We Wrocławiu urządzenie mieszczące się w opakowaniu wielkości niedużej kosmetyczki znajdziemy w: aquaparku przy ul. Borowskiej, Muzeum Narodowym przy pl. Powstańców Warszawy, Panoramie Racławickiej przy ul. Purkyniego i Bibliotece Uniwersyteckiej przy ul. Szajnochy. Ta ostatnia dostała urządzenie od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ale na portierni nic o nim nie wiedzą. W czytelni głównej - też nie.
- Defibrylator nie był jeszcze w użyciu i trzeba się tylko cieszyć, że nikt go nie potrzebował - mówi prof. Marek Bojarski, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego. Zapewnia, że w bibliotece jest osoba przeszkolona do użycia urządzenia.
Dwa przenośne defibrylatory ma straż miejska. Są zabierane do zabezpieczania imprez masowych. Ani jednego nie ma w żadnym budynku magistratu.
- Nie wykluczamy, że w przyszłości je kupimy - mówi Julia Wach z biura prasowego ratusza.
Defibrylatora automatycznego AED nie ma we Wrocławiu żaden dworzec. Na lotnisku defibrylator medyczny ma lekarz, który pełni dyżur przez całą dobę. - Do nowego terminalu, z którego pasażerowie będą mogli korzystać od jesieni, kupimy kilka automatycznych defibrylatorów. Powiesimy je na ścianach - zapewnia Monika Półtorzycka-Jon, specjalista ds. marketingu Port Lotniczy Wrocław.
Z prywatnych firm sprawiły sobie ten sprzęt m.in.: centrum basenowo-sportowe Redeco oraz hipermarket Leroi-Merlin.
- Mamy takie urządzenie od co najmniej 5 lat i średnio raz na rok się przydaje - opowiada Marcin Majchrzak, koordynator instruktorów ćwiczeń siłowych i kulturystyki w Redeco. Rok temu, w listopadzie, z bieżni na siłowni spadł 40-letni mężczyzna i przestał oddychać. - Użyliśmy defibrylatora, który ma nagraną instrukcję, więc przypomina, co po kolei robić. Udało się przywrócić akcję serca mężczyźnie przed przyjazdem pogotowia - wspomina Majchrzak.
Pogotowie ratunkowe we Wrocławiu codziennie ma kilka wezwań do zatrzymanej akcji serca. Wczoraj nie zdążyli do 84-letniej kobiety z ul. Jemiołowej.
- Może zostaliśmy zawiadomieni za późno - przypuszcza lekarz inspekcyjna we Wrocławiu. W granicach miasta pogotowie najczęściej dojeżdża w ciągu 8 minut. - Ale niedotlenione komórki mózgowe po czterech minutach zaczynają obumierać - wyjaśnia Jacek Starzyński, ratownik medyczny z Akademii Pierwszej Pomocy. Gdy mózg zostanie pozbawiony tlenu, rozpoczynają się w nim nieodwracalne zmiany neurologiczne. - Ratownicy z pogotowia mogą więc uratować życie, ale nie zdążą uratować zdrowia. Taka osoba do końca życia może być niepełnosprawna i jeździć na wózku - tłumaczy Starzyński.
Każdy może podjąć próbę ratowania osoby z zatrzymaną akcją serca automatycznym defibrylatorem AED. Gdy poszkodowany nie oddycha, najpierw trzeba zadzwonić pod 999 i wezwać pomoc. Potem wyjąć urządzenie z opakowania (ma akumulator wystarczający na 20 akcji, dwa kable/elektrody z końcówkami do naklejenia, kosztuje 5-8 tys. zł). Po otwarciu pudełka słyszymy instrukcję, co i jak robić. Naklej elektrody - trzeba nakleić je na gołą klatkę piersiową. Defibrylator sam oceni, czy trzeba go użyć, czy nie. Jeśli tak, powie, żeby wcisnąć przycisk. - Chodzi o to, by impulsem elektrycznym zatrzymać serce, które zaczęło niewłaściwie pracować - tłumaczy ratownik Jacek Starzyński. Potem trzeba uciskać mostek 30 razy na głębokość ok. 5 cm licząc: i raz, i dwa, i trzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?