UWAGA! ARTYKUŁ POWSTAŁ W 2008 ROKU!
Im większy jako zawodnik, tym większy jako człowiek - to piękne, gdy mamy w sporcie taką oto zależność. Przedstawicielem tej szlachetnej szkoły jest Mieczysław Łopatka - najbardziej utytułowany koszykarz w historii kraju. To on jako pierwszy zwykł kłaniać się w pas wszystkim oraz wszędzie. I żadna korona z głowy mu w tym czasie nie spada. A ma ich bez liku. To przecież król strzelców największych światowych turniejów, trzykrotny medalista mistrzostw Europy, czterokrotny olimpijczyk, wreszcie multimedalista mistrzostw Polski: i jako gracz, i jako trener. Ciężko opisać tę postać na jednej gazetowej stronie.
- Najważniejsze jest chyba to, że brałem udział w czterech igrzyskach na trzech kontynentach. Byłem w Rzymie, Tokio, Meksyku i Monachium. Sam momemt zapalenia znicza zostaje przecież na całe życie. Wtedy każdy sportowiec zdaje sobie sprawę, że cztery lata pracy nie poszły na marne - uważa dziś Łopatka. - Najbliżej strefy medalowej byliśmy w Tokio. Nieznacznie przegraliśmy jednak decydujący mecz z Portoryko (60:66 - WoK), a wcześniej także z Meksykiem (70:71). To zaważyło - dodaje.
Skończyło się szóstą lokatą, podobnie jak cztery lata później w Meksyku.
- Wtedy, przed olimpiadą, graliśmy eliminacje w Sofii. Gospodarze robili wszystko, by nas pokonać. Przegraliśmy. Ale później w Meksyku i tak się spotkaliśmy - o wejście do ósemki. Wyrównana walka, a ja trafiam w ostatnim momencie. 69:67. Wtedy przyszło nam na myśl, że tamto spotkanie w Sofii powinniśmy byli wygrać - przypomina Łopatka. Zapomina jednak dodać, że nie musiał po tamtym spotkaniu iść do szatni na nogach. Na rękach zanieśli go koledzy. A on po prostu robił to, w czym czuł się najlepiej. W całym turnieju uzbierał 173 punkty.
W 1967 roku biało-czerwoni zajęli piąte miejsce na mistrzostwach świata w Montevideo, a nasz center został wówczas królem polowania. Tzn. królem strzelców. Największy sukces odniósł jednak we Wrocławiu. W 1963 roku w Hali Ludowej sięgnął z kolegami po wicemistrzostwo Europy. A później poszło prawem serii. Brąz ME przywiózł i z Moskwy (1965), i z Helsinek (1967). Na krajowym podwórku sięgał Łopatka dwukrotnie po mistrzostwo kraju. Ze Śląskiem Wrocław, jako zawodnik, rzecz jasna. Bo jako trener dokonał rzeczy niebywałej. Z dziesięciu sezonów, podczas których opiekował się Kosynierami, wycisnął - uwaga! - osiem złotych krążków, srebro i brąz. Znacie kogoś lepszego? Szukajcie, nie znajdziecie.
Jedno, co Łopatkę w życiu ominęło, to wielka kariera klubowa za granicą. Wiadomo - czasy temu nie sprzyjały.
- W 1968 roku, po igrzyskach w Meksyku, miałem już kontrakt w Belgii, ze Standardem Liege. Grałbym razem z Koraczem. Miałem tylko wsiąść w samolot i polecieć. Nawet wizy nie potrzebowałem, bo o nią belgijscy działacze mieli zadbać na miejscu. Musiałem jednak dostać paszport 31 sierpnia, a otrzymałem 1 września. Cóż, komuś zależało na tym, bym został. Komu? Mam pewne podejrzenia, jednak zachowuję je dla siebie - mimo upływu 40 lat pan Mieczysław wciąż dyplomatycznie podchodzi do sprawy.
Skonsumowana została za to przygoda z ligą francuską. Choć również z pewnym niesmakiem. Koniec końców, zaliczył jednak Łopatka grę w Montbrison i Chalon sur Saone.
- To było po igrzyskach w Monachium i też z problemami. Miałem już 33 lata, zostałem najlepszym graczem i najlepszym strzelcem ligi. Powiedziałem w klubie, że chcę wyjechać. A oni, że nie mogą sobie na to pozwolić, bo przecież jestem ich najlepszym graczem. Postawiłem więc sprawę na ostrzu nosa: to ja kończę karierę! I wtedy się zgodzili. Spędziłem we Francji cztery sezony, jako zawodnik i trener. Byłem mistrzem III ligi - zaskakuje zawodnik.
Jak to? Król strzelców mistrzostw świata, wicemistrz Europy obijał się po trzeciej lidze francuskiej?
- Zgadza się. Gdy dostałem w końcu zgodę na wyjazd, był już październik, wszystkie miejsca obsadzone. Ze Śląskiem jeździliśmy jednak na turnieje do Francji. Działacze jednego z klubów dowiedzieli się, że jestem wolny i zaproponowali kontrakt. Płacili tam oczywiście zdecydowanie lepiej niż w polskiej ekstraklasie - precyzuje Łopatka. - W 1976 roku kończył mi się paszport. Podjęliśmy z rodziną decyzję, że wracamy do kraju. A po sześciu sezonach trenowania Śląska trafiłem też w końcu, już jako szkoleniowiec, do Standardu. Przeszedłem operację nogi, przez krótki okres byłem na rencie i wtedy przyszła oferta z Belgii - dodaje.
Trenerską karierę skończył jednak Łopatka dość szybko, bo w wieku 55 lat. Nie za szybko, skoro medal gonił medal? - Przypadek. Po zdobyciu czterech tytułów ze Śląskiem do nowego sezonu przystąpiliśmy z perturbacjami. Zenon Michalak z PCS-u zrezygnował, nie było środków na utrzymanie sekcji. W dniu wyjazdu na pierwszy mecz do Stargardu Szczecińskiego okazało się, że nie ma autobusu. Wtedy podjąłem decyzję, że rezygnuję z funkcji trenera. Do Stargardu w końcu pojechaliśmy, dwa następne mecze też poprowadziłem, ale decyzji nie cofnąłem - wspomina champion.
Pustych plam w życiorysie jednak nie było. Koniec z trenerką dał początek sklepowi z asortymentem sportowym "Olimpijczyk", powstałemu w 1995 roku przy ul. Włodkowica. Działa zresztą po dziś dzień. Jak prestiżowe miejsce zajmują igrzyska w sercu sportowca, świadczy nie tylko powyższa nazwa, ale i fakt, że właśnie Mieczysław Łopatka szefuje prężnie działającej Regionalnej Radzie Olimpijskiej. A wspierają go m.in. Halina Aszkiełowicz-Wojno i niezwykle ceniony miłośnik sportu, Waldemar Pasikowski z Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Wciąż chciałem być przy sporcie. A że wielu olimpijczyków znałem, z wieloma utrzymywałem kontakty, to się w tę pracę zaangażowałem. Prezesem był wcześniej prof. Schwarzer, jednak wiosną odszedł. Od tej pory my z Haliną i z zarządem zajmujemy się wszystkimi sprawami, przekazujemy ideę olimpijską młodym. Czy w innych regionach również mają takie rady? Raczej nie, chociaż kluby olimpijskie funkcjonują. My utrzymujemy nawet kontakt z opolskim i staramy się być wszędzie. Widać, że młodzież tęskni za kontaktem z byłymi zawodnikami. Gdy chodzi o Uniwersytet Wrocławski, trafiliśmy tam na dobry grunt. Współpracę nawiązaliśmy jeszcze ze śp. profesorem Ziółkowskim i przez te lata utrzymywaliśmy dobre kontakty ze wszystkimi rektorami. Teraz współpracujemy też z Waldkiem i uważam, że razem możemy jeszcze dużo zdziałać - konstatuje Łopatka.
Istotnie, praca wre. Wczoraj w zaprzyjaźnionej Środzie Śląskiej mieliśmy kolejny wielki spęd olimpijczyków. A od kilkunastu dni łatwiej ich spotkać również we Wrocławiu. Wraz z synem Mirosławem otworzył Łopatka restaurację Olympico przy ul. Energetycznej, naprzeciw budynku ZUS-u. No i można też poznać tam olimpijskie smaki.
- Tam się mogą spotykać ludzie sportu, a wiadomo, że podczas takich okazji rodzą się ciekawe inicjatywy. Potrawy są kontynentalne, z olimpiad. Trochę kuchni włoskiej, trochę japońskiej i meksykańskiej. Dania nie są może szykowane ściśle według tamtejszych receptur, ale bardzo podobnie - wyjaśnia nasz bohater. Młodsi kibice koszykówki znają go jako ojca wspomnianego Mirka (lat 31). Ma też jednak Łopatka córkę Małgorzatę, mieszkającą z rodziną w Strasbourgu i pracującą w tamtejszym instytucie psychologicznym.
A co z przyszłością naszej koszykówki?
- Zaprosił mnie ostatnio na mecz swoich podopiecznych Robert Kościuk, prowadzący we Wrocławiu szkółkę. Poziomem spotkania i zaangażowaniem tych młodych ludzi byłem naprawdę zachwycony. A mówił Robert, że ma jeszcze lepsze zespoły. Nie wiem tylko, czy tak dobrze jest wszędzie - zastrzega olimpijczyk. Najbliższe lata to pokażą.
Mieczysław Łopatka - urodził się 10.10.1939 r. w Drachowie k. Gniezna. Absolwent II Korespondencyjnego LO w Poznaniu (1959) i wrocławskiej AWF (1980). 196 cm. Kluby: Kolejarz Gniezno, Lech Poznań i Śląsk Wrocław. Olimpijczyk z Rzymu (7. miejsce), Tokio (6.), Meksyku (6.) i Monachium (10.). Srebro (Wrocław 1963) i dwa brązy ME. Dwukrotny mistrz Polski ze Śląskiem jako zawodnik (1965, 70) i ośmiokrotny jako trener. Żona Honorata.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?