Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna ujawniła jego sprinterskie talenty

Wojciech Koerber
Trening czyni mistrza. Dominik Sucheński przekazuje pałeczkę Zygmuntowi Buhlowi
Trening czyni mistrza. Dominik Sucheński przekazuje pałeczkę Zygmuntowi Buhlowi Archiwum prywatne
OLIMPIJCZYCY SPRZED LAT: Dominik Sucheński

UWAGA. Ten wspominkowy tekst powstał w 2008 roku!

Drobne sprostowanie, tytułem wstępu. Otóż 75-letni Antoni Tołkaczewski, nasz wybitny pływak, uczestnik igrzysk w Helsinkach, nie jest najstarszym dolnośląskim olimpijczykiem. Na trop starszego naprowadził nas sam kanclerz wrocławskiej AWF Zdzisław Paliga. Dzięki niemu właśnie dotarliśmy do lekkoatlety Dominika Sucheńskiego, również olimpijczyka z Helsinek, tyle że dziś 82-letniego. A zamieszkującego Brodnicę na Pomorzu.

Wszelako o sportowej przynależności nie decyduje miejsce zamieszkania, lecz klubowe barwy (AZS Wrocław, Gwardia). Za dolnośląskością Sucheńskiego przemawia także wieloletnia praca na wrocławskiej WSWF. Zatem pan Dominik jest nasz i już!
- Po materiale o Antku, moim wspaniałym koledze, zadzwonił Tadzio Burka z Wrocławia. "Dżony, pochowali cię już?", krzyczał mi do słuchawki - przyznaje Sucheński. A głos jego istotnie pełen życia. Jak u młodzieniaszka.

Chyba zna receptę na długowieczność.
- Wciąż sobie biegam i pływam na pięknym Pojezierzu Brodnickim. No, panie kolego, jakoś tę starość trzeba tuszować - wybucha śmiechem legendarny olimpijczyk. Dlaczego Dżony? - Kiedyś rodzice mieszkali w USA. W końcu stamtąd wrócili, a gdy starszy brat Jan poszedł do budy, to nazwali go Dżony. On był mistrzem Pomorza w skoku w dal. A ja zostałem po nim nazwany Mały Dżony. Z czasem jednak urosłem, więc przymiotnik zniknął - tłumaczy.

W Helsinkach, wespół z kolegami, dotarł Sucheński do półfinału sztafety 4x100 m, w którym biało-czerwoni zajęli szóste miejsce.
- Przeżycie było wielkie. Pierwszy raz przecież żeśmy na zachód wyskoczyli. Pamiętam, jak Czesław Foryś - szef PZLA, a jednocześnie prezes NBP - zapytał mnie: "Panie kolego Sucheński, czy w dobrym ręku trzymacie pałeczkę?!". Myślałem, że w portki wtedy narobię - obrazowo przypomina mistrz.

W ogóle niezapomniane to były igrzyska. Najmniejsze państwo świata, które zdobyło w Helsinkach najwięcej złotych medali? Państwo Zatopkowie - powstał przecież dowcip. Tych tytułów Emil i Dana zebrali cztery. On w biegu na 5 km, 10 km i w maratonie, w którym startował zresztą po raz pierwszy. Ona - w rzucie oszczepem.
- Były to także ostatnie igrzyska bez dopingu. Później się zaczęło - zauważa pierwszy olimpijczyk z wrocławskiej WSWF.
W Helsinkach miał też, rzecz jasna, rzetelną ochronę z UB.
- Myśmy tego naszego opiekuna kulturalnie załatwili. Kiedy podjeżdżał samochód z coca-colą, mówił, że nie wolno tego pić. No ale przecież jako młody chłopak musiałem spróbować. Koledzy również. Później to my złapaliśmy go na piciu coca-coli i z amerykańskim papierosem. Oczywiście, zrobiliśmy mu fotkę - nie ukrywa.

Nie od razu trafia się jednak na igrzyska. Najpierw trafił Sucheński do zakonu.
- Jako młodszy brat zawsze słuchałem taty. A raz mi powiedział: "Synuś, idź do Niepokalanowa, bezpieczny będziesz w czasie wojny". Ojciec Kolbe pogratulował nam zdania egzaminu i mieszkających w centralnej Polsce odesłał do domu, a naszą grupę skierował razem z dwoma prefektami do Lwowa, do franciszkanów. Szliśmy tak z Wojskiem Polskim, a po drodze rozbrajali nas Ukraińcy i Żydzi.

Później, 6 marca 1941 roku, cała nasza rodzina została wysiedlona przez Niemców do Generalnej Guberni. I znaleźliśmy się w Legionowie. Tam wraz z bratem grzebałem Żydów, uciekinierów z getta rozstrzelanych przez Niemców. I w końcu do zakonu nie dotarłem, bo przeszkodziła wojna. Ale mój syn, Grzegorz, został zakonnikiem kapucynem. W sporcie miałby lepsze wyniki ode mnie. Lepiej był zbudowany. W drugiej licealnej obwieścił mi jednak: "Ja pójdę do zakonu". Powiedziałem mu: "Tatuś był, lekko nie jest. Najważniejsze jednak, cokolwiek będziesz robił, musisz być w tym wielkiej klasy specjalistą i kochać swój zawód" - wyjaśnia.

Na lekkoatletyczną bieżnię skierowało Sucheńskiego życie.
- Przed Niemcami uciekałem, to musiałem mieć talent do sprintu. Przydawał się też, kiedy malowaliśmy po ścianach, że "tylko świnie siedzą w kinie" itp. Jeden trzymał wiadro z farbą, drugi pędzel, a dwóch ubezpieczało. Wskakiwało się i wyskakiwało w pełnym biegu z tramwaju. Byłem też jednym z lepszych w rzucaniu granatem - dodaje członek Szarych Szeregów, żołnierz Armii Krajowej i uczestnik powstania warszawskiego.

Po wojnie zaczęła się kariera sportowa. W 1950 roku Sucheński wyrównał w Krakowie rekord Polski na setkę (10,6). Dwa lata wcześniej pobił natomiast rekord Dolnego Śląska w skoku w dal (6,98). Z czasem musiał zmienić klubowe barwy - z AZS-owskich na gwardyjskie.
- Takie decyzje podejmowano we Wrocławiu na pl. Muzealnym 16, pod zielonymi daszkami. Ojciec był wtedy skarbnikiem PSL-u u Mikołajczyka, w Brodnicy. Trafił za kratki. Powiedzieli mi, że jeśli nie przejdę do Gwardii, to on nie wyjdzie z więzienia. W 1951 roku zarząd politbiura nakreślił bowiem wytyczne, że spartakiadę ma wygrać Gwardia. Z czasem zrobiło się tam jednak sympatycznie, bo sporo kolegów z AZS-u również przeszło do Gwardii. Tak zwerbowano np. siatkarzy, którzy jako AZS zdobyli mistrzostwo Polski - wspomina Sucheński.
Jako chłopak grywał też w piłkę nożną (później jeszcze w A-klasowej Burzy Wrocław), więc sprint bardzo się przydawał. Np. wtedy, gdy... podjeżdżały na łapankę ciężarówki.
Lata 1955-70 to praca adiunkta w zakładzie lekkiej atletyki na WSWF. Ale nie tylko. Jan Mulak dostrzegł w nim świetnego startera. Talent ujawnił się podczas słynnych meczów z RFN-em, Anglią i Związkiem Radzieckim. Na warszawskim stadionie 10-lecia i w obecności ponad stu tysięcy ludzi.
- To prawda. Strzelałem na tych meczach - potwierdza człowiek renesansu. - W latach 1957-69 pełniłem też funkcję trenera kadry narodowej lekkoatletów w Polskim Związku Głuchoniemych. Byliśmy wtedy trzecią potęgą na świecie. Przed ZSRR, a za USA i Niemcami - dodaje z dumą.

Tuż po wojnie Sucheński odgruzowywał Wrocław, jest zasłużony dla miasta i województwa. Nagrody wręczała mu m.in. Renata Mauer-Różańska. W 1971 roku wrócił do rodzinnej Brodnicy, lecz nim to zrobił, zdążył założyć pierwszy klub olimpijczyka we Wrocławiu. Do spółki z Feliksem Malanowskim, uczestnikiem igrzysk w Amsterdamie (1928). W 1983 r. spotkał się natomiast w Watykanie z Janem Pawełem II.
- Byłem tam z polską wycieczką. Ktoś się jednak dowiedział, że jestem olimpijczykiem i miałem też audiencję z włoskimi sportowcami. Piękna sprawa - wyjaśnia.

Nie zapomina też Sucheński o kolegach. Np. o Edwardzie Adamczyku, olimpijczyku z Londynu (1948), wybitnym wieloboiście Odry, OWKS-u i Gwardii. - Miał lecieć z nami do Helsinek, ale zwinęła go bezpieka. On był strasznie pokrzywdzony, bo jego rodzice wyjechali przecież za chlebem do Saksonii, do kopalni. Tam wyzywali go od Polaczków, a gdy wrócił do Polski, wyzywali go od szkopów - ubolewa najstarszy dolnośląski olimpijczyk. Czapki z głów. I sto lat! Nie czas na przekazywanie pałeczki.

***
Dominik Sucheński - ur. 8.09.1926 roku w Brodnicy, zmarł 20 maja 2013 w Brodnicy. Olimpijczyk z Helsinek (1952), członek sztafety 4x100 m - 3. miejsce w przedbiegach z czasem 41.8. W pierwszym półfinale miejsce piąte (41.8), a wygrali Amerykanie (40.1). Partnerzy: Zygmunt Buhl, Emil Kiszka i Zdobysław Stawczyk. Absolwent WSWF we Wrocławiu. Kluby: AZS (1945-1950) i Gwardia (51-54). Wicemistrz kraju w sztafecie 4x100 m (1953) i trzy-krotny brązowy medalista MP: 100 m (1950), w dal (1949) i sztafecie szwedzkiej (100, 200, 300, 400 m - 1949). Życiówki: 100 m - 10.6, 200 m - 22.6, w dal - 6.98. Trenerzy: Genowefa Cejzyk i Emil Dudziński. Uczestnik powstania warszawskiego. Trener, działacz, sędzia, starter. Zasłużony weteran w walce o wolność i niepodległość ojczyzny. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim OOP, Krzyżem AK, Warszawskim Krzyżem Powstańczym, srebrnym, złotym i honorowym medalem za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego oraz Złotą Odznaką Honorowego Sybiraka. Żonaty (Gabriela). Syn Grzegorz jest duchownym, córka Gabriela.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska