Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wałbrzych: Śledczy w filharmonii

Artur Szałkowski
- Zarzuty wobec mnie są absurdalne - mówi Dariusz Mikulski
- Zarzuty wobec mnie są absurdalne - mówi Dariusz Mikulski Dariusz Gdesz
Czy Dariusz Mikulski, odwołany niedawno dyrektor Filharmonii Sudeckiej w Wałbrzychu, naraził instytucję na szkody majątkowe? Prokuratora Rejonowa w Wałbrzychu wszczęła śledztwo, które ma to wyjaśnić.

Zawiadomienie w tej sprawie złożył w prokuraturze marszałek województwa dolnośląskiego. Zakwestionował honoraria za dyrygowanie na koncertach organizowanych przez filharmonię. Pieniądze wypłacał sobie dyrektor na podstawie umów o dzieło, podpisywanych tylko przez siebie. Chodzi o 292 tys. zł.

Do nieprawidłowości miało dochodzić od września 2005 roku do 30 czerwca 2010 roku. Prokuratura będzie również wyjaśniać zasadność wydania w tym czasie przez filharmonię ponad 50 tys. zł na rachunki za hotel dla artystów. - Czekamy na przesłanie z urzędu marszałkowskiego dokumentacji. Później przesłuchamy świadków - mówi Bożena Jażdżyk, szefowa Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu. - Jeżeli śledztwo potwierdzi uchybienia, odpowiedzialna za to osoba może usłyszeć zarzuty popełnienia przestępstwa przeciwko obrotowi gospodarczemu oraz niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu publicznego. Pierwsze przestępstwo zagrożone jest karą do ośmiu, a drugie do trzech lat pozbawienia wolności.

Odwołany z początkiem października dyrektor Filharmonii Sudeckiej twierdzi, że zarzuty są absurdalne. - Chętnie złożę zeznania w prokuraturze, bo niczego nie ukradłem i nie sprzeniewierzyłem - wyjaśnia Dariusz Mikulski. - Po przyjściu do filharmonii w 2005 roku zastałem bałagan prawny i finansowy. Stąd te nieprawidłowości.

Wyjaśnia również, że nie widzi niczego niestosownego w tym, że pobierał pieniądze za dyrygowanie. Dodaje także, że w wielu koncertach dyrygował za darmo. W urzędzie marszałkowskim wyjaśniają, że bez względu na wynik śledztwa, będą się domagać zwrotu pieniędzy na drodze sądowej. - Ostatnio pan Mikulski wielokrotnie próbował się ze mną skontaktować. Nie zamierzam z nim jednak rozmawiać do czasu zakończenia śledztwa - tłumaczy Jerzy Łużniak, wicemarszałek. - Chyba, że pan Mikulski zgłosi się do urzędu marszałkowskiego, by zwrócić pieniądze. Wtedy uniknęlibyśmy sprawy sądowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska