Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Winehouse: Artystka, skandalistka, ikona stylu i muza Karla Lagerfelda

Marta Wróbel
Wokalistka Amy Winehouse zmarła w sobotę w Londynie. Prawdopodobnie przedawkowała narkotyki. Miała 27 lat.

To nieprawda, że stworzył ją producent Mark Ronson. Długo przedtem, zanim Amy Winehouse wydała obsypaną nagrodami Grammy płytę "Back to Black" z przebojami "Rehab" i "You Know I'm No Good", dzięki płytotece rodziców pokochała Donny'ego Hathawaya, Ninę Simone i The Supremes. Wiele lat później to dzięki niej do łask wrócił klimat retro. A dziś konsekwencją tego są komercyjne sukcesy Adele, Duffy i Daniela Merriweathera.

To prawda, że Amy Winehouse rewolucji muzycznej nie zrobiła, ale w XXI wieku trudno przecież o taką rewolucję. Jednak obdarzona mocnym kontraaltem, niesamowitą sceniczną charyzmą i talentem kompozytorskim Brytyjka, była powiewem świeżego powietrza w dzisiejszym show-biznesie. Wytatuowana, z wielkim natapirowanym kokiem na głowie i grubą, czarną kreską na powiece, stała się ikoną stylu i muzą Karla Lagerfelda. A przez uzależnienie od alkoholu i narkotyków, bulimię, publiczne kłótnie z byłym mężem i problemy z prawem była bohaterką skandali, które nie schodziły z pierwszych stron plotkarskich magazynów. I to prawdopodobnie uzależnienie od używek ją zgubiło. Za wstępną przyczynę śmierci wokalistki uważa się zażycie amfetaminy, kokainy i alkoholu. Artystka została znaleziona martwa w sobotę, około godz. 15 w swoim mieszkaniu w północnej części Londynu. Jak twierdzi policja, kilka minut wcześniej sama wezwała karetkę pogotowia, jednak po przybyciu na miejsce lekarzy, już nie żyła. Winehouse była wcześniej wielokrotnie na odwyku, podczas jednej z ostatnich kuracji lekarze powiedzieli jej, że jeśli będzie dalej prowadzić taki tryb życia, nie dotrwa do kolejnych urodzin. Zresztą sama Brytyjka coraz częściej ostatnio powtarzała, że "umrze młodo". I dołączyła do "klubu 27" - artystów, którzy zmarli w wieku 27 lat, uprawiając danse macabre z używkami. I stali się ikonami już za życia. Mowa o Janis Joplin, Jimi Hendriksie, Jimi Morrisonie i Kurcie Cobainie.

Media zrobiły z walki artystki z nałogiem prawdziwy cyrk, zbliżenia zdjęć jej posiniaczonego po bójkach z byłym mężem lub pokłutego od igieł ciała pojawiały się w internecie i prasie bez cenzury. A nagranie z czerwca tego roku z Belgradu, kiedy pijana wokalistka zamiast śpiewać, coś nieskładnie bełkotała, stało się hitem sieci. Zresztą potem menedżerowie Winehouse, widząc w jakim jest stanie, odwołali całą jej europejską trasę koncertową, w tym jedyny występ artystki w Polsce, który miał się odbyć 30 lipca w Bydgoszczy. A wydawało się już, że Winehouse zaczyna stawać na nogi. I że po problemach z poprzednich lat, kiedy została oskarżona o napaść na fana lub kiedy dostała zakaz wstępu na ceremonię rozdania nagród Grammy, niedługo nie będzie śladu. Niestety, tak się nie stało.

Szkoda, że Brytyjka pozostawiła po sobie tak mało muzyki. Dwa krążki - "Frank" (2003 r.) i "Back to Black" (2006 r.) - to bardzo niewiele. Jej znakiem firmowym była przebojowa mieszanina soulu, jazzu i rocka, nawiązująca brzmieniem do lat 50. i 60., ale przecież nie wiadomo, jak wyglądałaby muzyka Winehouse za dziesięć lat. Absolwentka prestiżowej BRIT School od 13. roku życia pisała piosenki.
Producenci Mark Ronson i Salaam Remi byli tylko asystentami jej talentu.

Płyta "Back to Black", która przyniosła artystce pięć nagród Grammy, wróciła w kilka godzin po śmierci wokalistki na szczyt listy przebojów sklepu internetowego iTunes.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska