Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojewoda Jarosław Obremski podsumowuje katastrofę na Odrze, mówi o wyzwaniach w związku z uchodźcami i reparacjach wojennych

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Efektem wojny na Ukrainie zdaniem wojewody powinno być bardzo mocne przewartościowanie w Niemczech.
Efektem wojny na Ukrainie zdaniem wojewody powinno być bardzo mocne przewartościowanie w Niemczech. Sylwia Dąbrowa
O wyzwaniach Dolnego Śląska w związku z obecnością uchodźców, podsumowaniu katastrofy ekologicznej na Odrze i reparacjach wojennych w kontekście stosunków polsko-niemieckich mówi Jarosław Obremski, wojewoda dolnośląski.

Maciej Rajfur: Jakie są Pana zdaniem podstawowe plusy tego, że XXXI Forum Ekonomiczne odbyło się na Dolnym Śląsku?

Jarosław Obremski: Spotkałem tam większość dolnośląskich samorządowców i to ma podwójne znaczenie. Po pierwsze, pozwala im się trochę oderwać od bieżącego zarządzania gminami i powiatami. Mogą zobaczyć swoją działalność w szerszej perspektywie. Po drugie, mają możliwość wymienienia dobrych praktyk i doświadczeń między sobą. Forum daje okazję do rozmów z tymi, którzy decydują o państwie polskim. Przy tej okazji mogę spotkać się z ministrami, a pewnie gdybym się umawiał w Warszawie, zajęłoby to dużo więcej czasu. To szansa nie tylko dla mnie, ale także dla marszałka województwa dolnośląskiego i innych samorządowców. Karpacz również daje tym, którzy decydują o kierunku Polski, realny kontakt z Dolnym Śląskiem. Poznają nasze problemy i to się przekłada na korzyści dla naszego województwa.

Forum próbowało odpowiedzieć na fundamentalną kwestię. Po 24 lutego Europa nie może być taka sama, jak była.
Chodzi o bardzo mocne przewartościowanie, które powinno się dokonać choćby w Niemczech, ale nas też bardzo mocno zmienia. Zwycięstwo Ukrainy może odmienić oblicze na przyszłość.

Który nurt forum interesował Pana najbardziej?
Z racji funkcji, którą pełnie, interesowały mnie kwestie związane z Ukrainą i uchodźcami, a prywatnie zwracałem uwagę na analizę systemu wartości europejskich i jego zmiany wobec wojny za naszą wschodnią granicą. Sporo paneli odbyło się na ten temat.

od 16 lat

Trochę czasu już minęło od fali uchodźców, która we Wrocławiu była mocno odczuwalna. Jakie wnioski płyną z tej sytuacji? Czy my jesteśmy gotowi na Dolnym Śląsku na kolejne takie przypływy ludności, gdyby agresja ze strony nieobliczalnej Rosji się zwiększyła?
I tak i nie. Na pewno mamy dużo większe doświadczenie w szybkim organizowaniu punktów, gdzie uchodźcy mogliby przenocować i gdzie moglibyśmy ich nakarmić. Natomiast, nie oszukujmy się, 85 procent uchodźców na Dolnym Śląsku zostało przyjęte pod prywatny dach. Natomiast 15 procent stworzyliśmy z poleceń wojewody przez samorządy. Obawiam się, że na początku wojny pojawił się wielki entuzjazm mieszkańców Polski, o który byłoby pewnie teraz ciężej. Być może gdyby pojawiła taka potrzeba, bylibyśmy w stanie stworzyć trochę więcej miejsc samorządowych. Będziemy rozmawiać z samorządami, aby przemyśleć niebezpieczeństwo związane z ciężką zimą. Może na jakiś czas wiele rodzin ukraińskich zdecyduje się poszukać cieplejszego miejsca. Rosjanie mogą spowodować, że dostawy energii i ogrzewania będą na Ukrainie ograniczone. A zatem w aspekcie samorządowym mamy większe doświadczenie i spokój, lecz bufor prywatny wydaje trochę płytszy niż podczas tej fali entuzjazmu.

Czyli zakłada Pan, że domy polskie w przypadku drugiej fali nie byłyby już tak chętnie otwierane dla uchodźców ukraińskich
Tego oczywiście nie wiemy do końca, bo rozmawiamy o ludzkich emocjach. Ale zdajemy sobie sprawę, że ten pierwszy impuls jako ludzie odbieramy najmocniej. Szybko się przyzwyczajamy do różnych sytuacji, także złych, krytycznych. W Polsce nadal panuje wielka świadomość, jak ważna jest ta wojna. Może wciąż większość Polaków zaczyna dzień od przeglądania sytuacji na froncie ukraińskim. Obawiam się jednak, że w Europie Zachodniej ten temat już został wyparty z obiegu medialnego.

Z jakimi wyzwaniami mierzymy się obecnie w kontekście obecności uchodźców na Dolnym Śląsku? Zaczął się rok szkolny, a wcześniej obawiano się o miejsce w szkołach dla młodych Ukraińców. Mówiono także o przepełnionej służbie zdrowia.
Dane są dosyć optymistyczne. Mamy nieprawdopodobnie wysoki współczynnik podjęcia pracy przez uchodźców, czyli głównie przez kobiety. To nie jest grupa, która planuje być na polskim garnuszku, ale dumna społeczność, która chce na siebie - na swój wikt i opierunek – zarobić. Jeśli chodzi o szkolnictwo, liczba uczniów jest trochę mniejsza niż szacowaliśmy. Oczywiście to nadal wyzwanie, ale nie tak nieprawdopodobne, jak myśleliśmy jeszcze 4 miesiące temu. Zauważamy, że dzieci w wieku powyżej 10 lat po 2 miesiącach w polskiej szkole wchodzą na wysoki poziom komunikacji. Raczej wszystko rozumieją i coraz lepiej mówią. W raporcie na jednym z paneli padły szacunki kosztów utrzymania i przeliczania PIT-u. Wielu Ukraińców pracuje i odprowadza podatki, więc nie wychodzimy na tym najgorzej.

Czy może Pan w kilku zdaniach podsumować katastrofę ekologiczną na Odrze?
28 lipca padły ryby w okolicach Oławy. Starosta poradził sobie z tym problemem. Badania pokazały podwyższony tlen, zostali powiadomieni inni wojewodowie. I przez 10 dni nic się specjalnego nie działo. Później w starorzeczach czyli na Bajkale i w Czernicy mieliśmy do czynienia z masowym śnięciem ryb. Podkreślam, że skala zjawiska wobec całej Polski wyniosła tylko około 8 procent. W głównym nurcie Odry nie było niepokojących znaków. Analiza pokazała, że po 10 dniach można było z całą mocą stwierdzić, że przyczyną tego, co działo się później w lubuskim i w zachodniopomorskim nie była żadna chemia, czy złamanie przepisów, że ktoś wylał do Odry truciznę. Nie oznacza to, że przypadków w małych firmach nie było, ale to nie one zadecydowały. Wyjaśnienie jest jasne: to toksyny wydzielane przez złote algi. Gdyby Odra była krystalicznie czysta, algi by nie zaistniały, ale od 150 lat Odra jest mocno zasolona, głównie przez kopalnie na Śląsku. Doszło do zaburzenia między fosforanami, a różnego rodzaju związkami azotu.

Jakie jest Pana zdaniem w temacie starań Polski o reparacje wojenne od Niemiec. Padają opinię, że Niemcy mogą podnieść kwestię odzyskania Ziem Zachodnich, na których mieszkamy obecnie jako Dolnoślązacy.
Nie wiem, czy reparacje są osiągalne. Ale trzeba patrzeć na ten proces na kilku poziomach. Pierwszy to moralny. Czy Niemcy wypłacili zadośćuczynienie oprócz przepraszania po II wojnie światowej? Według mnie nie. Jeżeli z powodu plemienia Herero, które zostało wycięte przed I wojną światową przez kolonizatorów niemieckich, teraz Bundestag płaci Namibii odszkodowanie, to dlaczego nie zapłacą Polsce. Niemcy są rasistami? Jeżeli zabijesz 100 tysięcy ludzi, to powinieneś zapłacić, a jak 6 milionów to już nie? Pod względem logicznym taka postawa jest nie do obrony. Tutaj trzeba spojrzeć na sprawę również od strony politycznej. Często Niemcy ustawiają nas i krytykują za różne posunięcia. Oskarżają nas o niszczenie demokracji i przypisują sobie pewną hegemonię moralną w Europie. A ja to odbieram odwrotnie. Przykład? Cyniczna gra Nord Stream 2, za którą Putin kupował czołgi, które teraz z kolei niszczą Ukrainę. Trzeba pokazywać pewien element hipokryzji niemieckiej. Być może to spowoduje, że w pewnym momencie te relacje polsko-niemieckie przybiorą charakter dwóch równorzędnych partnerów, a nie ciągłej próby narzucania asymetrii i protekcjonizmu w stosunku do Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska