Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o refundację: Lekarze odsyłają do NFZ, NFZ do lekarzy

Anna Gabińska
Sebastian Dereń, pacjent: - Dobrze, że lekarze protestują
Sebastian Dereń, pacjent: - Dobrze, że lekarze protestują Janusz Wójtowicz
Chorzy znów znaleźli się w potrzasku - podobnie jak na początku roku lekarze nie chcą przepisywać im recept ze zniżką, niezależnie od tego, czy są ubezpieczeni, czy nie. Organizatorzy protestu szacują, że bierze w nim udział nawet połowa spośród 14,5 tys. praktykujących w naszym województwie lekarzy. Medycy nie chcą być karani za błędy, ale twierdzą, że podjęli akcję dla dobra pacjentów. Minister zdrowia i nowa szefowa NFZ też zapewniają, że chory jest najważniejszy. Kto ma rację?

Co prawda, medycy od stycznia nie odpowiadają finansowo za stwierdzenie, czy dany pacjent jest ubezpieczony w NFZ. Ale na podstawie umów zawartych z NFZ powinni wypisać receptę o odpowiednim stopniu refundacji: ryczałt, 30 proc., 50 proc. Problem polega na tym, że ten sam lek przy różnych chorobach jest różnie refundowany.

Wciąż obowiązuje przepis, który mówi, że za każdą pomyłkę, formalną czy merytoryczną, lekarz może zapłacić 200 zł (wcześniej było 300 zł). Kontrolerzy NFZ mogą wyrywkowo sprawdzić recepty z ostatnich 5 lat.

- Niech urzędnicy z NFZ zajmują się określaniem poziomu refundacji, a my skupmy się na leczeniu. Nas powinna obowiązywać wiedza medyczna, dobra wola w stosunku do pacjenta i przysięga Hipokratesa, nic więcej - podkreśla Wiktor Wolfson, ortopeda z Kłodzka i jednocześnie lider jednej z organizacji zrzeszającej pracowników służby zdrowia
.
Zmiany w systemie zostały wprowadzone, by Polacy kupowali mniej leków i tylko takie, które są im potrzebne. By lekarstwa się nie marnowały. NFZ miał zatem oszczędzić na refundacji. I oszczędził. Średnia miesięczna refundacja leków w ubiegłym roku wynosiła 55 mln zł, a w bieżącym - tylko 42 mln zł. Jednak według wielu pacjentów, stało się to ich kosztem.

- Jak w aptece słyszę, że mam z powrotem iść do lekarza, bo wypisał mi źle refundację, że chodzi o 5 zł, to nawet sobie głowy nie zawracam i kupuję bez dopłaty - mówi 35-letnia wrocławianka Joanna Kaniewska.

Dolnośląski NFZ przypomina, że pacjent może interweniować u dyrektora przychodni. Jeśli to nie pomoże, powinien zgłosić się pod jeden z 33 adresów szpitali i przychodni na Dolnym Śląsku (lista w internecie), by inny lekarz zbadał go jeszcze raz i wypisał receptę z refundacją.

NFZ zachęca, by składać skargi na przychodnie, w których odmówiono wystawienia takiej recepty. Na tej podstawie będzie mógł ukarać szefa przychodni słoną karą. W przypadku małej placówki, gdy umowa na miesiąc opiewa na 22 tys. zł, kara sięgnie ok. 5 tys. zł. - Na razie nikt nie złożył takiej skargi - informuje Joanna Mierzwińska, rzeczniczka dolnośląskiego oddziału NFZ.

Lekarz rodzinny Leszek Pałka z przychodni z ul. Zaporoskiej we Wrocławiu miał w poniedziałek przypisać swojemu pacjentowi lek na nadciśnienie - amlodypinę. - Znalazłem dla niego ten sam lek sprzedawany przez firmę amerykańską za 14 zł bez refundacji. A z refundacją, już innej firmy, kosztowałby 15,45 zł - tłumaczy doktor.

Jaki jest sens takiej zamiany? Nie trzeba sprawdzać, czy lek wybrany przez lekarza dla swojego pacjenta na pewno jest refundowany na ten rodzaj choroby. Bo jedne leki przy jednej chorobie są refundowane, a przy innej - nie. A jak refundowane, to też w różnym stopniu.

- To śmieszne, żeby lekarz miał wypisywać, ile pacjent ma dostać rabatu w aptece - zauważa Sebastian Dereń, wrocławski taksówkarz. - On ma być od leczenia i wypisywania leków najlepszych na daną chorobę. Ponieważ NFZ zmusza lekarzy do biurokracji, jeden pacjent jest obsługiwany nawet 40 minut. Dobrze, że się buntują, może coś wskórają, bo są w upokarzającej sytuacji - komentuje wrocławianin.

Jego zdaniem kwestiami refundacji powinien zajmować się NFZ. - Byłem we wrocławskim oddziale ze trzy lata temu o coś zapytać - opowiada mężczyzna. - Osiem pań miało jednocześnie przerwę śniadaniową. Żadna nie miała czasu mi odpowiedzieć. Jakie to jest traktowanie pacjenta? - pyta.

W dolnośląskim NFZ we Wrocławiu nikt w poniedziałek nie zgłosił skargi na lekarza, że daje pełnopłatną receptę. Nie było przypadków recept z wymyśloną przez lekarzy pięczątką "Refundacja do decyzji NFZ".

Sprawdziliśmy też, czy lekarze wypisywali leki z refundacją przy chorobach przewlekłych, takich jak cukrzyca czy astma.

W jeleniogórskiej Aptece Majowej przy ul.1 Maja nie trafił się ani jeden klient z dziwną receptą. Wszystkie miały kody NFZ i inne wymagane oznaczenia. - Dostałam bez problemu receptę ze zniżką i z zaznaczeniem, że choroba jest przewlekła - mówi
Katarzyna Lelek, pacjentka poradni endokrynologicznej.

- Uważam, że ceny leków są zbyt wysokie. Taniej jest w Czechach. Ludzie jeżdżą tam realizować recepty - opowiada Agnieszka Jachim z Wałbrzycha. - Nie wydaje mi się, żeby surowe karanie lekarzy za pomyłki było sensowne. Każdy jest przecież tylko człowiekiem. To nie uzdrowi sytuacji.

Żadnego zamieszania nie było także w Legnicy. - W naszej aptece nie było recept z pieczątkami wymyślonymi przez lekarzy. U nas jest spokój - wyjaśnia Krzysztof Dybek z legnickiej apteki Astra przy ul. Heweliusza.

Współpraca: ALKA, PG, MR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska