Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Wrocławiu milicjant wydawał opinie medyczne dla sądu

Marcin Rybak
fot. Marcin Osman
Co najmniej od dziesięciu lat Jan M. nie ma prawa wykonywania zawodu lekarza. Nie jest specjalistą z żadnej dziedziny medycyny. Tymczasem od 23 lat ktoś regularnie wpisuje go na listę ekspertów we wrocławskim Sądzie Okręgowym. Figuruje na niej jako specjalista z medycyny sądowej.

Dlatego powoływany jest jako biegły do różnych spraw przez sądy i prokuraturę. Ostatnio m.in. badał dokumentację lekarską ofiary wypadku drogowego.

Zgodnie z prawem w każdym sądzie okręgowym jest lista ekspertów z różnych dziedzin nauki i techniki. Jest to tzw. lista biegłych. O tym, kogo na nią wpisać, decyduje prezes sądu. Wpis trzeba odnawiać co pięć lat.

Na stronie internetowej wrocławskiego sądu można przeczytać, że lekarz, który chce być wpisany na listę biegłych, musi mieć specjalizację z jakiejś dziedziny medycyny. Na przykład z chirurgii, interny czy właśnie z medycyny sądowej.

- Ta sprawa jest kuriozalna - ocenia profesor Barbara Świątek z wrocławskiej Akademii Medycznej, krajowy konsultant do spraw medycyny sądowej. - Medycyna sądowa to ciężka specjalizacja. Potrzeba kilku lat nauki. Trzeba mieć wiadomości z wielu dziedzin medycyny.

Jak to się stało, że na liście biegłych znalazł się człowiek, który formalnie nie jest lekarzem? Być może wyjaśni to postępowanie zlecone przez prezesa wrocławskiego sądu. Zapytaliśmy o to także Jana M. Odparł: bez komentarza. Wiemy, że medycynę skończył w latach 70. Do końca lat 80. pracował w milicji jako lekarz.

Kiedy zainteresowaliśmy się tą sprawą, prezes Sądu Okręgowego zlecił wszczęcie postępowania. O wyjaśnienia został poproszony sam Jan M. Pismo z pytaniami o niego trafi też do Dolnośląskiej Izby Lekarskiej.

- Na pewno ta historia będzie musiała zostać zbadana w śledztwie - mówi rzecznik prokuratury apelacyjnej Marek Ratajczyk.

Samorząd lekarski nie ma wątpliwości w tej sprawie. - Ten pan nie ma prawa wykonywania zawodu lekarza. Nie jest członkiem naszej ani żadnej innej izby lekarskiej - komentuje doktor Jacek Chodorski, sekretarz Dolnośląskiej Rady Lekarskiej.

Tłumaczy, że w 1989 r. ustawa powołała do życia samorząd lekarski. Każdy, kto wcześniej miał prawo wykonywania zawodu, musiał wpisać się do izby lekarskiej. Jeśli tego nie zrobił, po 5 latach tracił prawo wykonywania zawodu. Jan M. był do 1989 r. zatrudniony w milicji jako lekarz, lecz do izby się nie zapisał. Formalnie w połowie lat 90. utracił prawo wykonywania zawodu.

Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu Gazety Wrocławskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska