Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Sobota: Z Ozimka przez Kluczbork na piłkarskie salony Europy (SYLWETKA)

Jakub Guder
Janusz Wójtowicz
- Całkowicie odciąłem się odmediów przed tym meczem. Nie wiedziałem, co się dzieje, nie czytałem zapowiedzi. Nawet o powołaniu do kadry dowiedziałem się rano od kolegów- przyznał się po spotkaniu w Brugii Waldemar Sobota. Efekt? Dwa gole strzelone renomowanemu rywalowi na oczach piłkarskich skautów z całej Europy.

We Wrocławiu dla wszystkich to po prostu Waldek, chociażma już przecież 26 lat. Na świat przyszedł w położonym naOpolszczyźnie niespełna 10-tysięcznym Ozimku, ale mieszkał w Schodni - wiosce liczącej jakieś 900 osób.

Przygodę z piłką zaczął w klubie Małapanew Ozimek, z którego w wieku 18 lat trafił do występującego w IV lidze Krasiejowia. Niski, szczupły, niepozorny, ale już wtedy nieuchwytny dla obrońców, którzy- umówmy się - na tym szczeblu często nie przebierają przecież w środkach.

- Jak zobaczyliśmy chłopaczka, który ma wejść na boisko, to stwierdziliśmy, że niewiele nam może zrobić. Okazało się jednak, że on już wtedy był dwa piętra nad nami. Bardzo dobra koordynacja, nie był spięty, wszystko mu wychodziło. Nieuchwytny dla naszych obrońców - wspomina Tomasz Kozan, obecnie grający prezes III-ligowego Startu Namysłów, który z Krasiejowem rywalizował w sezonach 2005/2006 i 2006/2007, kiedy grał tam Sobota.

- Już wtedy wyglądał bardzo dobrze, a gdy patrzę na to, jak grał w czwartek, to dokładnie z takim samym luzem mijał rywali, gdy był jeszcze 18-latkiem występującym w czwartej lidze - uśmiecha się Kozan.

W 2007 roku Sobota trafił do grającego o szczebel wyżej MKS-u Kluczbork. Tam błyskawicznie wywalczył miejsce w podstawowym składzie i strzelił w lidze 15 bramek, co dało mu trzecie miejsce w klasyfikacji najlepszych snajperów. Drużyna zajęła czwarte miejsce, co po reformie systemu rozgrywek pozwoliło grać jej w grupie zachodniej II ligi (trzeci poziom rozgrywkowy).

Kluczbork był rewelacją sezonu 2008/2009. Na koniec rywalizacji cieszył się z awansu do I ligi, a skrzydłowy ze Schodni opuścił w sezonie tylko dwa mecze i był najlepszym strzelcem drużyny (1o bramek).

MKS i Sobota nie zwalniali tempa także na zapleczu ekstraklasy. Beniaminek zajął bardzo wysokie, szóste miejsce, a Waldek znów zanotował najwięcej trafień wśród kolegów (11). Sta-ło się jasne, że długo na Opolszczyźnie nie zostanie.

Śląsk bój o Sobotę ostatecznie wygrał, ale nie było łatwo. Piłkarzem wiosną i latem 2010 roku bardzo interesował się Górnik Zabrze i podobno GKS Beł-chatów. Ostatecznie jednak 9 czerwca dyrektor sportowy WKS-u Krzysztof Paluszek i prezes Piotr Waśniewski zaprezentowali dziennikarzom nowego zawodnika. A właściwie dwóch, bo wraz z Sobotą umowę podpisał wtedy też Łukasz Gikiewicz, którego w klubie już nie ma. - Byliśmy świadomi ogromnej konkurencji i dlatego cieszymy się, że udało nam się sfinalizować transfery. Obu piłkarzy obserwowaliśmy już od ośmiu miesięcy i byli na samym szczycie naszej listy życzeń. Ich pozyskanie sprawia, że mamy teraz u siebie graczy perspektywicznych i ofensywnych zarazem - komplementował wtedy obu zawodników Paluszek. Czas pokazał, że w przypadku Soboty się nie mylił.

Skrzydłowy w barwach wrocławskiego klubu oficjalnie zadebiutował 8 sierpnia 2010 roku. Na stadionie przy ul. Oporowskiej wyszedł w pierwszym składzie na mecz z prowadzoną przez Michała Probierza Jagiellonią Białystok. Na listę strzelców wpisać się mógł już w 17 min, kiedy to minął trzech rywali, ale jego uderzenie na rzut rożny wybił Grzegorz Sandomierski. Spotkanie zakończyło się ostatecznie bezbramkowym remisem, ale Sobota przez kibiców wybrany został zawodnikiem meczu, a niektóre media umieściły w jedenastce kolejki. - Zaprezentował się tak, jak sądziłem. Bardzo dobra technika, arytmia w grze, przyspieszenie - komplementował Sobotę Ryszard Tarasiewicz.

Podobnie jak w Kluczborku, tak we Wrocławiu kolejni trenerzy - Tarasiewicz, Lenczyk i Levy - nie wyobrażali sobie swojej drużyny bez tego skrzydłowego.

W reprezentacji narodowej zadebiutował 16 grudnia 2011 roku w towarzyskim meczu z Bośnią i Hercegowiną. Od razu strzelił gola. W tej chwili ma na koncie 5 meczów w koszulce z białym orłem na piersi i dwie bramki. W czwartek - jako jedyny pomocnik z ligi polskiej- dostał powołanie na towarzyskie spotkanie z Danią (14.08 w Gdańsku). W takiej formie wielu ekspertów widzi go jako drugiego - obok Jakuba Błaszczykowskiego - skrzydłowego kadry.

Jaka będzie przyszłość Soboty? W Kluczborku już jest legendą. Gdy tam przyjeżdża, witają go fani, dla których jest postacią kultową. W końcu to swój chłopak z Opolszczyzny. Numer "2", z którym grał w MKS-ie, został zastrzeżony. W Śląsku kontrakt kończy mu się po sezonie i już w styczniu mógłby podpisać umowę z innym klubem. Dla WKS-u najlepiej byłoby go sprzedać już teraz, po ewentualnym odpadnięciu z pucharów. Można wtedy zarobić milion euro - taką bowiem klauzulę odstępnego ma w kontrakcie Sobota, który - jak wielu ludzi z Opolszczyzny - ma także niemiecki paszport i nie ukrywa, że od zawsze najchętniej oglądał Bundesligę.

- Decyzja o zmianie klubu należy do mnie, nawet jeśli menedżer będzie naciskał - mówił Sobota po meczu w Brugii. A przed kamerami Polsatu stwierdził lakonicznie: - Mam swoje przemyślenia na temat dalszego rozwoju kariery.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Waldemar Sobota: Z Ozimka przez Kluczbork na piłkarskie salony Europy (SYLWETKA) - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska