Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Wrocławiu straszą parkomaty, w Legnicy całuj się tylko w domu

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski - redaktor
Grzegorz Chmielowski - redaktor Paweł Relikowski
Piszę pod wpływem. Ale nie tego, co zwykle wywiera wpływ na człowieka w naszej szerokości geograficznej, zwłaszcza po sylwestrze. Ale pod wpływem drobiazgów, które potrafią nas zniesmaczyć, a co najgorsze, zasłonić sprawy i rzeczy fajne czy ważne. W środę na przykład obowiązki służbowe rzuciły mnie na wrocławskie lotnisko im. Kopernika. Kto nie widział, niech żałuje. Terminal ma co prawda już parę lat, bo oddano go w lutym pamiętnego dla Wrocławia roku Euro 2012, ale z pewnością do dziś nie powstał w kraju ładniejszy tego typu obiekt. No, ale te drobiazgi...

Przed terminalem wiatr urywa głowy, ale trzeba zapłacić za parkowanie. Przy terminalu stoją automaty, a przy nich, niestety, kolejka. Jakieś dwadzieścia zdenerwowanych osób. Wiatr nami targa, a ktoś wygrzebuje ślamazarnie pieniądze z kieszeni, inny dopiero zapoznaje się ze sposobem skorzystania z maszyny. - Panie, ja z Warszawy leciałem tu samolotem pół godziny, a przed automatem stoję w kolejce już dwadzieścia minut! - narzeka mężczyzna, ściskając banknot w zmarzniętej dłoni. Ponieważ nie pierwszy raz jestem w tym miejscu, postanowiłem przechytrzyć kolejkę i skorzystać z parkomatu, który znajduje się przy wyjeździe z parkingu. O którego istnieniu część kierowców zapewne nie wie...

Zostawiam za sobą smętny i zdenerwowany tłum, przechodzę przez parking, ale niestety przy „moim” parkomacie też zamieszanie. Pan, który stoi najbliżej, jest na skraju zawału serca, bo wrzucił 20 zł, a parkomat nie wydał mu biletu. - Nie mam pieniędzy ani biletu! - narzeka. A jego auto blokuje wyjazd, bo stanął przed samym szlabanem. Naciskamy guzik, wzywając pomocy; po 10 minutach (!) przychodzi pracownik obsługi. Zaczyna od tego, że to niemożliwe, by parkomat źle działał, i sugeruje, że kierowca kombinuje. Rzeczywiście, nie znalazł biletu we wnętrznościach maszyny, ale tyle tam różności... Nagle szlaban się podnosi. Nikt nie wie, dlaczego. Kierowca odjeżdża zachęcany przez pracownika. Bez opłacenia biletu? Nieważne, bo wiatr hula i zimno. Inni płacą już bez problemów.

Albo inny dręczący drobiazg, też z komunikacyjnej sfery. PKP odremontowały pięknie dworzec kolejowy w Legnicy. Jest w nim estetycznie, ciepło i przyjemnie. Odremontowano też tory. Ale kierowcy mają przerąbane. W innych miastach przed dworcami są regularne parkingi albo strefy "całuj i jedź". W Legnicy przy dworcu ciasno. Trzeba się całować na pożegnanie w domu, a parkować nielegalnie. Działa tu bowiem mały oficjalny parking na 65 miejsc, z którego korzystają głównie kolejarze i okoliczni mieszkańcy. Stwarza jedynie pozory kompleksowego rozwiązania problemu. Tymczasem liczba pasażerów z Legnicy wzrosła kilkukrotnie, a liczba miejsc na parkingu w wyniku niedawnego remontu tego placu o kilka zmalała... Co więc robią kierowcy, którzy chcą się tu przesiąść na pociąg? Większość parkuje auta między torami bocznicy, gdzie stoją tabliczki "zakaz parkowania" Co jakiś czas kolejarze przeganiają ich, ale chyba tylko dla zasady. Generalnie przymykają oko, więc codziennie przewija się tam kilkaset samochodów.

Ufam, że w nowym roku pochłonięci wielkimi sprawami decydenci znajdą czas, by pochylić się nad podobnymi drobiazgami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska