Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka wojna o piwo

Maciej Łagiewski
Maciej Łagiewski
Maciej Łagiewski Paweł Relikowski
Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, że kilka beczek piwa może wywołać poważny, trwający prawie dwa lata konflikt. W średniowiecznym Wrocławiu taki spór, po nieudanej interwencji arcybiskupa i króla Czech, rozwiązał dopiero papieski wysłannik.

Zaczęło się dość niewinnie. Było Boże Narodzenie 1380 roku. Książę legnicki Rupert chciał podarować w prezencie swojemu bratu księciu Henrykowi (dziekanowi kapituły katedralnej) wyborne piwo świdnickie. Wysłał zatem do Wrocławia woźnicę z kilkoma beczkami złotego trunku. Nie wiemy, jak przebiegała droga książęcego woźnicy, ale wiemy, jak się skończyła. Tuż przed Bramą Mikołajską woźnicę zatrzymano, a płynny ładunek, rozkazem Rady Miejskiej, zarekwirowano. Rada zgodnie z przepisami miejskimi dysponowała monopolem na transport i sprzedaż piwa na terenie Wrocławia. Kapituła katedralna zgłosiła protest wobec tej decyzji, który został odrzucony. W tej sytuacji pozostawało tylko dotkliwie ukarać miejskich włodarzy, a wraz z nimi całe miasto. Dnia 8 stycznia 1381 r. kapituła katedralna nałożyła na Wrocław klątwę kościelną. Łaskawie wybrała jednak łagodniejszą jej formę zwaną interdyktem, który zakazuje przyjmowania sakramentów.

Ale w średniowieczu obłożenie klątwą osoby, a co dopiero całego miasta, było sprawą na tyle poważną, że sam arcybiskup gnieźnieński postanowił zabrać głos w tym konflikcie. W liście radził wrocławskim duchownym zdjąć klątwę i pogodzić się z Radą. Kanonicy list przeczytali, ale z sugestii nie zamierzali skorzystać. Wkrótce potem do Wrocławia przybył król czeski Wacław, któremu Rada Miejska, zgodnie z tradycją, złożyła hołd. Po tej ceremonii zwyczajowo odprawiano nabożeństwo. Ale nie tym razem. Nałożona klątwa zakazywała również odprawiania obrzędów religijnych, więc księża odmówili. Cała sytuacja tak zdenerwowała króla, że posłał na Ostrów Tumski swoich żołnierzy, licząc, iż widok wojska na tyle wystraszy duchownych, że zdejmą klątwę, a życie w mieście wróci do normy. Niestety, żołnierze nikogo nie zastali, bo kanonicy w strachu uciekli do Nysy.

Wtedy król zezłościł się jeszcze bardziej i w ramach demonstracji siły pozwolił swoim wojakom na rabunek domów kanoników na Ostrowie, a także na plądrowanie ich podwrocławskich majątków. Nie wiadomo, jak zakończyłaby się ta historia, gdyby nie interwencja samego papieża. Wysłał on do Wrocławia swojego legata, biskupa Tomasza Lucerii, który z trudem doprowadził do rozmów zwaśnionych stron. Pertraktacje też nie były łatwe, bo każdy utrzymywał słuszność swoich racji. Dlatego dopiero po pół roku od przybycia papieskiego wysłannika udało się osiągnąć rozejm. W maju 1382 miejscy rajcy udzielili zgody kapitule na transport i wyszynk piwa na własne potrzeby bez pośrednictwa miasta. W zamian za to duchowni zdjęli klątwę z Wrocławia. Jedno tylko pozostaje tajemnicą. Jak wyborne musiało być świdnickie piwo, że kilka jego beczek prawie na dwa lata skłóciło ze sobą wrocławskich rajców i duchownych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska