Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Szczęsny - następca Dudka i Boruca

Paweł Pluta
Chleba i igrzysk - wołano w starożytnym Rzymie. Okrzyk jest aktualny, zwłaszcza w Polsce. Chleba może aż tak nie brakuje, ale sukcesów tak. Dlatego chętnie kreujemy bohaterów. Ostatnim z nich jest bramkarz Arsenalu Londyn, Wojciech Szczęsny.

Za nieco ponad tydzień nazwisko Wojciecha Szczęsnego może być na ustach całej Polski. Ba! Całego piłkarskiego świata. Wszystko za sprawą rewanżowego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym słynna Barcelona podejmie Arsenal. Jeśli 20-letni Polak zatrzyma Barcę i londyńczycy awansują dalej, znów trafi na pierwsze strony gazet. Zresztą jego grę chwalono już po pierwszym meczu, wygranym przez Arsenal 2:1.

"Cały czas jest młody, ale tak samo młody był Iker Casillas, kiedy został pierwszym bramkarzem Realu Madryt"- napisał "Daily Mirror". Zdaniem gazety Polak może być niebawem najlepszym bramkarzem na świecie. "Jeśli nawet popełni błąd, nie przejmuje się tym. Ma szerokie bary i niezachwianą pewność siebie. Jest miły i sympatyczny, wprost błyszczy wiarą we własne możliwości" - dodaje gazeta.

- To materiał na wielkiego bramkarza. Prawdziwym testem będzie dla niego pierwsza poważna wpadka i to, jak szybko się po niej pozbiera. Dopiero wtedy dowiemy się, ile naprawdę jest wart - mówi legendarny bramkarz naszej reprezentacji Jan Tomaszewski.

To prawda, ewentualna wielka kariera dopiero przed Szczęsnym. Czy będzie tak spektakularna jak w przypadku naszych dawnych bohaterów z boiska: Kazimierza Deyny, Zbigniewa Bońka, Józefa Młynarczyka czy Jerzego Dudka?

O tym pierwszym po mistrzostwach świata w 1974 roku, gdzie Polska zdobyła brązowy medal, mówiono, że to strateg, którego można porównać tylko do słynnego Franza Beckenbauera. W połowie lat 70. o Deynę zabiegał sam Real Madryt. Red. Stefan Szczepłek (autor książki "Deyna") ma w swoich zbiorach koszulkę Królewskich przygotowaną już w Madrycie dla Deyny. Jednak ówczesna PRL-owska rzeczywistość nie przewidywała możliwości zagranicznych transferów. Później władze zliberalizowały swoje stanowisko odnośnie do wyjazdu piłkarzy z kraju. Zdecydowano, że będą mogli wyjeżdżać za granicę po ukończeniu 30. roku życia. Jeśli oczywiście na to zasłużą.

Deynie pozwolono wyjechać w 1978 roku do Manchesteru City, lecz wówczas miał już swoje najlepsze występy za sobą. Po nieco ponad dwóch latach spędzonych w Anglii (38 występów i 12 goli), kontynuował karierę w USA, gdzie zginął tragicznie w 1989 roku.

Tak naprawdę pierwszym polskim piłkarzem, który zrobił wielką karierę za granicą, był Zbigniew Boniek. Błysnął podczas MŚ w Hiszpanii w 1982 toku, strzelając hat-tricka Belgii, gdzie Polska znów została trzecią drużyną świata. Boniek mógł wyjechać z kraju już w wieku 26 lat, bo władze komunistyczne obniżyły dolne kryterium wieku do tej granicy. Za 2 miliony dolarów trafił z Widzewa Łódź do Juventusu Turyn, w którym stał się jednym z filarów drużyny, obok Michelaa Platiniego i Paolo Rossiego. Od tego momentu naród miał powody do dumy, bo nasz człowiek robił na Zachodzie naprawdę wielką karierę. Z zespołem Białej Damy zdobył Puchar Zdobywców Pucharów w 1984 roku oraz Puchar Europy w 1985 roku, po słynnym i tragicznym zarazem finale na stadionie Heysel, gdzie w wyniku burd na trybunach śmierć poniosło 39 kibiców. Do tych trofeów Zibi dorzucił jeszcze mistrzostwo Włoch oraz Superpuchar Europy. Karierę zawodniczą zakończył w AS Roma (1985-1988), ale już bez tak spektakularnych sukcesów.
Z tego samego pokolenia co Boniek wywodzi się Józef Młynarczyk. To pierwszy polski bramkarz, który zaistniał na arenie międzynarodowej i także dał naszym kibicom powody do wzruszeń. Po sukcesach, jakie odniósł w łódzkim Widzewie (dwukrotnie tytuł mistrza Polski i półfinał Pucharu Europy), w 1984 roku trafił do francuskiej Bastii. Jednak największe sukcesy osiągnął później, gdy przeniósł się do FC Porto. To z tym klubem dwa razy świętował zdobycie mistrzostwa Portugalii (1986 i 1988), Pucharu Portugalii (1988), a w 1987 Pucharu Europy (jako drugi Polak po Bońku), Superpucharu Europy i Pucharu Interkontynentalnego.

Potem dość długo polskim kibicom przyszło czekać na sukcesy tego wymiaru, co w przypadku Bońka i Młynarczyka.

Tak po prawdzie kolejnym polskim piłkarzem, który trafił nie tylko na usta całej polski, ale i świata, był Jerzy Dudek. Zagraniczne wojaże zaczynał w roli rezerwowego w Feyenoordzie Rotterdam i pewnie tak skończy (na razie w Realu Madryt). Pierwsze sukcesy osiągnął w Holandii, w 1999 roku wywalczył mistrzostwo Holandii i został wybrany najlepszym piłkarzem tamtejszej ligi. Te wyniki nie przeszły niezauważone. Według spekulacji prasowych miał propozycje gry w Barcelonie, Realu Madryt, Arsenalu i Manchesterze United. Ostatecznie w 2001 roku trafił do Liverpoolu, gdzie spędził sześć lat. W tym czasie musiał też godzić się z rolą rezerwowego, jednak bronił m.in. w najważniejszym meczu w jego karierze. W 2005 roku zagrał w finale Ligi Mistrzów, w której Liverpool zmierzył się z AC Milan. Do przerwy Włosi prowadzili 3:0, jednak The Reds doprowadzili do dogrywki, a że ta nie przyniosła rozstrzygnięcia, o tym, komu przypadnie trofeum, zdecydowały rzuty karne. Dudek obronił dwa strzały, machając przed każdą z parad rękami i nogami. Jego "Dudek Dance" przeszedł do historii futbolu, a prezenterka włoskiej telewizji RAI uczy tego tańca, bo jej zdaniem znakomicie wzmacnia on i ujędrnia poszczególne części ciała.

Dzięki triumfowi w Lidze Mistrzów Dudek stał się trzecim Polakiem, który zdobył Puchar Europy. Ponadto jedna z jego interwencji w tym słynnym finale została uznana według FIFA za trzecią najlepszą paradę bramkarską w historii piłki nożnej. W 2007 roku polski bramkarz przeszedł do Realu Madryt, gdzie jest zmiennikiem mistrza świata z RPA - Ikera Casilliasa.

I tak naprawdę Dudek jest ostatnim Polakiem, którzy na Zachodzie zrobili wielką karierę. Oczywiście było jeszcze kilku piłkarzy, których nazwiska pamiętają kibice nie tylko w Polsce, że wymienię Mirosława Okońskiego (w latach 80. gwiazda HSV Hamburg), Romana Koseckiego (sukcesy z Atletico Madryt) czy Andrzeja Juskowiaka (snajper m.in. Sportingu Lizbona).

Wciąż mówi się też o Arturze Borucu, który aktualnie strzeże bramki włoskiej Fiorentiny. Wcześniej niepokorny polski piłkarz kilka lat związany był z Celtikiem Glasgow, z którym zdobył mistrzostwo i Puchar Szkocji oraz regularnie grał w Lidze Mistrzów. Wydaje się jednak, że Boruc najlepsze lata gry ma już za sobą.

Dzisiaj wszyscy ekscytują się jednak Wojciechem Szczęsnym, który w Arsenalu podpisał - astronomiczny jak na 20-latka - kontrakt, gwarantujący mu 30 tys. funtów tygodniowo przez najbliższe pięć lat! A nie tak dawno strzały Wayne'a Rooneya czy Lionela Messiego mógł bronić co najwyżej na PlayStation. Dziś jest pierwszym bramkarzem nie tylko w zespole Kanonierów, ale i reprezentacji Polski. Nie brak głosów, że będzie nim również podczas Euro 2012.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska