Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiek niepodległości – budowa państwa polskiego. Wielkie zagrożenia, wielkie sukcesy, ale też i wielkie porażki - zobacz był bilans II RP

Hanna Wieczorek-Ferens
Hanna Wieczorek-Ferens
Rok 1928. Budowa sali posiedzeń Sejmu
Rok 1928. Budowa sali posiedzeń Sejmu Wikipedia
Rosja radziecka i Niemcy to były dwie części prasy, która naciskała na Polskę przez całe międzywojnie. Niemcy o II RP mówili „państwo tymczasowe”. Wbrew tej pogardliwej nazwie Polska przetrwała i zdała straszliwy egzamin, jakim była okupacja niemiecka i sowiecka – mówi wrocławski historyk profesor Jerzy Maroń.

Mamy rok 1918. Polacy stają przed niełatwym zadaniem budowy swojego niepodległego państwa...

Powiedziałbym, że zadanie było trudne, wręcz szczególnie trudne. Tylko Polska, kraje bałtyckie i Finlandia spośród państw Europy Środkowo-Wschodniej. czyli dziedziców CK Monarchii i w mniejszym stopniu Cesarstwa Rosyjskiego, przed 1918 rokiem nie miały własnego państwa. Do tej grupy można jeszcze zaliczyć Czechosłowację. W Polsce takim zalążkiem państwowości, nazywanym zresztą polskim Piemontem, była Galicja.

Widzę po pana minie, że coś jednak wyróżniało Polskę nawet spośród tej nielicznej przecież grupy.

Straszliwe zniszczenia wojenne obszarów położonych, umownie mówiąc, na wschód od Wisły. Myślę tu zarówno o stratach wynikających bezpośrednio z działań wojennych, takie jak zniszczony tabor kolejowy, zniszczone mosty, zniszczone fabryki, jak i tych, które powstały w wyniku prowadzenia wojny przez państwa zaborcze.

To nie to samo?

Nie, należy rozróżnić te dwie kategorie. Bo ewakuacja zakładów przemysłowych z Królestwa Polskiego to nie były straty wynikające bezpośrednio z działań wojennych, ale wynik wojny. A armia carska nie dość, że wywoziła maszyny produkcyjne, to wysadzała lub podpalała zabudowania fabryczne.

Rosjanie ewakuowali państwowe zakłady produkcyjne?

Również prywatne. Królestwo ewakuowano w sposób bezwzględny. I jeszcze rzecz, która umyka, ponieważ nie mieści się w statystyce: to konsekwencje wynikające z ewakuacji pracowników....

...którzy już z Rosji nie wrócili?

Różnie z tym bywało, część zmarła, część rozjechała się po świecie, część wróciła. Najgorsze, że rozproszono w ten sposób zespoły wykwalifikowanych pracowników składające się ze średniej i niższej wykwalifikowanej grupy. Tego się nie da odbudować z dnia na dzień. Dalej mamy ogromne straty ludzkie. Proszę pamiętać, że żołnierzy polskiego pochodzenia w czasie pierwszej wojny zginęło więcej niż w czasie drugiej. A do wojska powoływano mężczyzn w wieku produkcyjnym. To odbiło się nie tylko na demografii, ale także na gospodarce. A trzeba też doliczyć ofiary epidemii hiszpanki, bo to wszystko nałożyło się na siebie.

Przecież wszystkie kraje wchodzące w skład Monarchii Austro-Węgierskiej, Prus czy też Rosji poniosły ogromne straty w ludziach. Ginęli nie tylko Polacy.

Jednak ogólny poziom wyjścia był nieporównywalny. Przyszła Czechosłowacja nie została w ogóle zniszczona, także Finlandia, która była krajem pogranicza, a w krajach bałtyckich poziom strat był nieporównywalnie niższy. Przez te kraje nie przetoczył się kilkakrotnie front. Nie dotknęło ich także to, co dotyczyło obszaru między Francją a przyszłą Rosją Radziecką. Myślę o konsekwencjach demograficznych wynikających z pierwszej wojny, czyli zjawisku niedoboru żywności, osłabienia odporności biologicznej całych populacji. Po stu latach zapomnieliśmy o tym. Inna sprawa, że również przed wojną te problemy nie były obecne w opowieściach o początkach niepodległej Polski. Wskazywano przecież na inne wątki.

