokoleń") nie warto wspominać - to klasyka gatunku.

Kampania wyborcza to koniec nudy. Nieważne, że tym razem chodzi o Parlament Europejski. To w Polsce nie ma żadnego znaczenia, w końcu i tak większość europosłów bierze pensje w Brukseli, a swojej pasji - polityce - oddaje się w ojczyźnie. Nasza klasa polityczna (poziom gimnazjalny) wychodzi z założenia, że większość wyborców i tak nie ma zielonego pojęcia, w jakich strukturach europejskich działają nasze partie. I co tam w ogóle robią. Dlatego politycy grają o nasze głosy, zaś o Unii nie wspominają.

Choć nie doceniają elektoratu, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę, że potencjalna europejska misja Macieja Żurawskiego (piłkarz z SLD), Bogdana Wenty czy Otylii Jędrzejczak (trener piłkarzy ręcznych i pływaczka z PO) jest nie do przecenienia. Z pewnością znajdą dodatkowe "środki unijne" na budowę hali dla Bródki i Bachledy-Curuś (tacy łyżwiarze, aktualnie bezpartyjni). Byle tych środków nie przesunęli i nie zbudowali hali w Berlinie lub Amsterdamie, bo tam nasi trenują, a u nas muszą w szopach, jak mawia Jerzy Janowicz. I tak dobrze, że nie w seks-szopach.

A propos środków unijnych... Jest ich, jak opisał w swojej książce "Parlament ANTYeuropejski" eurodeputowany Migalski (Polska - Jest Najważniejsza - Razem), sporo do wzięcia. Nie, nie chodzi o kolejne budżety na lata 2020-2100 ani nawet o pensje z dietami, które wynoszą jakieś 50 tysięcy złotych z groszami (centami) miesięcznie. Europosłowie mają jeszcze kilka sztuczek, które pozwalają coś do tego dorzucić. Wystarczy, że wynajmą sobie w Brukseli "stancję" na trzech albo prześpią się we własnym biurze i już kilkaset euro zostaje w portfelu. Mogą też pojechać jednym samochodem, a faktury (wystarczy za batonik ze stacji benzynowej) rozliczyć oddzielnie. Ewentualnie trochę więcej polatać, by nazbierać sobie powietrznych mil i załapać się na VIP-owskie saloniki - takie z wyszynkiem. Zawsze mniejsza szansa, że tam ktoś VIP-europosłowi nie przyzna wózka na bagaż i nie daj Bóg warknie: won (czyli "raus").

Pewnie takie zabawy uprawiają politycy z całej Europy, ale ponoć najlepiej kombinują nasi europosłowie, co akurat nikogo nie powinno dziwić i oburzać. Polak (wychowany w komunie) potrafi!

Kampania się rozkręca, a wśród naszych komitetów pojawiła się nowa siła (i nie chodzi tu o siłę Ruchu Narodowego), której program jest wreszcie merytoryczny. Komitet Obrony Wędlin Tradycyjnych, tworzony przez przedsiębiorców z branży mięsnej, chce powalczyć o cofnięcie eurozakazu tradycyjnego wędzenia kiełbasy. Jak im się uda zarejestrować komitet, to może przy okazji wyeliminują z rynku kiełbasy wyborcze, pełne sztucznych barwników, które od lat wciskają nasi politycy. A potem cierpimy przez to na niestrawność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska