Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wobec choroby wszyscy jesteśmy równi. Piękni, młodzi, bogaci też... (ROZMOWA)

Katarzyna Kaczorowska
- Przecież ja też jestem człowiekiem, a wiedza onkologiczna nie uwalnia od lęku przed chorobą - przyznaje dr Marek Bębenek, ordynator I Oddziału Chirurgii Onkologicznej DCO we Wrocławiu
- Przecież ja też jestem człowiekiem, a wiedza onkologiczna nie uwalnia od lęku przed chorobą - przyznaje dr Marek Bębenek, ordynator I Oddziału Chirurgii Onkologicznej DCO we Wrocławiu Tomasz Hołod
Dr Marek Bębenek, chirurg, onkolog: - Większość nowotworów to są tzw. nowotwory sporadyczne i one stanowią ok. 80 procent wszystkich zachorowań. Z ordynatorem I Oddziału Chirurgii Onkologicznej DCO we Wrocławiu rozmawiała Katarzyna Kaczorowska.

Patrick Swayze, Steve Jobs i kilka dni temu najmłodsza z nich - Anna Przybylska. Czy rak trzustki jest najgroźniejszym nowotworem?

Odpowiem tak: niebezpieczeństwo w chorobach nowotworowych polega na tym, że często dostrzegamy ją wtedy, kiedy pomoc medyczna jest już mało możliwa. Tymczasem czas rozwoju choroby - do wystąpienia zauważalnych objawów - wynosi od 5 do 7 lat.

Rozwija się po cichu?

I bardzo podstępnie, bo nowotwór to część naszego organizmu, tyle tylko że zmutowana, a więc taka, która wymknęła się spod kontroli. Przywołany rak trzustki to zaledwie 3 procent zachorowań na nowotwory u ludzi. Ale pojawia się niespodziewanie i jego najczęstszym pierwszym objawem jest żółtaczka mechaniczna na skutek zamknięcia przez nawet niewielki, jedno-, dwucentymetrowy, guzek przewodów żółciowych. Kiedy występuje żółtaczka i guzek jest bardzo malutki, nie nacieka innych ważnych struktur i narządów, to wtedy można usunąć zmianę razem z węzłami chłonnymi i można liczyć na powodzenie.

Ale?

Ale dotyczy to według różnych szacunków od 10 do 20 procent pacjentów. 80 procent pacjentów z rakiem trzustki...

...nie ma szans?

Nie można tak powiedzieć. Ma szanse na przedłużenie życia przez paliatywną chemioterapię bądź bardzo wysublimowane techniki operacyjne, ale rzeczywiście większość pacjentów - gdyby ich nie leczyć - od chwili rozpoznania, czyli wystąpienia objawów do odejścia żyje około 9 miesięcy, plus minus trzy miesiące. Czasami udaje się przedłużyć życie pacjenta do dwóch lat, ale zwykle tego danego czasu człowiek ma rok.

Wiem, że onkolodzy nie lubią takich obrazowych określeń, ale czy to szybki zabójca?

Nie, są inne nowotwory, które też mogą przebiegać w sposób szybki, ale ten rzeczywiście jest szczególny. Drugim takim zabójcą jest oczywiście rak płuca. On też często daje objawy, jak jest już bardzo późno. Ale ta sytuacja dotyczy całego świata, a nie tylko Polski. Tutaj wszyscy jesteśmy równi, bez względu na dostępność do różnych możliwości, jakie daje współczesna medycyna. Najlepszym przykładem jest Steve Jobs, który początkowo zresztą szukał niekonwencjonalnych rozwiązań, mimo dostępu do wszystkiego, co najnowocześniejsze.

Piękni i brzydcy. Młodzi i starzy. Bogaci i biedni. Wobec choroby równi?

Tak. Równi. Ale poza nowotworem trzustki, który rozwija się bezobjawowo, aż do momentu, gdy stanowi właściwie śmiertelne zagrożenie, problemem jest niski poziom świadomości społecznej, który realnie opóźnia rozpoznanie choroby i rozpoczęcie leczenia. Wciąż za mało się mówi o nowotworach. Lekceważymy sygnały wysyłane przez organizm, a lekarze też nie zawsze wiedzą jak postępować.

To znaczy?

Takim bardzo spektakularnym przykładem jest - niestety - leczenie chorych z rakiem odbytnicy na hemoroidy. U pacjenta, u którego rozwija się nowotwór przewodu pokarmowego, a zwłaszcza odbytnicy, pierwszym objawem jest krew w stolcu. I pacjent często ten objaw bagatelizuje.

Może nie tyle bagatelizuje, ile się wstydzi? Przecież akurat ten obszar naszego ciała i jego fizjologii jest najbardziej krępujący. Nie opowiadamy o takich sprawach lekarzowi.

Wiem i dlatego o tym teraz mówię, bo ten wstyd czy skrępowanie naprawdę mogą być zabójcze. Ono zresztą dotyczy nie tylko samego pacjenta, który wstydzi się pewnych dolegliwości, ale też i lekarzy pierwszego kontaktu, którzy bagatelizują pewne objawy - nie pytają. Jeśli pytają i usłyszą, to zwykle zalecają czopki na hemoroidy, a nie robią podstawowego badania. Wystarczyłoby naprawdę proste badanie per rectum. Proszę sobie wyobrazić, że idziemy do stomatologa czy laryngologa i nie otwieramy buzi.

Panie doktorze, ale tu trzeba zdjąć bieliznę i wystawić na widok - z przeproszeniem - własne siedzenie!

Tylko, że ja akurat recenzuję pracę doktorską dotyczącą tego tematu. I ten wstyd, o którym mówimy, powoduje w Polsce średnio 9-miesięczne opóźnienie od wystąpienia objawów do zgłoszenia się do lekarza.

Zabija nas strach i wstyd? - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Zabija nas strach i wstyd?
I niewiedza. Choroba nowotworowa przebiega w sposób skryty, a my ciągle wierzymy, że jej objawem jest ból. To mit.

Bo zwykle ten ból to ostatnie stadium choroby.

No właśnie, on pojawia się późno, po wielu latach rozwoju nowotworu. Ale wróćmy do wspomnianej przeze mnie pracy doktorskiej. Proszę liczyć ze mną: 9 miesięcy opóźnienia ze strony pacjenta, potem jest około od 3 do 6 miesięcy opóźnienia z powodu systemu. Bo najpierw było fałszywe rozpoznanie, potem są potrzebne skierowania na badania. I w efekcie od wyraźnych pierwszych sygnałów do rozpoczęcia celowego leczenia choroby czas wydłuża nam się do 1,5 roku. To bardzo dużo. A wystarczyłoby uważne badanie lekarskie, staranny wywiad, USG, w przypadku klatki piersiowej zwykły rentgen przynajmniej raz na dwa lata.

Kiedyś takie prześwietlenie było obowiązkowe raz do roku, ale w jakimś momencie uznano, że nie ma już takiej potrzeby.

Wtedy prowadzono profilaktykę skierowaną na wychwytywanie gruźlicy. I przyznam, że nie rozumiem, dlaczego z niego zrezygnowano, bo to najprostsze badanie wyłapywało też inne zmiany w płucach. Kolejne ważne badanie to mammografia. Oczywiście w wieku 20-40 lat rzadko zdarzają się nowotwory, bo te dotyczące wieku dorosłego zaczynają narastać od 50. roku życia. Szczyt zachorowań przypada pomiędzy 50. a 70. rokiem życia.

Jak przetrwamy do siedemdziesiątki to nasze szanse rosną?

Rosną, ale im jesteśmy starsi, tym większe prawdopodobieństwo nowotworu. Choć oczywiście zdarza się, na szczęście nie tak często, że nowotwory charakterystyczne dla ludzi po 50. roku życia np. rak żołądka, gruczołu piersiowego, trzustki, czasami występują i około 20. roku życia. Kilka dni temu przeżyłem szok. Badałem pacjenta, który nie skończył jeszcze 20 lat i skarżył się tylko na lekkie dolegliwości bólowe brzucha. Rodzice na szczęście byli czujni. Wykonano mu gastroskopię, tomografię komputerową i okazało się, że ma zaawansowanego raka żołądka.

Przeżył Pan szok i?

I walczę. Walczymy. Pacjent został skierowany na chemioterapię przygotowującą, potem będzie operowany i być może ma jakąś szansę. Ale zawsze w sytuacji postawienia takiej, a nie innej diagnozy pytamy, dlaczego?

I jaka jest odpowiedź?

Przypadek. Zrządzenie losu. Nie ma tutaj niczyjej winy. Nigdzie.

Powiedział Pan, że nowotwór to część naszego organizmu. Skąd się bierze ta część? - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Powiedział Pan, że nowotwór to część naszego organizmu. Skąd się bierze ta część?
U około 20 procent ludzi za ich powstanie odpowiadają mutacje przekazywane dziedzicznie. Są rodziny, w których jest agregacja nowotworów złośliwych.

Przypadek Angeliny Jolie?

Właśnie. To jest ten słynny gen BRCa1 odpowiedzialny za nowotwory gruczołu piersiowego, ale są też mutacje odpowiadające za raka jajnika, gruczołów wewnętrznych. Jest już poznanych kilkaset genów, które mogą być dziedziczone i które doprowadzają do raka. Ale większość nowotworów to są tzw. nowotwory sporadyczne i one stanowią ok. 80 procent zachorowań.

Czyli nie znamy mechanizmu, dlaczego akurat u tej, a nie innej osoby rozwija się choroba?

Spójrzmy na to inaczej: jesteśmy wystawieni na wiele karcinogenów zewnętrznych. A druga przyczyna tkwi w nas samych i w naturze. Komórki naszego organizmu dzielą się wiele tysięcy razy w ciągu naszego życia. Biologia jest perfekcyjna, ale tu też zdarzają się błędy i przy kolejnej replikacji może dojść do uszkodzenia któregoś z genów albo uszkodzenia tzw. genu supresorowego, który czuwa. Jeśli coś się w nim przestawi czy złamie, to on przestaje czuwać i te replikujące się komórki zaczynają się namnażać w sposób dziki. I taka jest przyczyna tych pozostałych nowotworów.

Jednym słowem rosyjska ruletka.

Przesadza pani. Powinniśmy budować własną samoświadomość. Unikać czynników niosących zagrożenia. Słuchać swojego ciała. Ono naprawdę potrafi nam sygnalizować, że coś się z nim dzieje. Nie lekceważmy tego.

Rozumiem, że nie pali Pan papierosów.
Broń Boże.

Kawy na czczo też Pan nie pije?

Nie i mogę pokazać kubek.

To jak często się Pan bada?

Z racji wykonywanego zawodu i miejsca, gdzie pracuję, mam robione dokładne badania raz na trzy lata.

Boi się Pan wtedy?

Tak. Nie wpadam w panikę, ale boję się. Jak każdy człowiek. I zawszę chcę mieć te badania już za sobą i jak najszybciej poznać wyniki.

Czuje Pan wtedy ulgę?
Przecież ja też jestem człowiekiem, a wiedza onkologiczna nie uwalnia od lęku przed chorobą.

A czy onkologa od lęku uwalnia wiara?

Widzę to inaczej - pozwala dostrzec sens w ludzkim cierpieniu. Bo jeśli dochodzimy do momentu, kiedy nie możemy już zrobić nic poza podawaniem środków uśmierzających ból, byciem przy człowieku, wspieraniem go ze świadomością, że jego odejście jest ostatecznym końcem, to jaki sens ma taka choroba?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska