Pewnie wiedzą, co piszą, bo od początku powstania kolei podróżni potrafili sobie uprzyjemniać podróż. Zwłaszcza parami. A to w wagonie typu Wars, a nawet w zwykłej drugiej klasie. Bo zanim konduktor zajrzał, to już było rozlane i popite. Albo inaczej. Tak jak w salonce z ostatnich stron słynnej lektury szkolnej i kadrów filmu „Lalka”, kiedy to Wokulski podglądał z peronu i się bardzo zdenerwował.
Pamiętam zresztą wyprawę złotoryjskich licealistów do legnickiego Muzeum Miedzi w latach 70., gdzie pokazywali kamyk przywieziony przez amerykańskich astronautów z Księżyca. Kamyk jak kamyk. Oglądaliśmy i zastanawialiśmy się, co się w nim mogło nie podobać SB (bo taka legenda chodziła). Ale półgodzinna podróż pociągiem do muzeum i z powrotem bardziej nas zintegrowała niż 47 pogadanek o potrzebie współpracy na każdym odcinku socjalistycznego działania.
Kiedyś zresztą zdecydowanie więcej ludzi jeździło pociągami. I popatrzcie, nie było wtedy żadnych problemów z demografią! A teraz trzeba ją sztucznie pobudzać, nawet w Sejmie. I to nie wiadomo, z jakim skutkiem. Apeluję więc do wszystkich, którzy rządzą torami, a zwłaszcza wagonami, by w trosce o przyszłość i liczebność narodu rozwijali koleje wszelkie: aglomeracyjne, miejskie, szybkie miejskie, dużych i średnich prędkości, regionalne, a nawet podziemne, wąskotorowe i linowe także.
Może więc pora wsiąść do pociągu. Z Wrocławia Przewozy Regionalne jeżdżą np. do Głogowa. A tam lament. Dlaczego? Bo przed wyborami kandydaci obiecywali zbudować obwodnicę miasta, a teraz pamięć im odjęło, albo odwagi zabrakło, by zagłosować przeciw budżetowi swojego rządu. Bo to właśnie w tym budżecie owa obwodnica się nie zmieściła. Taki sam lament dochodzi ze Świdnicy. Posłowie PO i Kukiz’15 chcieli, by rząd zbudował obwodnicę i pomógł w remoncie stadionu oraz bazyliki. A Wojciech Murdzek, były prezydent Świdnicy, teraz poseł PiS, poprawek nie poparł.
Ale miało być miło, więc zostawmy te sprawy na potem i jedźmy pod Chojnów do Jaroszówki. Bo dzieje się nie tylko w Sejmie na Wiejskiej. Otóż do Jaroszówki, jak informuje nasz zaprzyjaźniony ekolog Jerzy Kucharski, w piątek przyleciały żurawie. Jakieś dwa tygodnie szybciej niż zwykle. Czyli raczej wielkiej zimy już tej zimy nie będzie. W walentynki można się więc wybrać, także we dwoje, na spacer, bo w przyrodzie zaczyna się przedwiośnie. Atrakcje gwarantowane. Ale Kucharski ostrzega przed kleszczami, bo zima ich nie zmogła, więc już szaleją. Zachowajmy więc odrobinę rozsądku w walentynki: z okna wagonu się nie wychylać, przed kleszczami ciało chronić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?