Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieszam psy na policji, ale tym razem tylko umiarkowanie, bo mam yorka

Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk Paweł Relikowski
Policja jest zarobiona. Zwłaszcza we Wrocławiu. Ostatnio mieliśmy dwie sytuacje, które o tym dobitnie świadczą. Pierwsza ma związek z donosem obywatelskim. Kobieta zadzwoniła na komisariat i opowiedziała, że jej kolega często wychodzi z pracy pijany i siada za kierownicą. Napił się także w dniu, w którym zadzwoniła, więc podała adres i godzinę, gdy facet wyjdzie z firmy. Policja zlekceważyła sprawę, bo miała rzekomo inne zaplanowane działania, nie urządziła zasadzki, a do akcji wkroczyła dopiero po kolejnej informacji, że faktycznie odjechał nietrzeźwy. Nie złapała go.

Druga sytuacja łączy się z kradzieżami w bazie harcerzy wodniaków. Wezwany na miejsce patrol uznał, że jest za mokro, by szukać śladów włamywaczy. Po pewnym czasie historia się powtórzyła. Tym razem było już sucho, niemniej funkcjonariusze poradzili, by harcerze mieli oczy szeroko otwarte, bo co prawda baza jest niemal całkowicie ogołocona, ale można stamtąd wynieść jeszcze kable, więc istnieje spore prawdopodobieństwo, że złodzieje powrócą, by dokończyć dzieła zniszczenia.

Być może wzruszycie ramionami, uznawszy, że opisane sytuacje to incydenty, bo każdego dnia tysiące policjantów sumiennie wykonują swoje obowiązki, łapiąc bandytów, morderców i gwałcicieli. Jasne, to ważne, żeby bandyci i mordercy nie chodzili po ulicach. Rzecz w tym, że ludzie chcą mieć poczucie, że nawet stosunkowo drobne z punktu widzenia kodeksu karnego przestępstwo nie jest ignorowane. Inaczej tracą zaufanie do tak zwanych organów i przestają być zainteresowani współpracą z nimi.

W tym momencie podzielę się osobistym doświadczeniem. Parę lat temu jakiś narwany chłopak zahaczył swoim autem o bramę mojej posesji, urwał zderzak i odjechał. Machnąłbym ręką, lecz pomyślałem, że koleś może być pijany i jest ryzyko, że uciekając do domu, zrobi komuś krzywdę. Zadzwoniłem na telefon alarmowy, przełączono mnie na policję drogową. Spodziewałem się, że przyjedzie do mnie ekipa i podejmie śledztwo. Zasugerowano mi jednak, żebym sam dostarczył zgubę do siedziby drogówki, w końcu nie mieszkam daleko. Tak uczyniłem. Okazało się, że niepotrzebnie taszczyłem zderzak, bo chodziło im jedynie o tablicę rejestracyjną. Odkręciłem ją od zderzaka i wręczyłem dyżurnemu. Następnie złożyłem wyjaśnienia, choć miałem wrażenie, że gadam niczym dziad do obrazu. Funkcjonariusze sprawiali wrażenie wyjątkowo flegmatycznych. Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy w dyżurce zadzwonił telefon z informacją, że ktoś porzucił swoje auto bez zderzaka na środku drogi w sąsiedniej wiosce. Nie było rady, policjanci z twarzami niezdradzającymi entuzjazmu wyruszyli we wskazane miejsce.

Komenda główna poinformowała wczoraj, że 305 policjantów z całego kraju dostanie specjalne nagrody ministra (ponad 2 tys. zł na głowę) za wykazanie się na służbie zdecydowaniem, odwagą i profesjonalizmem. W porządku. Zapewne na to zasłużyli. Na mnie jednak większe wrażenie zrobiła informacja, że dochodzenie policjantów z Lubina doprowadziło do odzyskania yorka skradzionego dwa dni przed świętami sprzed sklepu. Dla właściciela psa ta akcja jest niewątpliwie najlepszym potwierdzeniem profesjonalizmu. Przyłączam się do gratulacji!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska