Józef Kiliński, ojciec zmarłego tragicznie w listopadowej katastrofie w Zakładach Górniczych Rudna Północna Roberta Kilińskiego, walczy o pieniądze za śmierć syna. Przekonuje, że rodzina została sama, bez pomocy, mimo wcześniejszych zapowiedzi - zarówno przedstawicieli miedziowego holdingu, jak i przedstawicieli rządu, którzy w trakcie akcji ratowniczej przyjechali do kopalni.
- Pamiętam zapewnienia premier Beaty Szydło, całego zarządu KGHM i prezydenta RP Andrzeja Dudy, który powiedział, że nie zostawi nas samych bez pomocy. Od tego czasu minęło pięć miesięcy i nie było żadnego odzewu. O wszystkie namiary i spotkania muszę sam się upominać - powiedział nam Józef Kiliński.
Robert Kiliński miał 43 lata, gdy zginął. W Zakładach Górniczych Rudna pracował 25 lat. Od około 20 lat był również ratownikiem górniczym. - Uratował około 20 osób - wspomina syna pan Józef. - Był wielokrotnie odznaczany, również pośmiertnie przez Centralną Stację Ratownictwa Górniczego.
Po śmierci górnika doszło już do kilku spotkań pomiędzy rodziną zmarłego a przedstawicielami KGHM. - Na pierwszym spotkaniu zapytano nas o kwotę. Powiedziałem milion złotych. Oni zaoferowali nam około 400 tysięcy: 150 tysięcy dla synowej, 100 tysięcy dla wnuka i po 80 tysięcy dla mnie i żony. Na takie pieniądze nie mogę się zgodzić, a podpisanie jakiejkolwiek ugody z KGHM zamyka mi drogę sądową - dodaje ojciec Roberta Kilińskiego. - Nie dostaliśmy ani złotówki zadośćuczynienia. Nie mam pieniędzy nawet na to, by walczyć o godność mojego syna.
Po tym jak opinię publiczną obiegła informacja, że trzech górników, którzy zginęli w tej samej katastrofie, było pod wpływem alkoholu, w tym również jeden pod wpływem narkotyków, pojawiły się wieści o problemach z wypłatą odszkodowań.
- Mój syn Robert był trzeźwy, mamy to napisane w protokole po sekcji -mówi Józef Kiliński. - Jestem chory, mam wstawiony rozrusznik serca, żona ma kłopoty ze wzrokiem. Niemal nie widzi. Syn nas wspierał, i to bardzo. Teraz zostaliśmy sami.
Te informacje potwierdza Agnieszka Kilińska, wdowa po zmarłym. - Dostałam odszkodowanie z prywatnych ubezpieczeń Roberta. Kopalnia zwróciła mi tylko pieniądze za pomnik i przekazała ostatnią pensję męża. Nic więcej - mówi. - Jeszcze nam mówią, że chcemy się wzbogacić na śmierci Roberta.
Jolanta Piątek, rzecznik prasowy KGHM przyznaje, że do porozumienia, w kwestii zadośćuczynienia za śmierć w listopadowym wypadku nie doszło tylko z rodziną KIlińskich: - Każdy może się tego zadośćuczynienia domagać - mówi. - Często są to bardzo wysokie kwoty i często takie sprawy kończą się w sądzie. Jednak jest to bardzo delikatna sprawa, a rozmowy pomiędzy bliskimi zmarłego, a KGHM wciąż trwają - mówi Jolanta Piątek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?