Obraz, jaki się wyłania, jest raczej ponury...

...ale niepełny, bo kraj był zniszczony również w sensie intelektualnym. I nie chodzi mi tu wyłącznie o wybitnych intelektualistów. Straciliśmy przecież wykształconych pracowników średniego nadzoru technicznego wiodących gałęzi gospodarki.

Nie dość, że Polska została zrujnowana przez wojnę, to jeszcze trzeba było posklejać ze sobą trzy różne dzielnice. Różniące się właściwie wszystkim: gospodarką, kulturą, systemem prawnym, politycznym i oświatowym...

Przypomniała mi pani refleksję Róży Luksemburg, która przed rokiem 1914 wręcz twierdziła, że zjednoczenie tych trzech różnych obszarów, a więc i odzyskanie niepodległości przez Polskę, jest niemożliwe ze względu na różnice strukturalne. Czegoś takiego nie było w Czechosłowacji, nie było w krajach bałtyckich, bo one należały do jednego systemu. Tu mamy do czynienia z jedynym krajem w Europie Środkowo-Wschodniej, którego trzy zasadnicze części, czyli dawny zabór pruski plus część Górnego Śląska, Galicja, Kongresówka i Kresy Wschodnie należały do trzech różnych organizmów państwowych i społecznych. Mówiła pani o różnicach w systemie edukacyjnym, prawnym dotykającym przecież każdego z mieszkańców. Jednak rzeczą podstawową było wmontowanie w jeden organizm trzech różnych systemów gospodarczych. Przy czym pamiętajmy, że rok 1918 to nie jest epoka globa­lizmu i swobodnego przepływu kapitału. W każdym z zaborów te ziemie, z których złożyła się Rzeczpospolita, były traktowane w różny sposób przez rządy i państwa. Po odzyskaniu niepodległości Polacy boleśnie się przekonali, że mieli do czynienia z pewnego rodzaju monokulturą. Przemysł włókienniczy i odzieżowy Kongresówki i Białegostoku związany był z rynkiem rosyjskim, który po pierwszej wojnie światowej został całkowicie zamknięty. Dotyczyło to również drugiego obszaru przemysłowego i rolniczego. Wielkopolska, Pomorze i Górny Śląsk były wmontowane w rynek niemiecki. To była świadoma polityka państwa pruskiego, a potem II Rzeszy. W przypadku Galicji mieliśmy do czynienia z kolosalnym problemem nadwyżek rąk do pracy i fatalnej struktury własności na wsi. Dodajmy do tego różnice prawne w funkcjonowaniu najszerzej rozumianego państwa. A więc nie tylko aparatu administracji rządowej, ale także samorządowej. Przecież to dotyczy każdego obywatela, wszyscy musieli coś załatwiać na poziomie gminy, powiatu czy cyrkułu. I jeszcze różnice w systemie oświaty, w prawie karnym, różne wykształcenie i postawy urzędników państwowych czy samorządowych. To było państwo rzeczywiście zlepione.

Pozwolę sobie trochę się cofnąć. Proszę mi powiedzieć, co niemiecka komunistka miała do Polski?

To są paradoksy, o których się dzisiaj zapomina. Róża Luksemburg niezależnie od jej pochodzenia, bo przecież była Żydówką, należała do międzynarodówki, krytykowała Lenina, ale przy tym wszystkim była polską patriotką. Czuła się związana z Polską właśnie. To przebija przez jej korespondencję, widać, że była zakochana w kulturze polskiej.

Myliła się jednak, bo przecież państwo polskie powstało.

To prawda. Państwo powstało, funkcjonowało dwadzieścia lat, bo to państwo zdało straszliwy egzamin, jakim była okupacja niemiecka i sowiecka. Dzięki temu dzisiaj my możemy funkcjonować, nie mamy problemów z obojętnością wobec państwa. II Rzeczpospolita zakończyła wreszcie proces włączenia podstawowej rzeszy mieszkańców, czyli ludności chłopskiej, do narodu. Tak naprawdę chłopi stali się Polakami dopiero w Polsce niepodległej, w latach 1918-1939. Wreszcie!

Kiedy wymieniamy osiągnięcia II RP, jednym tchem mówimy Centralny Okręg Przemysłowy i Port Morski w Gdyni.

Polska musiała budować od podstaw, na surowym korzeniu, gałęzie przemysłu uważane wówczas za najbardziej zaawansowane technologicznie. Mówię o przemyśle lotniczym, samochodowym do pewnego stopnia, i zbrojeniowym. Bo choć może się nam to nie podobać, przemysł zbrojeniowy był motorem napędzającym poziom zaawansowania technologicznego, myśli technicznej, tego know- how jak to się dzisiaj pięknie mówi po polsku.

Elektrownia w Stalowej Woli,  na zdjęciu widać  Henryka Poddębskiego
Elektrownia w Stalowej Woli, na zdjęciu widać Henryka Poddębskiego Wikipedia

COP był inicjatywą państwową.

Jak najbardziej. Z jednej strony to był interwencjonizm, realizowany zresztą genialnie przez Eugeniusza Kwiatkowskiego, ale z drugiej był to także etatyzm. Taki nurt w polityce gospodarczej, który wiązał się z popieraniem, tworzeniem i rozwijaniem działalności gospodarczej państwa. Już nie w sensie stymulowania rynku, ale tworzenia pewnych państwowych instytucji gospodarczych. Takich jak na przykład Państwowe Zakłady Lotnicze, Polskie Koleje Państwowe z rozbudowanym systemem świadczeń socjalnych i zdrowotnych, które z pewnymi modyfikacjami przetrwały do 1989 roku. PKP stworzono świadomie, po perturbacjach z prywatnymi spółkami.

Prywatny kapitał w kolejnictwie nie sprawdził się?

Chodziło o kwestie obronne. Do prywatnych spółek kolejowych wchodził wrogi państwu polskiemu kapitał niemiecki. Utworzono także Państwowe Linie Lotnicze, a więc państwo działało jako aktywny podmiot gospodarczy wspierający i interweniujący na rynku.
COP został stworzony od zera na potrzeby obronności państwa. Dlaczego wybrano okolice Stalowej Woli, Starachowic, Ostrowca?
Złożyło się na to kilka przyczyn. Był to obszar odległy od zachodniej granicy. W tym czasie wydawało się, że jest poza zasięgiem lotnictwa i działań lądowych. Daleko od Górnego Śląska, gdzie biegła granica z Republiką Weimarską. To były zupełnie inne realia. Na dodatek obszar ten zamieszkiwała ludność etnicznie polska i nieźle wykształcona, a sam teren był dobrze skomunikowany z resztą kraju, nieźle połączony z polskim Górnym Śląskiem i Zagłębiem Śląsko-Dąbrowskim. Niewątpliwie wpływ na lokalizację COP miał też fakt, że na tym terenie była spora nadwyżka rąk do pracy.

Republika Weimarska była zagrożeniem dla II RP?

Rewizjonizm niemiecki, który wcale się nie narodził po Machtübernahme, po 1933 roku. To nie była specjalność tylko III Rzeszy. Ówże rewizjonizm był szczególnie agresywny wobec Polski i istniał przez całe dwudziestolecie międzywojenne. U mnie w gabinecie, z racji walorów plastycznych, wisiała duża mapa szkolna, geograficzna Prowincji Śląskiej w Republice Weimarskiej. Były tam zaznaczone miasta, miejsca bitew, kopalnie i oczywiście granice. Podwójne – starej i nowej Rzeszy. Dzieciom od początku wbijano do głowy, jak powinny te granice wyglądać! Na owej mapie Prowincja Śląska graniczyła na północnym wschodzie z Poznańskiem, było na niej wprost napisane Posen, na wschodzie z Galicją, a dopiero na kierunku północno-wschodnim z Polską, czyli dawną Kongresówką. Nie było Polski w Wielkopolsce ani w Galicji. Była tylko w dawnym zaborze rosyjskim. Mapę tę opracowało świetne wydawnictwo, również kartograficzne Priebatscha, które mieściło się we Wrocławiu, tyle że niearyjskie. To wskazuje, iż była to mapa wydana przed rokiem 1933. I nie ma się co oszukiwać, ten rewizjonizm niemiecki był niesłychanie istotnym elementem kształtowania postaw i wychowania w niemieckich szkołach po 1918 roku.

Z jednej strony mamy Rosję Radziecką, z drugiej niechętne nam Niemcy...

Niechętne to mało powiedziane! Patrzyli na nas z nienawiścią. Swego czasu prof. Wojciech Wrzesiński wydał książkę „Sąsiad czy wróg. Ze studiów nad kształtowaniem stereotypu Niemca w Polsce”. I właśnie w tej książce pokazuje, w jak nikczem­ny sposób przedstawiani byli Polacy w karykaturze i rysunkach w prasie niemieckiej przed 1933 rokiem. Obrzydliwe, bo na przykład insekty: karaluchy, wszy miały na głowach rogatywki! Sprowadzono nas do poziomu insektów! Profesor Romuald Gelles napisał świetną pracę habilitacyjną, analizując programy i podręczniki szkoły niemieckiej i ich stosunek wobec Polski, Polaków, problemu polskiego. W sensie polityczno-militarnym byliśmy otoczeni przez wschodnie­go sąsiada, natomiast w sensie mentalnym przez zachodniego. To były dwie części prasy, która naciskała na „państwo sezonowe”, jak przez całe międzywojnie nazywano Polskę w Niemczech, a po 17 września 1939 roku nazwano dodatkowo bękartem traktatu wersalskiego. Bo tak przecież o II RP powiedział Mołotow.

Port Morski Gdynia został zbudowany od podstaw w dwudziestoleciu międzywojennym
Port Morski Gdynia został zbudowany od podstaw w dwudziestoleciu międzywojennym Fotopolska.eu

A jednak udało się stworzyć państwo polskie, z którego Polacy byli dumni.

Tak, ale trzeba pamiętać, że dotyczyło to jedynie części polskich obywateli. II RP była państwem wielonarodowym. W Polsce międzywojennej jedynie 70 procent obywateli to byli Polacy, 30 procent to były mniejszości narodowe w różny sposób nastawione wobec relacji narodowościowych, ale również relacji wobec państwa polskiego. Państwo polskie realizowało pełną zakrętów i wiraży politykę w tej właśnie materii. Ta polityka miejscami była wręcz haniebna. Myślę tu przede wszystkim o mniejszości ukraińskiej, ale również tolerowaniu haniebnych zachowań wobec mniejszości żydowskiej an block. Getto ławkowe to hańba, podobnie jak palenie cerkwi na Wołyniu czy Małopolsce Wschodniej. Kiedy więc oceniamy II RP i jesteśmy dumni z jej osiągnięć, nie możemy zapominać o jej cieniach. Trzeba pamiętać też o kontekście. Państwo było biedne, niezbyt miłe dla swoich obywateli. Podobnie zresztą działo się i w innych europejskich krajach, to nie były dobre czasy dla ludzi. Bilans II Rzeczypospolitej wychodzi więc na plus. To, co było możliwe, zostało w dużym stopniu zrealizowane, państwo przetrwało i powiem jeszcze raz: zdało egzamin, jakim była okupacja niemiecka i sowiecka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska