Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więzienie w zawieszeniu za wycięcie pacjentowi zdrowej nerki

Marcin Rybak
Marcin Rybak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
Wrocławski chirurg prawomocnie skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu za wycięcie pacjentowi zdrowej nerki zamiast tej, w której rozwijał się nowotwór. Do pomyłki doszło w 2015 roku w szpitalu przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Lekarz nie będzie musiał jednak płacić 100 tysięcy złotych nawiązki pokrzywdzonemu pacjentowi. Taki wyrok zapadł w czwartek we wrocławskim Sądzie Okręgowym.

Sąd Okręgowy zmienił – na korzyść lekarza – wyrok, jaki zapadł w tej sprawie w marcu w sądzie rejonowym. Dwie najważniejsze zmiany to uchylenie orzeczenia o 100 tysiącach nawiązki dla pacjenta i skrócenie zawieszenia z trzech do dwóch lat. Sąd zmodyfikował też prawną kwalifikację przestępstwa. Wykreślono przepis mówiący o narażeniu pacjenta na „bezpośrednie niebezpieczeństwo” utraty życia lub zdrowia. Sąd potwierdził jednak, że doktor winny jest „rażącego niedbalstwa”. Nie dał się przekonać obronie, że winny jest nie lekarz tylko organizacja pracy w szpitalu.

Zabieg przeprowadzono 12 maja 2015 roku rano u pacjenta Mirosława L. Kilka tygodni wcześniej zdiagnozowano nowotwór w lewej nerce. Co ważne, badał go osobiście dzisiejszy oskarżony Aleksander B. Zakwalifikował go do operacji, a w szpitalnych dokumentach zapisał, że wycięta ma być lewa nerka. Tak też wynikało z wyników badań USG i tomografii komputerowej.
Ale gdy dzień przed zabiegiem pan Mirosław pojawił się w szpitalu, doktor nie miał szans pamiętać ich spotkania sprzed kilku tygodni.

TU WIĘCEJ o tragicznej pomyłce

A wtedy to zaczęła się seria pomyłek, która doprowadziła do dramatu. Przede wszystkim, pojawił się „plan operacji”. Do tego planu ktoś wpisał, że należy wciąć PRAWĄ nerkę. Czyli zdrową. Co więcej, o prawej nerce do wycięcia miał mówić sam pacjent. Ten dramatyczny błąd nie został potem naprawiony. Zauważono go dopiero w czasie operacji, gdy zdrowa nerka była już wycięta i okazało się, że nie ma w niej guza.

Sądy Rejonowy i Okręgowy nie miały wątpliwości, że winę za błąd ponosi doktor B. To on był szefem zespołu operującego. To on miał zbadać pacjenta, zrobić mu USG, zapoznać się z wynikami badań. Pomylony „Plan Operacji” nie jest dokumentacją lekarską tylko dokumentem, na podstawie którego przygotowuje się salę operacyjną. Dlatego – orzekł Sąd Okręgowy – lekarz nie może przerzucać winy na organizację pracy szpitala. Bo to on odpowiada za zdrowie i życie pacjenta.

Dlaczego więc nie będzie musiał zapłacić 100 tysięcy złotych pokrzywdzonemu przez siebie pacjentowi? Bo wcześniej szpital i pacjent porozumieli się co do odszkodowania oraz zadośćuczynienia uzgodnili, że ugoda wyczerpuje wszystkie roszczenia. Sąd ocenił więc, że nie ma możliwości by skazany chirurg płacił jakiekolwiek dodatkowe pieniądze.

- Szanuję wyrok sądu, jest prawomocny – mówiła dziennikarzom obrońca lekarza mecenas Emilia Mądrecka. Dodała jednak, że podtrzymuje swoją opinię na temat błędu organizacyjnego, jako przyczynie tragedii. Gdyby nie ów błąd – twierdzi pani mecenas - szpital tak łatwo nie porozumiałby się z pacjentem w sprawie odszkodowania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska